Poszło o drobnostkę. 15-letni Patryk Łabuda jak zwykle rano szedł do szkoły. Niebiesko-biały szalik ledwie było widać spod wysoko zapiętej kurtki. Ale jadący rowerem ulicą Dworcową 16-letni Tomasz R. zauważył wroga. Rzucił rowerem, podbiegł do wystraszonego nastolatka - opisuje "Fakt".
"Nie będziesz ze mną cwaniakował" - krzyknął w stronę Patryka i zaczął go okładać pięściami. Bił z całej siły, kopał i uderzał pięściami tak, że zaskoczony Patryk nawet nie zdołał się bronić. Padł na chodnik i próbował rozpaczliwie zakrywać rękami głowę. Ale ciosy były coraz mocniejsze. Tomasz R. wpadł w furię, skakał po głowie Patryka, wykrzykując wulgarne słowa. Z ust masakrowanego chłopca ciekła krew. Jego kat uspokoił się dopiero wtedy, gdy ciałem Patryka wstrząsnęły drgawki. Wtedy wsiadł na rower i pojechał przed siebie - pisze "Fakt". Dopiero po jakimś czasie przechodzień zlitował się nad nieprzytomnym chłopakiem leżącym na chodniku i wezwał karetkę. Patryk trafił do szpitala.
Policja szybko schwytała Tomasza R. dzięki kamerom monitoringu w sklepie Avans. Gdy policjanci zatrzymali brutalnego nastolatka, ten rozpłakał się jak dziecko. Ale dzieckiem nie jest. Już siedem razy za podobne napady był karany, kilka miesięcy spędził nawet w ośrodku poprawczym. Policjanci myśleli, że tym razem trafi tam na długo. Tymczasem żorski sąd dla nieletnich puścił go wolno, bo nie ma miejsc w placówkach wychowawczych. Tomasz R. szybko otarł łzy i wyszedł na miasto, śmiejąc się policjantom w twarz - bulwersuje się "Fakt".
Tymczasem Patryk może być kaleką do końca życia. Ma wstrząsu mózgu, problemy z pamięcią. Jego mama Barbara Łabuda cały czas jest przy nim.
"Zastanawiam się, jaka nienawiść musi drzemać w oprawcy mojego dziecka, że wyrządził mu tak straszną krzywdę" - mówi "Faktowi" zrozpaczona kobieta.