Pod koniec stycznia 31-letnia Isla Bryson uznana została za winną dwóch gwałtów na kobietach, których dokonała jeszcze jako Adam Graham w 2016 i 2019 roku. Bryson trafiła do kobiecego więzienia, mimo że proces zmiany płci rozpoczęła już po aresztowaniu, jeszcze go nie zakończyła, a twierdzenia o odczuwanej od dawna transseksualności podważa m.in. jej/jego żona. Po fali oburzenia Bryson dwa dni później została przeniesiona do męskiego więzienia.

Reklama

Na dodatek tuż potem media ujawniły, że szkocka służba więzienna SPS niedawno zaaprobowała przeniesienie na kobiecy oddział 31-letniej Tiffany Scott, która jako Andrew Burns nękała 13-letnią dziewczynkę, a już w więzieniu dokonywała napaści na strażniczki.

Problemy szefowej szkockiego rządu

W piątek premier Sturgeon sama przyznała, że Graham/Bryson prawdopodobnie tylko udaje osobę transseksualną, aby trafić do kobiecego więzienia, choć jeszcze niedawno, podczas debaty nad ustawą o uznaniu płci odrzucała ona argumenty, iż otwiera to furtkę dla takich i podobnych nadużyć. Przyjęta pod koniec grudnia przez szkocki parlament, a następnie zablokowana przez rząd w Londynie ustawa ma znacząco ułatwiać procedurę prawnej zmiany płci - do uzyskania certyfikatu mają nie być potrzebne żadne badania medyczne, lecz jedynie deklaracja zainteresowanej osoby.

Reklama

Sprawa Bryson oraz reakcja na nią Sturgeon, która początkowo zaprzeczała faktom i nie potrafiła odpowiedzieć, czy Bryson jest kobietą czy nie, robi się coraz większym problemem dla szefowej szkockiego rządu i jej partii.

Jak wynika z sondażu YouGov, przywoływanego przez "The Sunday Times", poparcie dla rządzącej od 2007 roku SNP spadło z 50 proc. na początku grudnia do 44 proc. pod koniec stycznia, co jest najniższym poziomem od pięciu lat. Wskaźnik aprobaty netto dla Sturgeon spadł z +7 punktów w październiku do -4 punktów w styczniu, zaś niepodległość Szkocji popiera - pomijając głosy niezdecydowanych i tych, którzy w hipotetycznym referendum nie zamierzają głosować - wynosi 47 proc., zaś przeciwnych jej jest 53 proc. To niemal dokładnie odwrotne proporcje w stosunku do poprzedniego sondażu i najniższy poziom poparcia dla niepodległości od wiosny zeszłego roku.

Reklama

Z Londynu Bartłomiej Niedziński