CBA poprosiło resort edukacji, by ostrzegł wszystkich zainteresowanych przed takimi nieuczciwymi praktykami.
Firmy IT mają o co walczyć: na cyfryzację trochę ponad 400 szkół państwo przeznaczyło 40 mln zł. Kolejne 11 mln zł mają dołożyć samorządy. Maksymalna kwota, którą może otrzymać placówka, to 200 tys. zł. Nic dziwnego, że część firm chce z tego tortu coś uszczknąć. Jednak jak się okazuje, nie zawsze ich starania są legalne.
Do dyrektorów przyszły zgłoszenia od firm, w których chwaliły się one, że mogą pomóc przygotować przetarg, bo mają rekomendacje wojewodów i MEN. Oferta ta zdziwiła dyrektorów, którzy weryfikowali u nas te informacje – opowiada urzędnik jednej z gmin. On ten fakt automatycznie zgłosił do CBA, bo oczywiście żadna firma nie otrzymała rekomendacji. I jest to jedynie zabieg w celu dopuszczenia do przygotowania specyfikacji, która by gwarantowała wygraną konkretnej firmy.
Problem w tym, że takie instytucje żerują na niewiedzy dyrektorów szkół. Firmy przychodzą i gwarantują, że przygotują za darmo wnioski, ale de facto proponują bardzo konkretny sprzęt albo przygotowują taką specyfikację, która jest ustawiona pod konkretną firmę, a urzędnicy nie potrafią tego wyłapać – mówi Piotr Jackowiak, pełnomocnik prezydenta Słupska ds. społeczeństwa informacyjnego. Dodaje, że firmy też często sugerują, że aktualnie używane oprogramowanie nie będzie pasować do danego sprzętu i "podpowiadają" na jakie je zmienić. Na koniec proponują przygotowanie studium wykonalności, które oczywiście nie jest obiektywne i uwzględnia konkretną firmę.
Reklama
Sygnałów o podobnych działaniach było na tyle dużo, że sprawą zajęło się już CBA. Zarekomendowaliśmy, by MEN przeprowadziło akcję informacyjną i ostrzegło przed takimi działaniami - mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Zdarza się też, że potencjalni wykonawcy działają w granicach prawa, ale ich propozycje mogą wprowadzić w błąd. Przykład: na stronie jednej z firm doradczych pod zakładką "cyfrowa szkoła" pojawia się napis „lista pomocy dydaktycznych opisanych w projekcie rozporządzenia” – a poniżej laptopy konkretnych firm, konkretne typy tablic interaktywnych czy oprogramowania. Tymczasem MEN oczywiście w swoim rozporządzeniu żadnych nazw firm nie wymienia, a tak skonstruowana lista może to sugerować. Na stronie znajduje się też arkusz kalkulacyjny – a tam w każdej rubryce konkretny sprzęt z podaną od razu ceną.
Eksperci dodają, że MEN powinno nie tylko ostrzegać, lecz także pomóc. Samorządy są w trudnej sytuacji, bo nie mają doświadczenia w takiego rodzaju przetargach. Sposobem na ominięcie takich pułapek mogłaby być m.in. jak największa jawność przy przetargu. Nie tylko samo ogłoszenie powinno być wywieszone w Biuletynie Informacji Publicznej, lecz także wykaz wszystkich oferentów, notatki ze spotkań z nimi, a także po rozwiązaniu przetargu dokładny opis, która firma co i w jakiej kwocie oferowała – tłumaczy Jarosław Żeliński, analityk przetargów IT.