Konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii prof. Piotr Gałecki przyznał podczas e-konferencji zorganizowanej przez Serwis Zdrowie PAP, że wraz z rozwojem pandemii i wprowadzeniem kwarantanny społecznej w naszym kraju więcej osób zaczęło odczuwać lęk i próbowało skorzystać z pomocy specjalisty, najczęściej za pośrednictwem teleporady lub telefonu zaufania.

Reklama

Zwrócił uwagę, że część osób źle zniosła izolację i obawiała się o własne zdrowie. Nie jesteśmy przystosowani do izolacji, ludzie są zwierzętami stadnymi. Relacje interpersonalne są dla nas bardzo ważne, pozbawienie ich działa na nas stresująco – podkreślił.

Szczególnie niekorzystna dla naszej psychiki – przyznali eksperci - i trudna do zniesienia jest przedłużająca się izolacja społeczna. Wtedy jest większe ryzyko odczuwania lęku. Do tego dochodzi jeszcze obawa przed utratą pracy i zmniejszeniem dochodów, co może wpływać na sytuację materialna całej rodziny.

Główny inspektor sanitarny MSWiA dr Marek Posobkiewicz podkreślił, że trzeba uważać, bo powrót do normalności też może być stresujący. Tak jest szczególnie wtedy, gdy kwarantanna trwała zbyt długo. Powstaje wtedy lęk przed wznowieniem aktywności społecznej. Tym bardziej, że obawiamy się nowej sytuacji w miejscu pracy, co może być równie stresujące, jak zmiana środowiska zawodowego.

Reklama

Psycholog Filip Matuszewski, koordynator w Centrum Wsparcia Fundacji Itaka (tel. 800 70 2222), podkreślił, że w każdej chwili można skorzystać z pomocy psychologicznej w ramach teleporady lub telefonu zaufania. Taka porada pomaga przetrwać najtrudniejsze chwili i uniknąć załamania psychicznego. Powinny z niej skorzystać osoby, które mają już myśli samobójcze.

Nie chodzi tylko o rozmowę, jeśli tylko jest taka potrzeba, możliwa jest pomoc interwencja i zapewnienie leczenia stacjonarnego – powiedział psycholog Filip Matuszewski.

Podał przykład 23-letniego mężczyzny z zaburzeniami nastroju. Przed pandemią leczył się on, ale musiał zawiesić psychoterapię grupową i pojawiły się u niego myśli samobójcze. W jego przypadku, zastosowano pomoc interwencyjną.

Reklama

U 47-letniej kobiety, która również zgłosiła się do Centrum Wsparcia, doszło do ataku paniki. Bała się o własne zdrowia i o to jak będzie wyglądało jej życie w przyszłości. Nie miała możliwości skorzystania z pomocy innych osób. Z kolei 38-letnia kobieta doświadczyła w domu przemocy fizycznej i psychicznej, która się nasiliła wraz z izolacją. Pojawiły się u niej myśli samobójcze i konieczna była pomoc interwencyjna.

To typowe przykłady problemów, z jakimi zwracają się do nas osoby szukające pomocy – wyjaśniał Filip Matuszewski. Doznają oni – wyliczał – frustracji z powodu wprowadzonych ograniczeń, boją się utraty pracy lub ją stracili, tracą płynność finansową, doświadczają konfliktów w relacjach z bliskimi i boleśnie odczuwają samotność. Za tymi wszystkimi sytuacjami ukrywa się lęk, często sterujący naszym życiem.

Lęk ma wiele twarzy i postaci, niekiedy jest bardzo trudny do zdefiniowania – podkreślił prof. Gałecki. Nie wiadomo jeszcze, jak pandemia wpłynęła na statystykę zaburzeń psychicznych. Z danych przedstawionych przez specjalistę jeszcze sprzed pandemii wynika, że tzw. zespół lęku uogólnionego odczuwa od 4 do 6 proc. osób, natomiast ataki paniki występuje u 1-2 proc. ludzi.

Skłonności do odczuwania lęku są dziedziczone, choć nie zidentyfikowano jeszcze konkretnych odpowiedzialnych za to genów. Ważny jest – powiedział prof. Gałecki – odpowiedni poziom neuroprzekaźników w mózgu. Kłopot polega na tym, że niekorzystny jest zarówno ich nadmiar, jak i niedobór. Można jednak – zapewnił – tak dobrać leki, żeby odzyskać równowagę psychiczna.

Konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii podkreślił, też leki nie zmieniają charakteru człowieka, przywracają mu natomiast zdolność normalnego funkcjonowania. Przyznał, że leczenie lęku może wymagać długotrwałego, trwającego nawet dwa lata przyjmowania leków.