p

Andrzej Nowak*

O realistycznej polityce wschodniej

Działania prezydenta Kaczyńskiego na polu naszej polityki wschodniej przedstawia się niekiedy jako niebezpieczną ekstrawagancję. W istocie stanowią one kontynuację długiej linii myślenia i działania, na której bezpośrednim poprzednikiem obecnego prezydenta okazał się... Aleksander Kwaśniewski - przynajmniej w ostatnim istotnym geście jego polityki zagranicznej, jakim było poparcie udzielone zwrotowi Ukrainy ku Zachodowi. Bez mała wszystkie polskie elity polityczne udzieliły poparcia pomarańczowej rewolucji. Było ono kontynuacją wielodekadowej lub może nawet wielowiekowej tradycji poszukiwania partnerów na Wschodzie przeciwko zjawisku odradzającego się imperializmu rosyjskiego. To linia realizmu politycznego, która jest jasno sformułowana już na pewno od czasów Józefa Piłsudskiego; jej kontynuatorem był również Jerzy Giedroyc. Tymczasem premier Tusk wraz z ministrem Sikorskim reprezentują nowy kierunek mylnie określany mianem pragmatyzmu. Sprowadza się on głównie do hasła "Odrzućmy stare fobie i załatwiajmy sprawy", a faktycznie skierowany jest propagandowo przeciwko wewnętrznemu wrogowi: ma udowodnić, że PiS (i prezydent Kaczyński) mylą się także w swej polityce wobec Rosji i Ukrainy.

Reklama

Niestety, taka postawa nie może przynieść pozytywnych rezultatów. Nie możemy na razie nic załatwić w kontaktach z Rosją, ponieważ w najistotniejszych punktach nasze interesy są sprzeczne. Wiele ważnych decyzji - dotyczących choćby przebiegu rurociągów - Rosja już podjęła i są one skierowane w dużej mierze przeciwko Polsce. To rozstrzygnięcia nieodwołalne i wszelkie sugestie, jakoby można je było jeszcze odwrócić - czynione przez premiera Tuska przed jego ostatnią wizytą w Moskwie - okazały się po prostu śmieszne. Wiedział o tym każdy, kto zajmuje się polityką rosyjską, nawet na poziomie elementarnym. Strategia okrążania - czy to przez gazociąg północny, czy też od południa przez Morze Czarne - państw niepewnych, czyli tych które nie chcą się poddać rosyjskiemu dyktatowi, jest i będzie przez Moskwę realizowana.

W tej sytuacji możemy albo pogodzić się z tą polityką, albo - dostrzegając związane z nią zagrożenia - podjąć działania prewencyjne. Liczenie na to, że zmiana na stanowisku prezydenta przyniesie w tej dziedzinie w Rosji jakikolwiek przełom, jest nieuzasadnione. Polityka rosyjska ma charakter długofalowy i personalne rozgrywki wewnętrzne istotnie tego kursu nie skorygują. Patrząc z tej perspektywy, uważam, że polityka prezydenta Kaczyńskiego jest polityką realistyczną i ugruntowaną zarówno w pewnej tradycji, jak i we współczesnych realiach, natomiast lansowany przez rząd pragmatyzm w stosunkach polsko-rosyjskich jest zawieszony w próżni.

Choć głowy carskiego orła symbolicznie patrzą w przeciwnych kierunkach, rosyjska polityka zagraniczna od wielu lat jest bardzo spójna i zmiana na stanowisku prezydenta nie przyniesie na tym polu zasadniczych przeobrażeń. Dlatego nie warto szukać odpowiedzi na pytanie, jak obecna dwuwładza wpłynie na politykę zagraniczną tego kraju, a w szczególności na kontakty z Polską. Dużo istotniejsze znaczenie dla kontaktów polsko-rosyjskich mają poważne rozbieżności pomiędzy polskimi ośrodkami polityki zagranicznej. Problem dwuwładzy dotyczy naszego kraju w stopniu dużo większym niż dyplomacji rosyjskiej.

Reklama

W tym miejscu pozwolę sobie na polemikę z redaktorem Robertem Krasowskim, który w jednym z ostatnich tekstów otwierających "Europę" nawoływał do porzucenia chęci zmiany Rosji i pogodzenia się z jej odmienną od naszej tożsamością. Zamiast jałowych, jak do tej pory, prób reformowania, polscy politycy powinni skoncentrować się na prowadzeniu interesów z Rosją taką, jaką jest ona obecnie. Choć z pozoru wydaje się bardzo racjonalne, tego typu stanowisko ukrywa swoje przykre konsekwencje. Jeśli akceptujemy obecną rosyjską tożsamość, musimy również pogodzić się z faktem prowadzenia polityki zagranicznej, jaka z tej tożsamości wynika. A jest to polityka jednoznacznie wroga niepodległości Polski i krajów, które wyszły lub próbują wychodzić z cienia Moskwy. Propozycja redaktora Krasowskiego jest równoznaczna ze zgodą na powrót do sfery rosyjskich wpływów, a co najmniej na znalezienie się w ich granicach. Będzie się on dokonywał stopniowo dzięki inteligentnej polityce rosyjskiej polegającej na dwustronnych kontaktach z najważniejszymi krajami Unii Europejskiej. Należy pamiętać, że Rosja nigdy nie uznawała i nie uzna Unii Europejskiej jako całości. Systematycznie buduje swoje stosunki na zasadzie bilateralnej - zwłaszcza z Niemcami. Pojawienie się na stanowisku kanclerza Angeli Merkel wprowadziło na tym polu jedynie ograniczone zmiany. Nie zapominajmy, że ministrem spraw zagranicznych Niemiec jest Frank-Walter Steinmeier kontynuujący politykę Schrödera sprowadzającą się do maksymy "Russia first".

Polska polityka wobec Rosji powinna mieć na celu kilka podstawowych kierunków. Po pierwsze, należy oprzeć ją na lepszym rozpoznaniu tego kraju. Rosja nie jest monolitem. Opiera się na różnych skonfliktowanych ze sobą grupach interesów. Należy obserwować skomplikowaną grę układów politycznych i gospodarczych, dla których moment zmiany władzy w Rosji jest znakomitą okazją, by się ujawnić. Po drugie, należy starać się wykorzystywać tę okazję tak, by ewolucja sytuacji w Rosji była dla nas możliwie najmniej niekorzystna. Jak? Najlepiej, by odbywało się to przy odwołaniu do podstawowych haseł Unii Europejskiej opierającej się wszak na pewnych ogólnie podzielanych wartościach, z którymi Rosja obecna jednoznacznie się rozmija. Po trzecie, nie należy niepotrzebnie prowokować. Trzeba zrobić wszystko, by pokazać, że Polska jest zainteresowana kontaktami kulturalnymi, ludzkimi, mówiąc najogólniej - z Rosją. Jeśli zaś pojawiają się konflikty polityczne, należy w sposób spokojny prowadzić negocjacje przy pomocy naszych partnerów w Unii Europejskiej.

W Rosji istnieje silny element tradycji europejskiej, który choć obecnie całkowicie zepchnięty do politycznego narożnika, jest jednak obecny w świadomości wielu przedstawicieli rosyjskich elit ekonomicznych i intelektualnych. Znajduje on odzwierciedlenie w polityce kręgów oligarchicznych, które Europę uznają za kierunek o wiele atrakcyjniejszy pod względem strategicznym niż choćby Azję. Oligarchowie chcą lokować swoje oszczędności w Szwajcarii, a nie w Hongkongu, wolą kupować kluby piłkarskie w Londynie, a nie w Tokio czy Delhi. Ten związek Rosji z Europą nie jest tylko związkiem interesów. Może on znaleźć swoje odzwierciedlenie w sferze wartości. Manifestacyjne ocieplanie stosunków czy to z Miedwiediewem, czy Putinem, podobne do lutowej wizyty Donalda Tuska w Moskwie, zupełnie rozmija się z tym celem, bo w istocie oznacza ono akceptację putinowskiego punktu widzenia, podporządkowanie Polski, a także Europy panującemu obecnie w Rosji systemowi myślenia ("w końcu przyjdą do nas na kolanach i zaakceptują naszą tożsamość, bo potrzebują naszego gazu..."). Podkreślam raz jeszcze: to specyfika dominującego w Rosji układu politycznego - który może się zmienić. Najlepszym rozwiązaniem, którego powinniśmy oczekiwać od polityków, nie tylko polskich, jest twarda, długofalowa polityka niezgody na obecną wersję rosyjskiej demokracji.

Andrzej Nowak

p

*Andrzej Nowak, ur. 1960, historyk, publicysta, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i PAN, redaktor naczelny dwumiesięcznika "Arcana". Jeden z najwybitniejszych znawców historii stosunków polsko-rosyjskich. Opublikował m.in. książki: "Od imperium do imperium: spojrzenia na historię Europy Wschodniej" (2004), "Powrót do Polski: szkice o patriotyzmie po końcu historii" (2005) oraz ostatnio "Historie politycznych tradycji: Piłsudski, Putin i inni" (2007). Wielokrotnie gościł na łamach "Europy" - w nr 196 z 5 stycznia br. opublikowaliśmy wywiad z nim "Dlaczego młodzi odrzucili Kaczyńskich".