Sąd uwzględnił opinię lekarzy, którzy stwierdzili taką niezdolność i wyłączył Siwickiego z procesu w tej sprawie, a postępowanie wobec niego zawiesił. Jest on m.in. po zawale i udarze.
Zarazem sam proces przekazano sądowi powszechnemu - bo dwaj pozostali oskarżeni przez pion śledczy IPN nie byli generałami wojska, lecz cywilnych służb specjalnych i jako tacy nie podlegają sądom wojskowym. Chodzi o b. wiceszefa MSW gen. Władysława Ciastonia i b. dyrektora z MSW gen. Józefa Sasina.
W październiku sąd dostał zamówioną opinię lekarzy o stanie zdrowia Siwickiego. Biegli z katedry medycyny sądowej uznali, że w obecnym stanie zdrowia istnieją medyczne przeciwwskazania do udziału oskarżonego w czynnościach w siedzibie sądu. Zdaniem biegłych możliwe jest prowadzenie czynności w miejscu zamieszkania oskarżonego, z ograniczeniem ich do dwóch godzin dziennie. Lekarze dodali, że wiek i stan badanego nie rokują poprawy i jest możliwe pogorszenie jego zdrowia.
W czwartek sędzia Tomasz Krajewski uznał, że jest to w myśl prawa długotrwała przeszkoda, uniemożliwiająca sądzenie oskarżonego. O zawieszenie sprawy wnosił obrońca Siwickiego.
Sędzia dodał, że sprawę dwóch pozostałych podsądnych należy przekazać Sądowi Rejonowemu dla Warszawy-Mokotowa, właściwemu dla czynów popełnionych w siedzibie MSW przez osoby nie będące w dacie czynu żołnierzami.
IPN i pokrzywdzeni w sprawie mogą się odwołać od postanowienia WSO ws. zawieszenia sprawy Siwickiego oraz co do przekazania sprawy pozostałych sądowi powszechnemu.
W sierpniu Sąd Najwyższy uchylił decyzję WSO z czerwca, który - uwzględniając wniosek obrony - zwrócił wtedy IPN do uzupełnienia sprawę Siwickiego, Ciastonia i Sasina. Od tamtej decyzji odwołali się IPN i pokrzywdzeni w sprawie. SN przyznał im rację, uznając za błędne postanowienie WSO stwierdzające, że śledztwo IPN miało "istotne braki", których sąd nie mógłby naprawić.
WSO uznał w czerwcu, że IPN uniemożliwił całej trójce złożenie wyjaśnień, choć mieli oni taki zamiar oraz pozbawił Ciastonia możliwości złożenia wniosku o zapoznanie się z aktami sprawy. Za najważniejszy brak śledztwa sąd uznał niepowołanie przez IPN biegłych lekarzy, aby ustalili, czy skarżący się na złe zdrowie Siwicki w ogóle może być sądzony.
Siwicki był jednym z oskarżonych przez IPN w sprawie wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 r. Jego sprawę wyłączono z tamtego procesu w 2009 r. - gdy przeszedł zawał i śmierć kliniczną - do odrębnego postępowania (jego sprawa jest zawieszona). Zdaniem WSO dokumentacja medyczna Siwickiego z tamtego procesu stwierdzająca, że nie może być on sądzony, bo nie ma rokowań na poprawę jego zdrowia, obligowała IPN do powołania biegłych lekarzy.
IPN, oskarżając generałów, stwierdził, że rzekome ćwiczenia były tylko pretekstem do odizolowania działaczy opozycji, co łączyło się z ich szczególnym udręczeniem. Na przełomie 1982-83 spędzili oni trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach; dostali stare buty i mundury; zlecano im też różne - najczęściej nieprzydatne - zadania, jak np. kopanie rowów. Według IPN warunki były tam surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.
Przesłuchany w IPN jako świadek gen. Wojciech Jaruzelski zeznał, że ćwiczenia odbywały się w ramach istniejącego porządku wojskowego. Przyznał, że powołanie działaczy opozycji na te ćwiczenia było mniejszym złem. Dodał, że instytucja internowania już wtedy wygasła, a forma ćwiczeń była mniej restrykcyjna. B. szef MSW gen. Czesław Kiszczak zeznał, że izolując "element ekstremalny", władza chciała "zachować spokój w państwie; nie doprowadzić do strajków, rozlewu krwi". IPN nie znalazł dowodów, by w tej sprawie stawiać zarzuty Jaruzelskiemu i Kiszczakowi.
88-letni Ciastoń (b. wiceszef MSW) został w latach 90. oskarżony o sprawstwo kierownicze zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez oficerów SB w 1984 r. Z braku wystarczających dowodów winy był dwa razy uniewinniany przez warszawski sąd - w 1994 i 2002 r. 78-letni Sasin był m.in. szefem departamentu MSW, który zajmował się ochroną gospodarki.
W śledztwie żaden z trzech oskarżonych nie przyznał się do zarzutów. Grozi za nie do 10 lat więzienia.