Jak poinformował PAP we wtorek rzecznik podkarpackiej policji podkom. Paweł Międlar, zatrzymanych zostało pięciu ochroniarzy.
"Niedawna powódź, która przeszła m.in. przez powiat dębicki, poważnie ograniczyła dostęp do magazynów i hal jednej z firm. Jej kierownictwo, obawiając się kradzieży, zatrudniło dodatkowych pracowników ochrony z firmy, która już wcześniej pilnowała bram wjazdowych do zakładu. Okazało się, że osoby wynajęte do pilnowania zakładu przed szabrownikami same rabowały towar" - dodał.
Jak podkreślił Międlar, na trop złodziei wpadli policjanci z Dębicy. Zaznaczył przy tym, że nikt z pokrzywdzonej firmy nie złożył zawiadomienia o kradzieżach. "Nikomu nie przyszło do głowy, by sprawdzać zaufanych dotąd pracowników ochrony" - powiedział.
Z ustaleń policji wynika, że ochroniarze mieli dostęp do wszystkich pilnowanych pomieszczeń. W hurtowni odłączony był dopływ prądu ze względu na zalanie, co sprawiło, że nie działał monitoring. Ochroniarze o tym wiedzieli i skorzystali z okazji. Ukradli z hurtowni części samochodowe i akcesoria motoryzacyjne warte kilka tysięcy złotych. Skradzione rzeczy wywozili z firmy służbowymi samochodami.
Policjanci przeszukali domy i mieszkania zatrzymanych ochroniarzy, w których odnaleźli sporą część skradzionych rzeczy. Policja nie wyklucza, że w proceder mogło być zamieszanych nawet kilkanaście osób, dlatego możliwe są dalsze zatrzymania.
Jak zaznaczył Międlar, podczas prowadzonych przez policję czynności zarząd firmy, która zatrudniała nieuczciwych ochroniarzy, współpracował z policjantami. Ochroniarze, którzy złamali prawo, stracą pracę.