"Moja lekarka prowadząca wykryła raka w bardzo wczesnym stadium, więc na szczęście rokowania są pomyślne" - opowiada "Faktowi" dziennikarz. Walka z ziarnicą złośliwą, czyli nowotworem układu odpornościowego, będzie ciężka, ale nie przeraża go. "Jak to pani doktor powiedziała: Zmiażdżymy gada!” - zapowiada pan Andrzej, który nie ma najmniejszego zamiaru poddać się chorobie.

Reklama

O pierwszym ataku śmiertelnej choroby Turskiego "Fakt" pisał ponad trzy lata temu. Lekarze wykryli wówczas u niego chłoniaka, czyli nowotwór, który atakuje przede wszystkim węzły chłonne. Prezenter zniknął z wizji we wrześniu 2004 roku i natychmiast podjął leczenie. Podobnie jak teraz, był pełen optymizmu, mimo że początkowe rokowania lekarzy były złe. Wygrał. W lutym 2005 roku, po paru miesiącach kuracji chemią, pan Andrzej triumfalnie oznajmił na łamach Faktu: "Właśnie wróciłem od lekarza, mój organizm pokonał chorobę!"

Dziennikarz wrócił do pracy i gdy już zdążył zapomnieć o koszmarze nowotworu, ten zaatakował po raz drugi. Ktoś inny mógłby się załamać, ale pan Andrzej nie boi się choroby. Wszak miał z nią już do czynienia, a dodatkowo dzięki szybkiemu zdiagnozowaniu remisji można było podjąć natychmiastowe leczenie. Na szczęście jego choroba nie wymaga hospitalizacji. Na zabiegi chemioterapii przyjeżdża do szpitala raz na dwa tygodnie. "Chemię będę miał do końca kwietnia albo nawet do końca czerwca, jeszcze nie wszystko wiadomo. W piątek wziąłem pierwszą. Rano przychodzę, dostaję chemię i do domu" - opowiada "Faktowi" Turski.

Choć po takim zabiegu przez dzień lub dwa czuje się gorzej, dziennikarz jest w dobrej formie. Tym razem pan Andrzej nie ma nawet zamiaru rezygnować z pojawiania się w "Panoramie". Teraz już wie, jak jego organizm reaguje na chemioterapię. "Nie schodzę z anteny, bo może tylko troszkę przerzedzą mi się włosy, jak za pierwszym razem. I to wszystko" - stawia sprawę jasno prezenter.

Reklama

W walce z chorobą wspierają go najbliższe osoby, czyli żona Zofia i córka Ula, które były dla niego największym oparciem również podczas pierwszej walki z nowotworem. Wieść o nawrocie raka przyjęły tak jak lekarka Turskiego - nie załamały się ani trochę. Wręcz przeciwnie. My też trzymamy kciuki za pana Andrzeja i życzymy z całego serca, by tak jak trzy lata temu, szybko zwalczył chorobę - czytamy w "Fakcie".