Kuba nie rozumie, dlaczego musi stawić się w sądzie w charakterze świadka. Boi się, że pójdzie do więzienia - pisze bulwarówka. A wszystko przez prezydenta Pabianic Zbigniewa Dychto. Jego pracownicy chcą eksmitować rodzinę Kuby z pustostanu, który państwo Matyśniakowie zagospodarowali.

Reklama

Listonosz przyniósł Matyśniakom cztery wezwania do sądu. Po jednym dla każdego z rodziców, a kolejne dwa dla dzieci - Kuby i Pauliny - ujawnia "Fakt". Chłopiec z początku był zaciekawiony. Kiedy jednak tata odczytał wezwanie, chłopiec się rozpłakał.

Nie rozumie jeszcze, co to sprawa cywilna, a co karna - pisze bulwarówka. Procesy oglądał tylko w telewizji. Widział skazańców w kajdanach po surowych wyrokach. "To jakiś absurd" - denerwuje się tata chłopca. "Urzędnicy mogliby oszczędzić naszym dzieciom stresu.

Przecież one nie są niczemu winne" - dodaje. Podczas pierwszej rozprawy sędzia może podjąć decyzję, by Kuby jednak nie przesłuchiwać. Ale chłopiec i tak musi się na nią stawić.

Reklama