Nie wiadomo o nim nic poza tym, że jest 30-latkiem noszącym nazwisko Park (podobnie jak 4 mln innych Koreańczyków), kiedyś mieszkał w Stanach Zjednoczonych, a obecnie jest bezrobotny. Już rok temu przewidywał globalny kryzys ekonomiczny. Wtedy nikt mu nie wierzył. Jednak gdy pod koniec ubiegłego roku jego prognozy zaczęły się sprawdzać, stał się jedną z najbardziej znanych postaci koreańskiego internetu.
Minerva przewidział nie tylko spadek wartości koreańskiego wona i krach na giełdzie w Seulu, ale nawet upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers. Właśnie jego bankructwo wywołało falę, która zakończyła się największą od dziesięcioleci recesją na świecie.
"Minerva jest już tak wpływową postacią, że jego pesymistyczne przewidywania tylko pogłębiają kryzys, odstraszając inwestorów od inwestowania w naszym kraju" - mówił anonimowo jeden z koreańskich maklerów. Publiczne niezadowolenie z koreańskiego kasandry wyrażał nawet minister finansów Kang Man-soo. Właśnie dlatego władze w Seulu zdecydowały się przerwać jego działalność.
Oficjalnie zarzuty dotyczą wpisu z 29 grudnia, w którym Minerva sugerował, że rząd wezwał miejscowe koncerny, aby powstrzymały się przed kupnem dolarów. "Te informacje były fałszywe i dlatego podjęliśmy wobec niego środki prawne" - mówił koreańskim mediom prokurator.
O tym, że Korea Południowa nie waha się ograniczać wolności słowa w obronie własnej gospodarki, świadczą relacje innych publicystów. Wielu ekspertów ekonomicznych spotkało się ostatnio z naciskami ze strony władz, aby powstrzymali się przed negatywnymi komentarzami dla prasy. "Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie z ostrzeżeniem wysoko postawiony urzędnik banku centralnego, ponieważ wyraziłem zaniepokojenie stanem naszych rezerw walutowych w jednej z gazet lokalnych" - mówił agencji Reutera jeden z ekonomistów.