Podobieństwo nr 1 – zarówno Duda, jak i Komorowski byli kandydatami zastępczymi. Zgodnie z obowiązującą do niedawna logiką w wyborach prezydenckich startowali partyjni liderzy. Tradycję złamał Donald Tusk, który nie chciał wypuszczać z rąk lejców władzy. Jarosław Kaczyński zaś potrzebował kandydata młodego, który mógłby pokazać inne oblicze Prawa i Sprawiedliwości. Komorowski, przez wzgląd na, jak przyjęło się mówić, „sarmacki” wizerunek, pasował do modelu polskiej prezydentury. W prawyborach w Platformie pokonał Radosława Sikorskiego. Z kolei Andrzej Duda świetnie pasował do planu prezesa PiS.
Tak Duda, jak i Komorowski startowali do wyścigu o najwyższy urząd w państwie z drugiego szeregu. Kandydat PiS przybył z Brukseli, gdzie pełnił zdobyty w ub.r. mandat europarlamentarzysty; był także szefem kampanii tej partii w wyborach do PE. Bardziej nietypowa była sytuacja Komorowskiego, o którym w 2010 r., zanim przeniósł się do Belwederu, „Polityka” pisała, że „od kilku lat ma dość osobliwą pozycję człowieka niewtajemniczanego specjalnie w partyjne sekrety Platformy, stojącego nieco na uboczu, ale z uwagi na wizerunkowe cechy i ogólny ciężar gatunkowy zawsze branego pod uwagę przy obsadzie wysokich państwowych funkcji”.
Obydwaj są konserwatystami. Bronisław Komorowski przez kilka lat wykładał w seminarium duchownym, był współzałożycielem Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, ma piątkę dzieci. Andrzej Duda pochodzi z inteligenckiej, krakowskiej rodziny. Jest zwolennikiem referendów, ale nie w kwestiach światopoglądowych. Obaj w kręgu wielkiej polityki znaleźli się przed zdobyciem społecznego mandatu; Komorowski przed posłowaniem był szefem gabinetu ministra Aleksandra Halla, odpowiedzialnego w rządzie Tadeusza Mazowieckiego za kontakty z organizacjami politycznymi i stowarzyszeniami, a także wiceministrem obrony narodowej. Duda zaś pełnił funkcję wiceministra sprawiedliwości i podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Reklama
Żaden nie zakładał, że zrobi karierę w polityce. Duda na swoim portalu wspomina, że miał pójść w ślady rodziców i robić karierę akademicką. Komorowski w wywiadzie rzece „Zwykły polski los” wspomina, że w 1989 r. zastanawiał się nad założeniem biznesu (produkcja brykietów z trocin), na wszelki wypadek odnowił też na 1989 r. umowę z seminarium. Kiedy jednak pojawiły się sprzyjające okoliczności, obydwaj nie byli w stanie powstrzymać się przed pójściem w politykę.
Duda do polityki trafił tylnymi drzwiami. W 2005 r. Przemysław Gosiewski zlecił Arkadiuszowi Mularczykowi (wtedy w PiS) przygotowanie projektu ustawy lustracyjnej. Mularczyk szukał specjalisty od prawa administracyjnego. – Przyjaciel wspomniał o swoim znajomym Dudusiu i tak doszło do spotkania – opowiada Mularczyk. Przez Mularczyka Duda poznał Ziobrę, który zaproponował mu funkcję wiceministra.
Kiedy PiS przegrał wybory w 2007 r., powrót na uczelnię nie był dla Dudy łatwy. Dla części środowiska akademickiego praca przy ustawie lustracyjnej, którą ostro potraktował Trybunał Konstytucyjny, nie była dobrą rekomendacją. – Wtedy poprosiłem Zbyszka, by zarekomendował go w Kancelarii Prezydenta. Nie miał łatwo w kancelarii, bo był tam Misiek Kamiński, który mu uprzykrzał życie – opowiada Mularczyk. Dudę ukształtowała bliska współpraca z braćmi Kaczyńskimi. Zżył się z nimi tak mocno, że kiedy Ziobro zakładał Solidarną Polskę, został w PiS. Gdyby z nim poszedł, dzisiaj dryfowałby na peryferiach polityki. A tak odejście Ziobry utorowało Dudzie drogę na szczyty.
Tym, co różni Dudę i Komorowskiego, jest głównie karta opozycyjna wynikająca z różnicy wieku. Szef krakowskich struktur PO w „Gazecie Wyborczej” tak wspominał licealne lata Dudy: „Mieliśmy go za harcerzyka. Podpisywał się pod petycjami w sprawie wolnych wyborów, ale na bezpośrednie starcie nigdy nie szedł, to nie był jego żywioł”. Komorowski zaś w liceum poszedł na pierwszą manifestację, żeby w marcu 1968 r. rzucać petardami w milicję. Trzy lata później zaliczył pierwsze aresztowanie, kiedy Służba Bezpieczeństwa wkroczyła na spotkanie Grupy Włóczęgów, klubu dyskusyjnego założonego m.in. przez Antoniego Macierewicza. Potem zakładał opozycyjne wydawnictwa, angażował się w Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, był internowany w Jaworzu razem z m.in. Bronisławem Geremkiem i Stefanem Niesiołowskim. Potem przez siedem lat wykładał historię w seminarium duchownym w Niepokalanowie.
Komorowski wspomina w „Zwykłym polskim losie”, że propozycję pracy rządowej dostał tuż po powstaniu rządu Mazowieckiego. – Siedziałem akurat w drukarni podziemnej. Informację o tym, że minister Hall szuka ze mną kontaktu i numer telefonu dostałem od Janka (Jana Dworaka, obecnego szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – red.) – opowiada Komorowski. Razem z Hallem zakładał potem Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, razem przeszli też do Akcji Wyborczej Solidarność. Do PO, partii, której zawdzięcza stanowisko głowy państwa, wstąpił w 2011 r.