Emilia Weber: Czy amerykański kryzys gospodarczy przełoży się na osłabienie pozycji Stanów Zjednoczonych w świecie? Czy zbliżamy się do końca amerykańskiej potęgi?
Emmanuel Todd*: Potęga Stanów Zjednoczonych topnieje już od pewnego czasu. Wystarczy tylko spojrzeć na to, jak wygląda sytuacja w Iraku czy w Afganistanie albo przypomnieć sobie, jak bezradne były USA w czasie kryzysu gruzińskiego. Ameryka kompletnie sobie tam nie radzi. Oczywiście obecny kryzys gospodarczy osłabi międzynarodową pozycję Stanów Zjednoczonych, choć trudno powiedzieć, czy spowoduje on ostateczny upadek ich potęgi, czy będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Pewne jest jednak, że dobiega ona końca.

Reklama

Koniec potęgi Stanów Zjednoczonych pozostawi wielki zamęt na arenie międzynarodowej. Do tej pory Ameryka miała decydujący wpływ na kształt polityki międzynarodowej. Jak widzi pan nowy układ sił?
Z punktu widzenia geopolitycznego, upadek hegemona to dobra wiadomość. Dominacja jednego państwa odbija się niekorzystnie na stosunkach międzynarodowych. Prowadzi do ekspansji, zaburza równowagę. Dlatego pojawia się szansa na bardziej zrównoważony porządek. Być może wytworzy się kilka stref wpływów, które będą się równoważyć.

Jednak z perspektywy gospodarczej to oczywiście bardzo niebezpieczne. Sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że wszystko, co zainwestowano w Stanach, zostanie zapewne stracone. Historia pokazuje nam, że istnienie jednego ośrodka gospodarczego ma korzystny wpływ na światową gospodarkę. W przeszłości upadające Imperium Brytyjskie od razu zastąpiły Stany Zjednoczone, więc światowa gospodarka to zniosła bezboleśnie.

A teraz kogo pan widzi jako nowe potęgi gospodarcze?
Moim zdaniem największe szanse na wyjście obronną ręką z kryzysu mają Rosja i Unia Europejska. Rosja dysponuje zasobami surowców naturalnych. Na razie będzie to jej gwarantować stabilność gospodarczą. Unia Europejska ma natomiast solidne podstawy gospodarki, "środki produkcji", po które zawsze może sięgnąć. Ryzyko załamania gospodarczego nie jest tak potężne jak w Chinach czy USA. W Chinach spektakularny wzrost gospodarczy zbudowany został tylko i wyłącznie dzięki olbrzymiej konsumpcji, dlatego właśnie jest tak ulotny. Należy pamiętać, że 40 proc. procent chińskich dochodów pochodzi z eksportu. I to głównie do Stanów Zjednoczonych. Dlatego uważam, że prędzej czy później Unia Europejska będzie musiała uporządkować swoje stosunki z Rosją. Tak byłoby najrozsądniej.

Reklama

Czy Amerykanie pogodzą się z utratą znaczenia i po prostu zejdą na drugi plan?
To będzie z pewnością trudne. Amerykanie to niepokorny naród. Nie są przyzwyczajeni do cierpienia. Na pewno nie odejdą po angielsku, tak jak zrobili to Brytyjczycy po rozpadzie ich imperium. Z pewnością nadchodzi zmierzch amerykańskiej potęgi i czas to sobie uświadomić. Ci, którzy ciągle nie przyjmują tego do wiadomości, wystawiają nas na olbrzymie ryzyko. Na tak wielką zmianę należałoby się dobrze przygotować. Być może należałoby pomyśleć o jakimś nowym planie Marshalla.

* Emmanuel Todd - francuski demograf, historyk, politolog. Autor książki "Schyłek imperium. Rozważania o rozkładzie systemu amerykańskiego"