Rada Etyki Mediów zarzuciła, że "Jan Pospieszalski naruszył zasady obiektywizmu, szacunku i tolerancji".

"Szczera i jak najwierniejsza próba uchwycenia fenomenu narodowej żałoby wywołuje tak histeryczną reakcję, ponieważ ludzie odważyli się mówić słowa, które są oskarżeniem świata mediów i polityki" - odpowiada Pospieszalski w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl.

Reklama

Bardzo boli go zarzut braku tolerancji. "Przejawem skrajnej nietolerancji jest właśnie zalew krytyki pod adresem naszego filmu i jego bohaterów. Okazało się, że wypowiedzi ludzi artykułujące inny, ignorowany często punkt widzenia, budzą u niektórych paniczny lęk, dlatego trzeba to zakrzyczeć. Ta sytuacja udowadnia słabość polskiej debaty publicznej i to raczej powinno być przedmiotem troski REM" - podkreśla publicysta telewizji publicznej.

"Jestem zdziwiony, że fakt, iż ludzie otrzymali podczas żałoby narodowej możliwość wypowiadania swoich opinii na antenie TVP wywołuje tak negatywne reakcje. Nie rozumiem sensu takiej nagonki" - dziwi się Jan Pospieszalski.

Rada Etyki Mediów w swoim oświadczeniu podkreśliła, że było bardzo dużo negatywnych reakcji widzów po wyemitowaniu filmu Ewy Stankiewicz i Pospieszalskiego w telewizji publicznej.

Reklama