Oni są wszędzie. No, prawie wszędzie. Jest jeszcze na świecie parę miejsc, gdzie nie spotkasz ludzi spacerujących z charakterystycznymi białymi kubkami z kawą. Ale jest ich coraz mniej. Jedno z nich to (wskaż prawidłową odpowiedź):

a) baza wojskowa Guantanamo na Kubie,
b) kościół w Muncie w amerykańskim stanie Indiana,
c) Bejrut w Libanie,
d) miasto Starbuck w amerykańskim stanie Waszyngton,
e) Wielki Mur Chiński.



Reklama

Prawidłowa odpowiedź to: d. "Setki turystów, przybywając tu, są zszokowani, bo dotąd żyli w przekonaniu, że to stąd wywodzi się popularna sieć kawiarni. Tymczasem do najbliższego Starbucksa jest 40 mil. Daleko. Ale na dłuższą metę od Starbucksa i tak nie można uciec" - pisze Taylor Clark, autor powyższego quizu, a przede wszystkim amerykańskiego bestsellera "Starbucked. A Double Tall Tale of Caffeine, Commerce and Culture" (Zakawowani. Podwójna porcja opowieści o kofeinie, komercji i kulturze), a w rozmowie z DZIENNIKIEM dodaje: "Mało które miejsce tak bardzo wyznacza nasz styl życia".

Mamy łączność

Legendarna sieć kawiarni Starbucks od dwóch miesięcy działa w Polsce. W Warszawie szczytem lansu jest paradowanie po Nowym Świecie z kubkiem zdradzającym "stałą łączność z lepszym amerykańskim światem", jak nazywa to zjawisko doktor Jacek Wasilewski, socjolog, badacz kultury popularnej. Przez pierwsze dni po otwarciu kawiarni znalezienie wolnego stolika było niby spełnienie amerykańskiego snu, a i teraz regularnie kłębią się tam tłumy. Trudno uznać, że głównym powodem jest wyjątkowy smak tutejszej kawy. Dużo ważniejszy jest biały kubek z zieloną syreną w logo. Najlepiej papierowy. Bohater naszej opowieści.

Ale nie zawsze tak było. W ciągu ostatnich 100 lat papierowy kubek przeszedł długą drogę. Popularność zawdzięcza między innymi artykułowi naukowemu, który na początku XX wieku wstrząsnął amerykańską opinią publiczną. Artykuł "Śmierć w szkolnych kubkach" ostrzegał, jak zabójczy jest zwyczaj picia z wielokrotnie używanych kubków, które umieszczano przy dystrybutorach z wodą. Jednorazowe, tanie papierowe kubki upowszechniły między innymi linie kolejowe, gdzie bardzo szybko wprowadzono zakaz korzystania ze szklanek, a po I wojnie światowej i wybuchu epidemii hiszpanki zaczęto je stosować na masową skalę także w szpitalach. Mniej więcej w tym samym okresie wynaleziono automaty z napojami, które w krótkim czasie podbiły rynek, a gdy w latach 50. w USA pojawiły się sieci fast foodów, papierowy kubek stał się jednym z symboli nowego, szybkiego stylu życia.

Przez dziesięciolecia na Zachodzie ostentacyjne picie z papierowego kubka było utożsamiane z przynależnością do niższych warstw społecznych - niczym na filmach z lat 80., w których bezdomni ogrzewają się gorącym napojem w jednorazowym kubku albo główny bohater zatrzymuje się na szybką kawę w przydrożnym, lekko obskurnym barze szybkiej obsługi. Stereotyp ten zmienił się w dużym stopniu w latach 90., co ciekawe, również dzięki kulturze masowej, głównie produkcjom filmowym.

Reklama

W niezwykle popularnej komedii romantycznej "Masz wiadomość" Starbucks odgrywa kluczową rolę, a Meg Ryan i Tom Hanks paradują po Nowym Jorku z białym papierowym kubkiem przynajmniej kilkanaście razy, o spotkaniach w kawiarni nie wspominając (co ciekawe, Ryan gra właścicielkę księgarenki, walczącą z wielką sieciówką).



Do opery wstęp wzbroniony

W Europie kawosze przyzwyczajeni są do picia ulubionego napoju z porcelanowych filiżanek. Tak serwuje je zdecydowana większość lokali. Ale to się zmienia.

"Obecnie picie kawy z papierowego kubka z modnym logo uważa się za symbol sukcesu" - mówi Wasilewski. Dorota Szczerbicka z Coffee Heaven (polskiej marki, która o 9 lat wyprzedziła na naszym rynku Starbucksa) podkreśla, że na początku firmie zależało, by stworzyć sieć lokali nie tylko bez kelnerów, ale i bez porcelany. "Wcześniej wypicie dobrej kawy kojarzyło się z hotelowym lobby lub zadymionym barem" - mówi. Ale część klientów dopominała się ponoć o porcelanowe kubki i obecnie w części lokali mają oni możliwość wyboru. "Co ciekawe jednak, część naszych klientów prosi o papierowy, bo daje możliwość większej mobilności. Przez lata zmieniły się też nasze przyzwyczajenia, a papierowy kubek stał się synonimem wolności, swobody i miejskiego stylu życia" - dodaje Szczerbicka.

Dlaczego jednak ważne jest, by kawa była ze Starbucksa, Coffee Heaven, Costy czy innych popularnych sieci? "Ich klienci w ten sposób zaznaczają, że nie są byle kim. Są pracownikami. Na tyle zajętymi, że nie mogą nawet spokojnie usiąść w kawiarni, i na tyle zamożnymi, że stać ich na wydanie 10 złotych na kubek kawy na wynos" - analizuje Wasilewski. Płacimy więc nie za napój, który wart jest przynajmniej pięć razy mniej, ale za możliwość chwilowego pobytu w "magicznym miejscu", a następnie zademonstrowania całemu światu, że my też jesteśmy częścią wielkiej rodziny kawoszy. Wasilewski podkreśla jednak, że ta przynależność do kręgu Bardzo Ważnych Osób jest jednak pozorna. "To ludzie, którzy dojeżdżają do pracy komunikacją publiczną, a w śniadanie, w tym papierowy kubek z kawą, zaopatrują się po drodze" - analizuje. "Ale tak zwana elita nadal nie zniży się do papierowego kubka. Nie wyobrażam sobie takiej kawiarni w operze. Natomiast to, iż kawiarnie sieciowe tak często odwiedzają celebryci, jest po prostu dowodem, że jeszcze kilka, kilkanaście lat temu byli zwykłymi ludźmi i zostały im dawne przyzwyczajenia" - twierdzi.

Gdy Starbucks pojawił się na polskim rynku, na forach internetowych zaroiło się od głosów pod hasłem "nareszcie wchodzimy do cywilizowanego świata". Takie podejście mają nie tylko Polacy - jest ono obecne w większości krajów, w których słynna kawowa sieć nie weszła jeszcze na rynek, a biały kubek z zieloną syreną stał się tym, czym dla nas w latach 80. puszka coca-coli. Felietonista snobistycznego brytyjskiego magazynu internetowego "Chic Today" z politowaniem opisywał niecodzienny widok, jaki ukazał się któregoś przedpołudnia mieszkańcom ekskluzywnej dzielnicy Mayfair, o tej porze zaludnionej co najwyżej przez żony bogaczy wracające z codziennych zakupów w Harrodsie. "Duża, bardzo głośna i bardzo rozentuzjazmowana grupa ludzi ostentacyjnie dzierżyła papierowe kubki, jakby chciała wykrzyczeć: »Spójrzcie na mnie! Jestem miejskim wojownikiem i też jestem częścią tego świata«. I tylko silny włoski akcent [we Włoszech nie ma Starbucksa] odróżniał ich od londyńczyków".

Papierowy kubek, choć rocznie 1,2 miliarda razy ląduje w koszu, stał się ostatnio już nie tylko obiektem masowego pożądania i manifestem miejskiego stylu życia, ale i dziełem sztuki. Do takiej rangi wyniósł go niemiecki artysta Marco Siebertz, który we wrześniu ubiegłego roku podczas biennale w prestiżowej Międzynarodowej Szkole Designu w Kolonii wystawił pracę "100 cups". Pokazał na niej artystycznie zdeformowane papierowe kubki. "Nadał im nowe znaczenie poprzez nienaturalne powiększenie, przemalowanie, umieszczenie filozoficznych haseł czy przypisanie innych funkcji użytkowych niż zamierzone. Zadając sobie pytania, w jaki sposób przedmioty te stały się popularne, jak zmieniły w pewien sposób nasze społeczeństwa i naszą kulturę, podniósł je do rangi dzieła sztuki" - mówi Christina Moritz z Międzynarodowej Szkoły Designu w Kolonii. Ani Warhol, ani założyciel Starbucksa lepiej by tego nie wymyślił.