"To typowy los przestępcy. Najpierw, gdy noga mu się powinie, pada łupem prawników. Oczyszczą jego konta do zera. Następnie, po kilku latach rzuca go partnerka, żona. Każdy z nich powinien to sobie wkalkulować już na samym starcie kariery" - śmieje się doświadczony oficer CBŚ.

Do aresztu "Słowika" dotarły informacje, że jego żona spotyka się z innym mężczyzną. Potem sama powiedziała mu to podczas widzenia w cztery oczy. "Jej nowy mężczyzna z pewnością ma duże pieniądze. Oficjalnie jest biznesmenem, nieoficjalnie podejrzewamy go o czerpanie zysków również z nielegalnych przedsięwzięć. Ale to są jedynie podejrzenia" - przyznaje oficer z komendy głównej policji.

Dotąd Monika Z. często i wylewnie demonstrowała swoje przywiązanie i uczucia do bossa mafii pruszkowskiej. Wielokrotnie w wywiadach opowiadała o tym, jak się poznali, jak wspólnie żyli.

"Andrzej trzymał mnie z dala od swojego życia. Nic nie mówił o interesach. Nie naraziłby mnie na jakiekolwiek zło, nie powierzyłby tajemnic, przez które mogłabym trafić do więzienia. Jestem matką jego dziecka, muszę być przy Dawidzie, żeby go wychować. Do dziś nie zdobyłam się na odwagę, by powiedzieć synowi prawdę o Andrzeju. Wciąż przekonuję go, że tato jest w pracy, ale nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego z tej pracy tak długo nie wraca. Mam świadomość, że gdy za rok Dawid trafi do szkoły, koledzy brutalnie uświadomią go, kim jest jego ojciec - <Słowik>. Muszę ich uprzedzić, ale wiem, że bez pomocy psychologa nie dam rady" - wyznała Ewie Ornackiej i Piotrowi Pytlakowskiemu, autorom książek o polskiej mafii.

Blisko 40-letnia Monika to atrakcyjna, pachnąca doskonałymi perfumami kobieta. Nigdy nie pozwalała sobie na nieschludny wygląd, nawet o samym poranku. "Zawsze wyglądała świetnie. Nawet, gdy pukaliśmy do niej o szóstej rano" - mówi policjant.

Jest również niezwykle sprytna. Gdy w 2001 r. jej mąż wymknął się z obławy na bossów gangu pruszkowskiego, nie doprowadziła policjantów do niego. Kluczyła po Europie, nim ostatecznie spotkała się z najbardziej poszukiwanym wtedy polskim przestępcą. Ostatecznie policjanci wytropili go w Hiszpanii.

Po powrocie do kraju towarzyszyła mu na każdej rozprawie. Stale przekonywała o jego niewinności: "Wiem, że Andrzej nikogo nie skrzywdził, tymczasem skrzywdzono jego rodzinę" - opowiadała.