Episkopat i stan Kościoła w Polsce

W polskim Kościele dobrze już było?

Mamy do czynienia z sytuacją kryzysu i głębokiej zapaści. Kościół w Polsce nie odnajduje się w rzeczywistości społecznej i nie potrafi rozwiązać problemów wewnętrznych. Co więcej, sądzę, że polski Kościół jest emblematycznym przykładem tego, czym w ogóle jest kryzys w Kościele.

Reklama

Dlaczego tak się stało?

W polskim Kościele nie było rzetelnej recepcji Soboru Watykańskiego II. Następnie przeżywaliśmy okres, który pod wieloma aspektami był czasem pozytywnym, czyli pontyfikat Jana Pawła II. Kościół nie przygotował się jednak na życie w kraju demokratycznym.

Nie nastąpiło upodmiotowienie wiernych: mamy bardzo niski poziom aktywności laikatu. Co więcej, mam wrażenie, że jest ona również tłumiona – wprost lub pośrednio – przez hierarchię.

Do tego doszła ogromna skala pedofilii w polskim Kościele. Pamiętam jak 20 lat temu zaczęto mówić o tym zjawisku w Stanach Zjednoczonych. Wielu z nas było przekonanych, że nie dotyczy to naszego kraju. Dzisiaj wiemy, że dotyczy. Niestety brakuje odwagi, by zmierzyć się z tym problemem. W związku z tym Kościół traci wiarygodność.

Reklama

To niejedyna strata. Z Kościoła ubywa też wiernych.

Biskupi obawiali się tego już w okresie akcesji Polski do Unii Europejskiej. Wówczas jednym z argumentów było to, że akcesja spowoduje laicyzację, która istniała na Zachodzie co najmniej od lat 60. Rzeczywiście, wraz ze zmianą stylu życia i otwartością, nastąpiła laicyzacja, ale do pogłębienia się tego zjawiska przyczynił się sam Kościół poprzez utratę swojej wiarygodności.

Co złożyło się na brak tej wiarygodności?

Uwikłanie polityczne i współpraca z autorytarną władzą. Kościół w Polsce nie stanął po stronie demokracji, nie nauczył się języka demokratycznego. Słychać to w wypowiedziach biskupów i przeważającej większości duchownych, które charakteryzuje język narodowy.

Kategorie demokratyczne są niemalże obce w dyskursie kościelnym w Polsce. Jest to tym bardziej paradoksalne, że Jan Paweł II poprzez swoje nauczanie, umacniał tę ewolucję Kościoła do akceptacji demokracji. Z jego encykliki "Centesimus annus" w naszym kraju zapamiętano tylko jedno zdanie, że demokracja bez wartości może przeobrazić się w swoje przeciwieństwo, a nawet w zakamuflowany totalitaryzm. Zapomniano o innym zdaniu, które mówi, że demokracja sama w sobie jest wartością.

"To były czarne miesiące dla Kościoła" - ks. prof. Alfred Wierzbicki / East News / JAN GRACZYNSKI

Konferencja Episkopatu Polski. Koniec kadencji prezydium

Mówi ksiądz o współpracy części hierarchów ze Zjednoczoną Prawicą. Jak te osiem lat wpłynęło na wizerunek Kościoła?

Popieranie postaw antydemokratycznych spowodowało, że Kościół przestał być Kościołem dla wszystkich. Stał się wspólnotą dla jednego ugrupowania politycznego. Duża część ludzi odeszła z Kościoła. Być może w ten sposób utraciliśmy najbardziej twórczy element wspólnoty kościelnej.

Teraz gdy słyszę komentarze abp. Stanisława Gądeckiego, że w Polsce źle się dzieje, mam wrażenie, że nie rozumie on, że wychodzimy z bezprawia ku państwu prawa. To jest też przejaw tego, że ci najwyżsi w episkopacie, jeśli chodzi o funkcje administracyjne, do pewnego stopnia nie rozumieją sensu demokracji i wartości państwa prawa.

Co trzeba zrobić, by to zmienić?

Potrzebny jest głęboki rachunek sumienia. Wybranie nowych władz episkopatu na pewno nie wystarczy.

Trzeba odejść od dominującego w polskim Kościele klerykalizmu. To archaiczna wizja, która odstaje od synodalności odgrywającej coraz większą rolę w Kościele powszechnym. Przewiduje ona m.in. pluralizm poglądów i swobodę wypowiedzi.

Sam byłem przecież karany za to, że wyraziłem inną opinię niż jedna z komisji episkopatu. Rozstałem się z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, gdy wytoczono mi postępowanie dyscyplinarne.

Wszystko to, o czym wspomniałem, sprawia, że o tej dekadzie Kościoła w Polsce myślę jako o czarnych miesiącach i tygodniach, w których na moich oczach dokonywała się autodestrukcja Kościoła.

Konferencja Episkopatu Polski. Wybory nowego prezydium

Wkrótce przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski (KEP) przestanie być abp Gądecki. Jak ksiądz ocenia jego kadencje? W 2014 r. mówiło się o nim jako o "opcji umiarkowanej". Tymczasem przez tych 10 lat stał się twarzą opozycji wobec Kościoła Franciszka i jego reform.

Powiedziałbym, że nie jest wybitnym hierarchą. Umie kluczyć i zapędzać się w narożnik. Ktoś nawet powiedział, że abp Gądecki wbrew sobie przyłączył się do oponentów papieża Franciszka.

Przede wszystkim uważam, że nie rozumie współczesności. Tego, że Kościół nie jest muzeum. Siła ewangelizacji i siła nauczania społecznego polegają na tym, że Kościół ma coś do powiedzenia współczesnemu człowiekowi. Tymczasem abp Gądecki przemawiając na ingresie w Gdańsku, cytował stary tekst, według którego biskup jest głową, a świeccy ogonem. I że powołaniem głowy jest rządzić ogonem, a nie go słuchać. To wypowiedź poniżej poziomu przewodniczącego episkopatu, nawet wiejski proboszcz nie powinien tak mówić.

Kuriozalny był też list do bp. Georga Bätzinga. Przewodniczący polskiego episkopatu, który ma tyle własnych problemów, chciał interweniować w przebieg niemieckiej drogi synodalnej. Użył wówczas argumentu, że liczenie się z nowoczesnymi danymi naukowymi, zwłaszcza nauk społecznych, jest tak samo warte jak nauka, na której opierali się naziści.

To nie był dobry czas dla Kościoła. Abp Gądecki spowodował, że nasz Kościół jest odbierany jako Kościół nie tylko konserwatywny, ale po prostu ludzi wypowiadających się na szereg tematów, o których nie mają zielonego pojęcia.

Wymowne było też jego milczenie po ujawnianiu kolejnych skandali seksualnych. A także słynna konferencja KEP w 2019 r., podczas której abp. Jędraszewski powiedział, że "sformułowanie zero tolerancji ma charakter totalitarny".

Pamiętajmy jednak, że wówczas zabrał też głos abp Wojciech Polak, który przedstawił inne zdanie. Ukazał powagę zjawiska i zwrócił uwagę na los ofiar.

Chyba do dzisiaj nie dotarło do tej naszej klerykalnej świadomości, że księża wyrządzili wielką krzywdę młodym dziewczynom i młodym chłopcom. Przez zaniedbania biskupów ta krzywda była pogłębiania i w wielu przypadkach trwa do dzisiaj.

Ukrywanie tych problemów przez biskupów uderza przede wszystkim w ofiary. Prymas to rozumie i w mojej ocenie dużo dokonał, spotykając się z oporem ze strony części episkopatu.

Na czele episkopatu stali abp Gądecki i abp Marek Jędraszewski. Kto w tym duecie nadawał prędkości polskiemu Kościołowi?

Myślę, że się dopełniali. Na pewno w promowaniu tego stylu konfrontacyjnego Kościoła. Oczywiście abp Gądecki mógł się jawić bardziej jako gołąb, bo potrafił się również wycofywać. Natomiast abp Jędraszewski był raczej jastrzębiem.

Przypomnijmy, że po tej fatalnej wypowiedzi abp. Jędraszewskiego dotyczącej ludzi ze środowiska LGBT, wszyscy biskupi obecni na posiedzeniu KEP stanęli za nim murem. To wielka hańba dla polskiego Kościoła.

Pochodzę z Lubelszczyzny, gdzie szereg gmin ogłosiło się tzw. strefami wolnymi od LGBT. Słusznie uznano to za rodzaj segregacji, ale żaden z biskupów i proboszczów, nie protestował przeciwko temu. Przecież to była sytuacja bardzo analogiczna do tej, którą mieliśmy, gdy narastał nazizm. Zaczął się od piętnowania jednej grupy – Żydów.

Po doświadczeniach XX wieku, gdy piętnuje się jakąkolwiek grupę, pierwszą reakcją Kościoła powinno być przestrzeganie i krzyczenie, że to jest sprzeczne z chrześcijaństwem.

Podobnym skandalem były wydarzenia z Białegostoku. Abp Tadeusz Wojda użył sformułowania "Non possumus" w kontekście marszu równości, co zachęciło fanatyków religijnych i politycznych bojówkarzy do ataku na uczestników parady. To był naprawdę wielki skandal i Kościół nie wyciągnął z tego żadnego wniosku.

Wszystko razem wzięte sprawia, że duża część ludzi wierzących i poszukujących nie chce mieć nic już wspólnego z Kościołem katolickim.

Kościół w Polsce po wyborach parlamentarnych

Czy polski Kościół odnalazł się już w nowej rzeczywistości po 15 października 2023 roku? Wybory pokazały, że można wygrać bez jego poparcia.

I całe szczęście, bo Kościół nie jest od tego, żeby popierać jakąkolwiek partię.

Myślę, że to milczenie biskupów nie było spowodowane tym, że nagle politycznie zmądrzeli. Raczej działał strach przed rozliczeniami, które zapowiedziano.

Pierwsze miesiące nowego rządu pokazały, że będzie dochodzić do sporów. Choćby ws. praw reprodukcyjnych, katechezy w szkołach czy funduszu kościelnego.

Niewątpliwie. Kościół nie musi ulegać ideałom czy dążeniom lewicy, ale powinien rozumieć logikę demokracji, że prawo stanowi większość. I jeśli znajdzie się taka większość, to należy dyskutować na temat treści prawa i rozwiązań.

Właśnie to jest to, o czym mówię, że brak nam w Kościele tej zdolności do kompromisów i zrozumienia, jak bardzo zmienia się społeczeństwo. Nie można go traktować holistycznie.

Dzisiaj występują dużo wyraźniejsze podziały i Kościół nie może pretendować do tego, by mówić w imieniu jakiejś większości.

Przed jakimi zadaniami stanie nowe prezydium KEP? Czy uda się odmienić polski Kościół i np. wcielić w życie reformy papieża Franciszka – choćby tę o synodalności?

To powinna być pierwsza rzecz, bo mówimy o uczestnictwie polskiego Kościoła w procesie, który obejmuje cały Kościół.

Uważam, że potrzebny jest szczery raport o stanie Kościoła nad Wisłą. Zasygnalizowałbym również zmianę nastawienia z defensywnego na ewangelizacyjne, promujące ideały chrześcijańskie.

Konieczny jest też dialog z osobami poszukującymi, które na kilometr stronią od Kościoła. Rzeczą priorytetową jest również powołanie niezależnej komisji do spraw pedofilii, a także współpraca z państwową komisją.

Kluczowe będzie wypracowanie propozycji ułożenia na nowo relacji Kościół-państwo. Konieczna jest głęboka refleksja i zerwanie z uwikłaniem politycznym Kościoła.Same deklaracje, że Kościół jest neutralny, niczego nie wnoszą, gdy praktyka temu przeczy. Niezbędne jest wypracowanie innego modelu i myślę, że to jest odpowiedni moment, kiedy większość ugrupowań politycznych obecnej koalicji chce naprawić tę wadliwą relację Kościół-państwo.

Jaką rolę w nowym rozdaniu odegra kard. Grzegorz Ryś?

Jest wybitną osobowością polskiego Kościoła, ale z wybitnymi osobowościami jest tak, że muszą mieć również akceptację swoich współbraci. Sam jestem ciekawy, czy ją uzyska.

Niekoniecznie jednak kardynałmusi być przewodniczącym KEP. Niemieckiemu episkopatowi przewodniczy biskup, który jest ordynariuszem niewielkiej diecezji.

Kard. Ryśma już sporo obowiązków w Kościele powszechnym i to też jest ważne. Lubię go i cenię, ale też się boję o niego, bo czy można nałożyć tak dużo na jednego człowieka?

Zwykle przewodniczącym zostawał arcybiskup, ale dlaczego nie miałby nim być któryś z biskupów, który ma dużo energii, głęboką duchowość i zdolność do współpracy? Uważam, że to wystarczające cechy.