Był późny wieczór 25 maja 1898 roku, gdy Secondo Pia rozkładał swój sprzęt fotograficzny. Tego dnia miał wykonać fotografię we wnętrzu katedry turyńskiej. Zadanie nie byle jakie, ponieważ wymagało zgody króla Humberta I i arcybiskupa Turynu. Pia miał sfotografować stare płótno rozpięte nad ołtarzem. W tym celu stworzył zaimprowizowaną ciemnię i ustawił specjalną platformę, na której postawił duży aparat fotograficzny. Pia włączył lampy i upewnił się, czy światło nie zostawi śladów na grubej szybie ochraniającej płótno.

Reklama

Zaraz po powrocie do domu Pia zajął się wywołaniem zdjęć. Już pierwszy negatyw okazał się niemałym zaskoczeniem. Włoski fotograf dostrzegł na zdjęciu obraz odwzorowanego na materiale człowieka. Uwagę przyciągały zwłaszcza cienie, które nadawały uwiecznionemu wizerunkowi trójwymiarowości. W tamtym momencie Pia nie spodziewał się, że o efekcie jego pracy dyskutować będą następne pokolenia, zastanawiając się, czy naprawdę w stare płótno został owinięty Jezus Chrystus, zanim złożono go do grobu.

Jedna z najważniejszych relikwii w chrześcijaństwie

Całun Turyński jest uważany za jedną z najważniejszych chrześcijańskich relikwii. Najpierw przechowywany był w Jerozolimie, by następnie trafić na paręset lat do Bizancjum. Wierni po raz pierwsi mogli go podziwiać we Francji w 1357 roku. Wreszcie, w XVII wieku trafił do Włoch.

Reklama

Całun Turyński przechowywany jest obecnie w kaplicy Świętego Całunu w katedrze w Turynie. Jest kawałkiem tkanego ręcznie płótna o wymiarach: długość 437 cm, szerokość od 113 do 112,5 cm (po konserwacji w 2002 roku). Waga materiału wynosi 2,5 kg. Na połowie podłużnej materii widać odbicie postaci nagiego mężczyzny, zaś na drugiej połowie odbicie tego samego człowieka z tyłu. Z odbicia można wywnioskować, że denat był wysoki i dobrze zbudowany.

Reklama

Na przełomie XIX i XX wieku powstała nauka, której celem jest potwierdzenie lub zaprzeczenie autentyczności Całunu Turyńskiego. Syndologia (w języku włoskim "Santa Sindone" oznacza święty całun - red.) obejmuje wiele dyscyplin naukowych, m.in. teologię biblijną, archeologię biblijną, historię Kościoła, antropologię, medycynę sądową czy anatomię.

Pierwsza syndologiczna konferencja naukowa odbyła się latem 1939 roku w Turynie. 11 lat później w stolicy Piemontu powstało Międzynarodowe Centrum Syndologii, które organizuje kongresy naukowe poświęcone całunowi.

Badania nad Całunem Turyńskim

Rozwój syndologii sprawił, że setki badaczy pochyliło się nad tajemnicami skrywanymi przez pożółkłe płótno. Niektórzy z nich wykorzystali w tym celu technikę, z której na co dzień korzystają policjanci kryminalni.

I tak dzięki niej dowiedziono, że denat, w wieku między 30 a 45 lat, miał 180 centymetrów wzrostu i atletyczną budowę ciała. Badacze założyli, że w momencie śmierci mężczyzna miał długie włosy, zarost na twarzy. W momencie złożenia do grobu był nagi, na co wskazują liczne plamy na płótnie, ciemniejsze i bledsze, wyglądające jak zaschnięta krew. Jego ręce zostały tak ułożone, by osłaniały genitalia.

Niektórzy badacze sięgnęli po inną perspektywę, by przeanalizować tajemnice Całunu Turyńskiego. W latach 60. XX wieku brytyjski lekarz David Willis spojrzał na płótno pod kątem obrażeń twarzy denata. I tak wymienił: obrzęk obu łuków brwi; ranę prawej powieki przypominającą rozdarcie; opuchliznę obejmującą nos; rozległy obrzęk na twarzy poniżej prawego oka; trójkątną ranę na prawym policzku; obrzęk lewego policzka oraz obrzęk lewej strony podbródka.

Willis zajął się też pozostałymi obrażeniami. Wskazał m.in. na osiem strużek krwi, które wyglądały tak, jakby wypłynęły z tyłu głowy denata. Według badacza mogły być zadane przez coś w rodzaju czepca z cierni.

Brytyjczyk zauważył również, że na plecach człowieka znajdują się liczne cięcia, które przypominają ślady po długotrwałym biczowaniu, a na prawy boku znajduje się rana, z której na płótno sączyła się nieco jaśniejsza substancja.

Analizy i próba ustalenia daty powstania Całunu Turyńskiego

Istotne okazały się też analizy francuskiego doktora Pierre’a Barbeta, który wykorzystując zwłoki i amputowane ludzkie kończyny, sprawdzał, w jaki sposób przebito gwoździami ręce i stopy ukrzyżowanego denata.

Francuz wykazał, że podczas przebijania nadgarstka dłoń nabierała charakterystycznego kształtu wynikającego z przykurczu kciuka po tym, jak uszkodzeniu ulegał nerw pośrodkowy w przedramieniu. Przykurcz był identyczny w przypadku denata owiniętego w całun.

W 1978 roku grupa naukowców przeprowadziła badanie, podczas którego wykonano liczne fotografie całunu, a także prześwietlono go promieniami rentgena. Badacze nie odkryli w badanych fragmentach tkaniny żadnych farb ani pigmentów, choć zaobserwowane zmiany we włóknach sugerują, że płótno poddawano licznym procesom fizycznym i chemicznym.

W 1988 roku przeprowadzono testy datowania radiowęglowego. Trzy niezależne laboratoria określiły datę powstania Całunu Turyńskiego na lata 1260-1390. Wyniki te były kwestionowane, zaś część naukowców podnosiła argumenty, że materiał mógł być zniszczony.

Warto jeszcze wspomnieć o badaniach Giulio Fantiego. Włoski profesor chemii zbudował specjalne urządzenie, które miało pomóc w ustaleniu wieku Całunu Turyńskiego. Maszyna analizowała włókna pobrane z płótna, a Włoch opisał wyniki badań w swojej książce. Twierdzi w niej, że utrwalony wizerunek mężczyzny może pochodzić z okolic roku zerowego, jednak możliwe jest odchylenie po kilka wieków w każdą stronę.

Na początku lat 80. XX wieku lekarz Pierreluigi Baima Bollone zbadał ślady krwi widoczne na całunie. Wykazał, że należą one do osoby o grupie krwi AB.

Z kolei w 2017 roku badania naukowców z Padwy, Triestu i Bolonii potwierdziły faktyczną obecność krwi na materiale. W tym celu użyli elektronowego mikroskopu transmisyjnego, który umożliwił poszukiwania nanocząsteczek o pochodzeniu organicznym. W przypadku tego konkretnego badania znaleziono nanocząsteczki tlenku żelaza o pochodzeniu z ferrytyny.

Brak pewności w kwestii Całunu Turyńskiego

Liczne badania przeprowadzone nad Całunem Turyńskim nie pozwoliły rozmyć wszystkich wątpliwości. Nawet jeśli wiarygodne były badania stwierdzające faktyczną obecność krwi i śladów obrażeń widocznych na płótnie, to wciąż za mało, by ustalić, kim była osoba, które jest zostawiła.

Secondo Pia wywołał zrobione przez siebie zdjęcie. Informacja o nim została podana we włoskiej prasie. 13 czerwca 1898 roku w gazecie „Il Citttadino”, zaś w następnych dniach w „Corriere Nazionale” i „L’Osservatore Romano”. Rozpoczęła burzliwe dyskusje, które trwają tak naprawdę do teraz. Włoski fotograf został oskarżony o dokonanie retuszu i fałszerstwo. Inni z kolei wskazywali na nadprzyrodzone pochodzenie wizerunku na płótnie.

Dopiero w 1931 roku odkrycie Pii zostało potwierdzone. Giuseppe Enrie sfotografował Całun Turyński z identycznym skutkiem.