Nikołaj Pieskow to mężczyzna, który dość obcesowo rozmawiał ze współpracownikiem Aleksieja Nawalnego będąc przekonanym - że dzwoni doń urzędnik komendy uzupełnień. Wówczas odmawiał stawiennictwa w celu mobilizacji - Jeśli wie pan, że nazywam się Pieskow, to powinien pan zdawać sobie sprawę, na ile jest to nieodpowiednie, bym tam się znajdował - mówił wtedy. Teraz w rozmowie z mediami zapewnia, że walka była "jego obowiązkiem". - Nie mogłem siedzieć i po prostu patrzeć, jak moi przyjaciele i inni tam są - mówił.

Reklama

W wywiadzie dla prokremlowskiej gazety "Komsoloskaja Prawda" 33-letni Pieskow ujawnia też, że decyzję o dołączeniu do Grupy Wagnera, prywatnej firmy najemniczej, której właścicielem jest Jewgienij Prigożyn, podjął sam. Jak mówił, nie wiedział, do kogo powinien się zgłosić. Tu - przyznał - pomógł mu ojciec. - Poprosiłem tatę i pomógł mi z tym - stwierdził Nikołaj Pieskow.

Jak opowiada, chodziło mu również o to, by inni wagnerowcy nie rozpoznali jego tożsamości - i przyznaje, że użył fałszywego dokumentu. Nazwiska, którym się posłużył - nie zdradził, bo... może mu się jeszcze przydać.

Argumenty rosyjskiej propagandy

Reklama

Wywiad w prokremlowskiej gazecie ukazał się w momencie, gdy rosyjska machina propagandowa stara się przekonać Rosjan do udziału w wojnie - używane są przy tym te same argumenty o "patriotycznym obowiązku".

Gdzie służył - tego syn Dmitrija Pieskowa nie ujawnił. Uczynił to jednak sam Jewgienij Prigożyn. Po trzytygodniowym treningu Nikołaj miał zostać wysłany do Ługańska, gdzie w batalionie artyleryjskim miał "wykazać się odwagą i heroizmem". Zgodnie z prośbą ojca, Pieskow junior był tam "zwykłym artylerzystą".

Reklama

Nikołaj Pieskow opowiedział też "Komsomolskiej Prawdzie", że dostał medal za odwagę, ale szczegółów nie ujawnił.

Grupa Wagnera to prywatna firma najemnicza założona przez bliskiego współpracownika Władimira Putina - Jewgienija Prigożyna. W jej szeregach walczą nie tylko ochotnicy, ale również byli więźniowie, którzy w zamian za udział w wojnie zyskali obietnicę darowania reszty kary. Wagnerowcy skarżyli się, że stosunki z regularną armią bywają nie najlepsze i często traktowani są jak "mięso armatnie".