Za wszystkim stoi Kreml, Łukaszenka w pojedynkę nie zdecydowałby się grać tak ostro. Przywykliśmy, że w poprzednich latach, a nawet dekadach sprawowania przez niego władzy na Białorusi, lubił się z UE targować, teraz zabrakłoby mu odwagi i determinacji, by w potyczkach z Zachodem aż tak daleko się posunąć. To ruch w jednym kierunku, on pali mosty za sobą - powiedział politolog. Useinow.

Reklama

Jak ocenił rozmówca PAP, śmiałość Łukaszenki należy wprost wiązać z podpisaniem umów integracyjnych z Putinem i rozpoczęciem wdrażania 28 map integracyjnych. Jego zdaniem, dyktator Białorusi jest w sytuacji bez wyjścia.

Zachód nie uznaje go za legalnego prezydenta, doprowadził Białoruś do zapaści ekonomicznej, totalnie uzależnił od Rosji i Władimira Putina, którego przecież na poziomie personalnym nienawidzi, jego jedynym, "zaklętym" sojusznikiem jest Putin, bez niego Łukaszenki nie ma, własne elity dawno prędzej czy później by go strąciły. Przydał się w tej chwili i przydaje Putinowi do przypieczętowania pochłonięcia Białorusi przez Rosję - zauważył Useinow.

Wskazał, że jeden z elementów integracji Białorusi z Rosją przewiduje zacieśnienie współpracy w obszarze militarnym. Zakłada wymianę informacji, infiltrację białoruskich służb przez znacznie potężniejsze służby rosyjskie. W przyszłości nie jest wykluczone zakładanie baz rosyjskich baz wojskowych na terenie Białorusi, z czego później Białorusinom będzie bardzo ciężko się wycofać - powiedział.

Strategia kremlowska

Kryzys migracyjny, sprowadzanie migrantów z krajów bliskowschodnich, Afryki i innych regionów na Białoruś, a później używanie ich do prób sforsowania granic UE - w ocenie rozmówcy - wpisuje się w szeroką strategię kremlowską, polegającą na tym, by obnażyć słabe strony UE, wykorzystać trwające wewnętrzne spory, zgodnie z zasadą divide et impera, dziel i rządź, i dzięki temu lepiej układać politykę zagraniczną i realizować cele Moskwy. Jak dodał, fakt, że widzimy dużą jednomyślność UE i NATO wobec Białorusi, nie słyszymy głosów otwartej krytyki czy przerzucania się oskarżeniami, świadczy o tym, że każda ze stron, rozumie, że taki jest cel Putina i Łukaszenki.

Useinow ocenił, że niezwykle bolesnym "efektem ubocznym" tych geopolitycznych rywalizacji jest sytuacja humanitarna i ciężki los migrantów na granicy. Są ostrzem łukaszenkowskiego reżimu, ale nie możemy zapominać, że to ludzie. Wyjście z tej sytuacji jest bardzo trudne, co doskonale rozumieją Łukaszenka i Kreml, bo nie można ich masowo wpuścić, ponieważ pogłębiłoby to kryzysy polityczne wewnątrz krajów UE, co zagroziłoby jedności Unii; z drugiej strony UE oparta jest na wartościach na prawach człowieka, też nie może sobie tego tematu odpuścić - powiedział.

Zdaniem eksperta, od czasu, gdy w 2014 r. doszło do aneksji Krymu przez Rosję i wybuchu wojny w Donbasie, mamy do czynienia z kolejną fazą w strategicznej wizji opracowanej na Kremlu.

Reklama

Patriotyzm militarny

W opinii Useinowa, świadomość obywateli w Rosji jest intensywnie militaryzowana, stało się to powszechnym i wszechogarniającym zjawiskiem w życiu społecznym. Rosjanie cały czas są straszeni tym, że dojdzie do czegoś złego, że wybuchnie wojna, jakiś konflikt, że Zachód czyha na suwerenność, że już z tym poczuciem nauczyli się żyć - wyjaśnił.

Dodał, że patriotyzm militarny w głowach ludzi jest bardzo mocno osadzony dzięki propagandzie. Łukaszenka też rozumie, że jedyną szansą dla jego reżimu, by wyzerować sytuację, która się wokół niego wytworzyła, zniwelować wszystkie problemy jest duży konflikt. Putin natomiast od dawna tak rozumie świat, cały czas jest otoczony wyobrażonymi wrogami, poprzez konfrontację upatruje drogi powrotu do wyobrażonej wielkiej Rosji - powiedział.

Wyraził nadzieję, że "do czegoś takiego nie dojdzie, ale obserwując to, co dzieje się z rosyjskim społeczeństwem, nie mogę wykluczyć, że taki scenariusz na Kremlu czy w Mińsku jest brany pod uwagę".

Ekspert wyraził też ufność, że Zachód znajdzie drogę wyjścia z tej niezwykle trudnej sytuacji. Zapytany o to, czy nowe sankcje są w stanie powściągnąć zapędy Łukaszenki, wskazał, że oprócz tego narzędzia, niezbędne jest również wyzbycie się przez niektóre kraje unijne "słabości do Rosji". Próbują się układać z Putinem, bo widzą w tym własny interes, a cierpi na tym spójność działań i polityki Zachodu, co jest kluczowe w postępowaniu z takimi niestabilnymi i nieprzewidywalnymi reżimami - powiedział.

Jak dodał, sankcje powinny uderzać nie tylko w możliwość podróżowania osób z otoczenia Łukaszenki czy Putina, do czego ci są przyzwyczajeni, umieją te zakazy skutecznie obchodzić, bądź niekoniecznie tęsknią za podróżami na Zachód. Dopóki obywatele nie poczują, że przez elity źle im się dzieje, cierpią niedobory, brakuje im pieniędzy na podstawowe produkty, dopóki znacząco nie pogorszy się sytuacja gospodarczą w tych krajach, dopóty nic się nie zmieni. Dlatego to muszą być niestety sankcje sektorowe - podkreślił politolog.

To społeczeństwo jest w stanie wywrzeć wpływ na elity, gdy wyjdzie na ulice i to nie w sposób jednorazowy, ale gdy dojdzie do permanentnych obywatelskich protestów. To musi być stale rosnące napięcie i domaganie się przez społeczeństwo zmiany wektora politycznego, bo sytuacja gospodarcza się pogarsza - podsumował.