Przeprowadzone w toku śledztwa czynności w sposób nie budzący wątpliwości wykluczyły, aby ktokolwiek namawiał prokuratora wojskowego do samobójstwa bądź też udzielał mu w tej mierze pomocy - poinformował szef WPO płk Ireneusz Szeląg.
Dodał, że ze zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej, balistyki, jak też ekspertyz powołanych psychiatry i psychologa jednoznacznie wynika, że zdarzenie należy potraktować jako usiłowanie targnięcia się na własne życie. Czyn taki nie podlega ściganiu karnemu - podkreślił Szeląg.
Podał, że w śledztwie przesłuchano wszystkie osoby, które były świadkami zdarzenia bądź też mogły posiadać wiedzę co do jego przyczyn. Zamówiono opinie biegłych; wykorzystano także wszelkie dostępne nagrania z miejsca zdarzenia. Informacje pozyskane z relacji świadków pozytywnie zweryfikowano danymi uzyskanymi od operatorów telekomunikacyjnych i operatorów korespondencji elektronicznej - dodał Szeląg.
Postanowienie jest nieprawomocne. Prawo złożenia zażalenia ma sam Przybył, który ma status pokrzywdzonego. Kopia decyzji prokuratury zawierająca szczegółowe uzasadnienie faktyczne i prawne zostanie doręczona pokrzywdzonemu - podał Szeląg.
W dniu postrzelenia się płk. Przybyła Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Poznaniu wszczęła śledztwo, później przekazane do WPO w Warszawie. Postępowanie prowadzono na podstawie art. 151 Kodeksu karnego, który stanowi: Kto za namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze więzienia od 3 miesięcy do lat 5. Artykuł ten stosuje się zazwyczaj w śledztwach dotyczących samobójstw. Śledztwo umorzono wobec stwierdzenia niepopełnienia przestępstwa z art. 151.
Podczas konferencji 9 stycznia płk Przybył odnosił się do medialnych zarzutów o złamanie prawa w postępowaniu co do przecieku ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Przed konferencją uprzedził dziennikarzy, że między jego wystąpieniem a pytaniami nastąpi krótka przerwa, bo będzie chciał przewietrzyć salę. Po wyjściu dziennikarzy strzelił do siebie, raniąc się w policzek.
Dzień później prokurator powiedział PAP, że próbował popełnić samobójstwo, bo bronił honoru ludzi, których znał i którzy świetnie pracują. Zaznaczał, że chciał, aby prokuratura wojskowa przetrwała pod dowództwem gen. Krzysztofa Parulskiego - ówczesnego naczelnego prokuratora wojskowego.
W lutym Parulskiego na tym stanowisku zastąpił płk Jerzy Artymiak. Powodem tej decyzji była - jak informowała Prokuratura Generalna - publiczna i spektakularna krytyka Parulskiego wobec szefa PG Andrzeja Seremeta, co prokurator generalny uznał za sytuację nie do zaakceptowania w kontekście zapewnienia sprawnego funkcjonowania hierarchicznej struktury, jaką jest prokuratura.
Po postrzeleniu się Przybył przebywał w klinice psychiatrycznej, którą opuścił na własne życzenie. W czerwcu Krajowa Rada Prokuratury zgodziła się na przeniesienie go w stan spoczynku, o co wnosił on ze względów zdrowotnych.