Wątpliwości budziły powiązania Marka Goliszewskiego z jego promotorem, prof. Andrzejem Zawiślakiem, który przyznawał się do przyjaźni z szefem BCC oraz między BCC a Wydziałem Zarządzania UW. Goliszewski zasiada w Radzie Biznesu przy wydziale zarządzania.

Reklama

Pracę doktorską "Wpływ sposobu organizacji dialogu społecznego na efekty gospodarcze" szef BCC obronił tam w czerwcu 2014 roku.

Ostatecznie o przyznaniu mu tytułu doktora musiała jednak zdecydować Rada Wydziału Zarządzania UW. I zdecydowała się tego robić. Za nadaniem tytułu doktora szefowi BCC głosowały trzy osoby, przeciw było 26 osób, a cztery wstrzymały się od głosu.

Jako pierwsi sprawie nadali rozgłos studenci. Okazało się bowiem, że praca doktorskaMarka Goliszewskiego liczyła 187 stron, z czego zaledwie 50 było właściwą pracą naukową. Na pozostałą część składały się rekomendacje i bibliografia. Praktycznie nie było tam przypisów, a szef BCC nie przeprowadził żadnych badań empirycznych. Studenci urządzili happening z publicznym czytaniem zakwestionowanego doktoratu.

Goliszewski to tylko jeden z przykładów ludzi, którzy wykorzystując swoje pieniądze oraz wpływy próbują "załatwić sobie" stopień naukowy. Robią to nie po to by wnieść coś istotnego do dorobku szeroko pojętej nauki, ale po to by móc dodrukować sobie na wizytówce dwie dodatkowe literki przed nazwiskiem - głosili organizatorzy happeningu.

Sam Goliszewski w rozmowie z "GW" zapewniał, że "nie ma mowy o żadnym kumoterstwie". - Cieszę się, że o tym się mówi, bo zależało mi, żeby w Polsce toczyła się dyskusja o dialogu społecznym - mówił gazecie i zapewniał, że praca jest efektem dwóch lat mrówczej pracy.