Kontenery z przemycaną bronią wyładowano i Francop wyszedł z izraelskiego portu Aszdod. Siły izraelskie twierdzą, że broń, ukryta w 36 kontenerach, pochodziła z Iranu i była przeznaczona dla libańskiego Hezbollahu. Hezbollah jednak zdecydowanie temu zaprzeczył.

Reklama

Kapitan statku Francop jest Polakiem. Władze izraelskie są przekonane, że nic nie wiedział o przemycie broni. Statek, należący do niemieckiego przedsiębiorstwa żeglugowego Gerd Bartels, został dwa miesiące temu wynajęty przez cypryjską firmę United Feeding Services (UFS), a płynął pod banderą karaibskiej Antiguy.

Gazeta "Jerusalem Post" cytuje anonimowego przedstawiciela UFS, który powiedział: "Załodze ani kapitanowi nie wolno otwierać kontenerów. Są informowani o ich zawartości przez służby celne w porcie, w którym dokonano załadunku. Odpowiedzialność spoczywa na służbie celnej w tym porcie".

Według "Jerusalem Post" Francop wypłynął we wtorek z Limassol na Cyprze. Miał zawinąć do Bejrutu, a następnie do syryjskiej Latakii. Siły izraelskie są przekonane, żeIran, wspierający Hezbollah, zaczął przerzucać broń drogą morską, ponieważ droga lądowa zrobiła się zbyt trudna. Uważa się, że w przeszłości Irańczycy wykorzystywali już statki handlowe do przemytu broni.

"Zadaliśmy bolesny cios Iranowi, Syrii i Hezbollahowi" - powiedział Rani Ben-Jehuda, wyrażając zarazem przekonanie, że "wojna przemytnicza" będzie trwała jeszcze długo.