Największe straty bobry wyrządzają w rejonach rzek Słupia, Łupawa i Łeba. Zwierzaki zasiedlają nawet tereny w pobliżu miast. Jakiś czas temu widziano je w lasach wokół gdańskiej Oliwy. Wędkarze i hodowcy ryb są przerażeni. "Wyrządzają ogromne straty" - mówi Teodor Rudnik, prezes zarządu okręgowego Polskiego Związku Wędkarskiego w Słupsku. "Nie chodzi tylko o to, że żerują w rzekach. Bobry uwielbiają również ryby z naszych stawów hodowlanych. Po prostu niszczą cały narybek" - wylicza Rudnik.

Reklama

Dodaje, że słyszał o pomyśle wyłapywania i wywożenia bobrów nie tylko do polskich rezerwatów przyrody, ale i za granicę, na przykład do krajów skandynawskich. Taką możliwość rozważają urzędnicy wydziału środowiska i rolnictwa Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku. "To nie będzie jednak łatwe. Potrzeba certyfikatów, pozwoleń, sterty dokumentów i umów międzynarodowych" - wylicza Michał Targowski, dyrektor ogrodu zoologicznego w gdańskiej Oliwie.

Jeśli urzędnicy wojewody nie zdecydują się na przeprowadzkę bobrów, być może zdecydują się na odstrzał części osobników. Ale skuteczność takiej akcji będzie niewielka - na miejsce zabitej bobrzej rodziny natychmiast sprowadzi się następna. "jedynym rozwiązaniem, aby ochronić stawy hodowlane przed bobrami, jest stawianie ogrodzeń. Oczywiście wszystkim, którzy ponieśli straty, wypłacamy też odszkodowania. To w zasadzie wszystko, co możemy robić, dopóki te zwierzęta są pod ścisłą ochroną" - mówi Danuta Makowska, szefowa wydziału środowiska i rolnictwa w urzędzie wojewódzkim.

Wygląda więc na to, że bobry dalej będą rozrabiały na Pomorzu ku utrapieniu lokalnych samorządów bombardowanych skargami od wędkarzy. "Władze województwa zawsze zasłaniają się przepisami i zakazują jakichkolwiek samodzielnych działań" - denerwuje się Leszek Winklas, zajmujący się sprawami rolnictwa w Urzędzie Gminy w Smołdzinie.

Tymczasem populacja bobrów tak się rozrosła, że gryzonie przestały być gatunkiem zagrożonym wyginięciem. Naukowcy dowodzą wręcz, że nie jest konieczna ich całoroczna ochrona. Jednocześnie podkreślają jednak, że warto chronić żeremia, bo bobry potrafią być pożyteczne. Budując tamy, chronią las przed suszą i przed pożarami. Z długoletnich badań prowadzonych przez Instytut Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego wynika, że w Polsce tylko trzy procent tych zwierzaków powoduje szkody.



Katarzyna Tekień: Władze Słupska rozważają przeniesienie kłopotliwych bobrów za granicę. Jak zwierzęta zniosą tę przeprowadzkę?
ANDRZEJ CZECH:
Przenosiny na obce terytorium są dla zwierząt bardzo stresującym wydarzeniem, dlatego powinny być ostatecznością. Obecnie raczej odchodzi się od takiego rozwiązania, bo jest ono mało skuteczne. Nawet jeśli wyłowimy bobry z terenu, gdzie wyrządzają szkody, to owo miejsce szybko znajdzie nowych mieszkańców i problem powróci. Jeżeli jednak przenosiny bobrów są niezbędne, należy przeprowadzać je z głową. Tylko przeprowadzka całej bobrzej rodziny ma sens, gdyż są to zwierzęta z reguły monogamiczne i silnie przywiązane do krewnych.
Dorosłe bobry poradzą sobie w pojedynkę na obcym terytorium i po jakimś czasie założą nową rodzinę. Co prawda, jak wspomniałem, są to gryzonie raczej monogamiczne, ale gdy nie będą miały innego wyjścia, znajdą partnera nawet za granicą. Bardziej obawiam się o młode bobry, poniżej 2. roku życia. Mogą one nie przetrwać bez pomocy rodziców.

Czy zagraniczna rodzina bobrów może zaadoptować młodego osobnika z Polski?
Niespokrewnione bobry są czasem włączane w poczet rodziny, ale zdarza się to niezwykle rzadko.

Jaka będzie reakcja zagranicznych bobrów na gości z Polski?
Obawiam się, że polskie bobry nie spotkają się z ciepłym przyjęciem za granicą. Zwierzęta są silnie terytorialne, oznaczają miejsce zamieszkania wydzielaną z gruczołów substancją o zapachu piżma. Wkroczenie intruza do siedliska bobrzej rodziny może skończyć się krwawą walką.

Jeśli bobry przywiązują się do zamieszkiwanego terytorium, to może polskie zwierzęta powrócą z emigracji do kraju?
Bobry potrafią przemierzyć nawet kilkaset kilometrów w poszukiwaniu miejsca zamieszkania. Jeżeli gryzonie znajdą połączenie wodne z Polską, to niewykluczone, że powrócą z przymusowej emigracji.

dr Andrzej Czech jest biologiem Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego