Tomasz Komenda zmarł w środę (21 lutego) rano. Przez ostatni czas chorował na raka płuc. Głośno zrobiło się o nim za sprawą 18 lat spędzonych w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił. Sąd w 2000 roku uznał, że jest winny gwałtu i zamordowania 15 latki. Otrzymał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. W marcu 2018 roku został warunkowo zwolniony z odbywania kary.

Reklama

Po 18 latach wyszedł na wolność a także otrzymał zadośćuczynienie w wysokości 13 milionów złotych. On i jego prawnicy walczyli o kwotę 18 mln. Teraz, gdy Komenda zmarł, pojawia się pytanie, kto odziedziczy jego pieniądze.

Do kogo trafią pieniądze, które otrzymał Tomasz Komenda?

Jak wynika z ustawy i wyjaśnień radcy prawnego mec Arkadiusza Skrobicha w rozmowie z natemat.pl o wszystkim decyduje ustawa. Jeżeli Komenda pozostawił testament to sprawa jest jasna, jeśli nie a jak wiadomo nie był on żonaty, bo Anna Walter, z którą się związał i miał dziecko, była jedynie jego narzeczoną, spadek trafia do rodziców i potomstwa.

Roszczeń do spadku po zmarłym w tej sytuacji nie ma jego rodzeństwo. - W przypadku postępowania sądowego sprawa powinna się zakończyć tak, że pieniądze dostanie dziecko i matka Tomasza Komendy. Można zakładać, że to będzie stosunek 50:50. Trzeba brać jednak pod uwagę, że mówimy o dużych pieniądzach, więc sprawa może okazać się rozwojowa - wyjaśnia prawnik w rozmowie z natemat.pl.

Syn Tomasza Komendy otrzyma część majątku i rentę po ojcu

Matką Tomasza Komendy była Teresa Klemańska. Nie wiadomo, czy jego ojciec żyje. Syn Filip poza spadkiem otrzyma także rentę z ZUS po śmierci rodzica. Dopóki nie będzie pełnoletni jego pieniędzmi zarządzać będzie matka, czyli Anna Walter.

Jak podają media pierwszy milion z tego, co otrzymał miał ofiarować bliskiej osobie a dokładnie matce, która nie straciła wiary w niego i starała się zrobić wszystko, by wyszedł na wolność. Gdy Komenda żył w sądzie toczyła się batalia o alimenty.

Anna Walter chciała, by Komenda płacił więcej na syna, ale ten odmawiał. – W sądzie przedstawił, że ma nowotwór z przerzutami i brak szans. Nie chciałam mu niszczyć ostatnich dni życia, prosiłam go i błagałam tysiąc razy, żebyśmy się polubownie dogadali – napisała w oświadczeniu Anna Walter.