Ze względów epidemicznych największa w Polsce klasówka z ortografii, organizowana dotąd co dwa lata w Katowicach, odbyła się w wersji online. W Ogólnopolskim Konkursie Ortograficznym Dyktando 2020 wzięło udział ok. 300 uczestników, nie wychodząc z domu – miejscem sprawdzianu była strona internetowa dyktando.info.pl. To tam w niedzielę o godz. 11. tekst dyktanda odczytał zarejestrowanym użytkownikom prof. Andrzej Markowski z Rady Języka Polskiego.

Reklama

Uczestnicy wpisywali tekst do specjalnego formularza, bez autokorekty. System rejestrował wyjścia kursora poza okno tekstowe, gdyby uczestnicy chcieli coś np. sprawdzić w internecie. Czasu dano tyle, aby wystarczyło go na napisanie tekstu i szybkie sprawdzenie. Potem tekst został automatycznie przesłany jurorom.

Zapisy na konkurs trwały do 4 października. 11 października wszyscy chętni i zarejestrowani uczestnicy mogli napisać dyktando próbne, żeby przetestować internetową platformę, z której korzystali następnie w niedzielę.

Choć konkurs w tym roku jest wirtualny, tytuł Mistrza Ortografii i główna nagroda są realne. Główna nagroda odpowiada charakterowi tegorocznej edycji – jest nią laptop. Współorganizatorami konkursu są: Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN oraz Fundacja im. Krystyny Bochenek.

Reklama

Pomysłodawczynią Ogólnopolskiego Dyktanda była Krystyna Bochenek, dziennikarka Radia Katowice, senator i wicemarszałek Senatu VII kadencji, która zginęła w katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Dyktando jest największą i najstarszą cykliczną imprezą upowszechniającą kulturę języka polskiego. Narodową klasówkę napisało do tej pory w Katowicach ponad 54 tys. osób.

Pierwsze dyktanda odbywały się w studiu koncertowym Polskiego Radia Katowice, potem w Górnośląskim Centrum Kultury, następnie dwukrotnie w katowickim Spodku, gromadząc po kilka tysięcy osób. Obecnie imprezę organizuje katowicki samorząd, poprzez Katowice Miasto Ogrodów – Instytucję Kultury noszącą imię Krystyny Bochenek. Współorganizatorami są Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk i Fundacja im. Krystyny Bochenek.

Reklama

Kilkakrotnie tekst Dyktanda napisano bezbłędnie. Po raz pierwszy w 1993 r. zrobił to Stefan Kamocki, nauczyciel z Piotrkowa Trybunalskiego. Kolejny bezbłędny tekst w historii imprezy napisali w 2001 r. Małgorzata Denys i Marek Szopa, korektor tekstów niemieckojęzycznych, a dwa lata później ta trudna sztuka udała się Piotrowi Cyrklaffowi, informatykowi z Bydgoszczy. Piątym bezbłędnym zwycięzcą konkursu został w 2009 r. Jan Chwalewski. Mistrzowie Polskiej Ortografii Dariusz Godoś i Krzysztof Szymczyk zostali korektorami Słownika Ortograficznego PWN.

Tekst ogólnopolskiego dyktanda

„Nieznana karta pamiętnika starego subiekta

Muszę tu odnotować dzisiejszy ekstraordynaryjny incydent.

Jakoż, jak zwykle spóźniony, o trzy na jedenastą wpadł do sklepu Mraczewski. Był w wąsko dopasowanym zgniłobrunatnym tużurku w mało widoczne prążki, co upodabniało go z lekka do strzyżyka wolegooczka. Pod kołnierzykiem stójką fantazyjnie zwisał pół fular, pół fontaź, zmięty poniekąd zapewne od nierzadkiego a forsownego używania.

– Panie Rzecki, wyszeptał teatralnie, dlaboga, niechajbym sczezł, gdybym się skłamać ośmielił! Doprawdy pobłądziłem był i z alei Jerozolimskiej miast ku Krakowskiemu Przedmieściu i kościołowi Sióstr Wizytek pobieżałem na odwrót w stronę nowo wykoncypowanych filtrów warszawskich Williama Lindleya, i dopiero poniewczasie się w tym zorientowałem.

- Panie Mraczewski – odezwał się półkpiąco Lisiecki – niechżebyś pan wymyślił coś lepszego, a nie takie ni to, ni śmo. Wszakżebyśmy prędzej uwierzyli w opowieść o zatrzymaniu waści przez stójkowego niż w to bajdurzenie.

- Otóżby lepiej było, gdybyś pan wprost powiedział, żeś został uwiedziony przez tę niby pół Polkę, pół Francuzkę, w istocie zaś płocczankę, zwaną femme fatale – dodał Klejn, wychynąwszy z naprzeciwka.

Mraczewski wzniósłszy ku górze bladobłękitne oczy, musnął wąsiki, złożył dłonie w małdrzyk jak do „Litanii do wszystkich świętych” i wycharczał nieswoim chrypliwym falsetem:

- Mości panowie, toćbyście zaniechali drwin z nieszczęśnika, co mu pamięć nie z rzadka płata figle. Dalibóg, ja i kobiety?

Tu już nie zdzierżyłem był, jako że ten pseudomłodzian, od dawna w leciech już po dwudziestcepiątce, niedowarzonego młokosa, co dla niego nie pierwszyzna, stroił, więc wyszedłszy zza kantorka, powiedziałem ostro:

- Panie Mraczewski, azaliżbyś nie wiedział, że skończyć by należało to najniestosowniejsze, znamionujące huncwoctwo, zachowanie, jeśli już nie wobec panów kolegów, to przez szacunek dla moich przyprószonych siwizną włosów! Basta! I nuże do pracy, alboć żegnam!

Rzekłszy to, wyszedłem ze sklepu, by nie myśleć o drobnych kłopotach z subiektami, ale zanurzyć się w wielkiej polityce zachodniej Europy, roztrząsać o małym Napoleonku i o żądnym władzy, a przecież nierządnym polityku Gambetcie, który jakoś tak nie wprost się za nim opowiada”.