W ocenie sądu sam fakt ujawnienia tożsamości Lamprecht nie był przestępstwem, podobnie jak subiektywna ocena Reya, że profil miał charakter hejterski; poza granice prawa wykraczały natomiast jego twierdzenia, że Lamprecht jest przypuszczalnie działaczką proklemlowskiej partią Zmiana i że jej aktywność na profilu była propagandowym przygotowaniem przed pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę.

Reklama

Nieprawomocny wyrok

Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego Katowice-Wschód Rey ma zapłacić 1600 zł grzywny, wypłacić Lamprecht 2 tys. zł nawiązki oraz pokryć wydatki i koszty związane z procesem, a sam wyrok ma być podany do publicznej wiadomości poprzez wywieszenie na tablicy ogłoszeń sądu.

Reklama

Lamprecht, która kierując do sądu prywatny akt oskarżenia domagała się m.in. 100 tys. zł nawiązki, uznała orzeczenie za sprawiedliwe, Rey zapowiedział złożenie apelacji.

Reklama

Informację o tym, że polubiony przez ponad 50 tys. internautów profil "Ukrainiec NIE jest moim bratem" prowadzi Lamprecht, nauczycielka z Sosnowca, Rey - który zajmuje się m.in. badaniem rosyjskiej agentury wpływu w Polsce - opublikował 21 marca 2022 r., na krótko po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę.

Treści pomawiające czy zniesławiające

Za treści pomawiające czy zniesławiające sąd uznał niektóre fragmenty wpisu Reya. - Sama oskarżycielka prywatna wskazywała w uzasadnieniu aktu oskarżenia, że ściągnięto na nią falę nienawiści pod wpływem jednego postu Marcina Reya. Stwierdzić tutaj należy, że wszelkie późniejsze komentarze, posty, wiadomości, nawiązywały właśnie do postu z 21 marca – powiedział asesor Paweł Krawczyk.

Sąd uznał, że złamaniem prawa nie było samo podanie, że to Lamprecht prowadzi publiczny profil ani też twierdzenia Reya, że – jak cytował przewodniczący składu orzekającego - to "najgorszy i największy w Polsce facebookowy fanpage hejterski, a Jolanta Lamprecht jest jedną największych dystrybutorek nienawiści antyukraińskiej w Polsce". Sformułowania te miały charakter oceny, której nie można zweryfikować w kategoriach prawda-fałsz; dla niektórych był to profil hejterski, dla innych ukazywał odmienne spojrzenie na relacje polsko-ukraińskie – uzasadniał asesor.

Zdaniem sądu charakter pomawiający miały natomiast twierdzenia Reya, że Lamprecht jest przypuszczalnie działaczką proklemlowskiej partii Zmiana, bo - jak uzasadniał sąd - nie znajduje to jakiegokolwiek potwierdzenia i mogło poniżyć oskarżycielkę w opinii publicznej oraz narazić ją na utratę zaufania, potrzebnego do wykonywania zawodu nauczyciela. Za zniesławienie sąd uznał również sugerowanie, że wzmożona aktywność na profilu prowadzonym przez Lamprecht miała być propagandowym przygotowaniem przed inwazją Rosji na Ukrainę. - Takiej treści wypowiedzi oskarżonego nie miały jakiegokolwiek oparcia, chociażby w żaden sposób nie stwierdzono powiązań Jolanty Lamprecht z Rosją bądź obcymi służbami – zaznaczył asesor Krawczyk.

Dla mnie najważniejsze jest, że wyrok jest skazujący, że wreszcie w państwie polskim uznano, że Polak ma prawo do wypowiedzenia swoich racji, do wolności słowa i że nie można oczerniać bezkarnie tylko za to, że ktoś wyraża swoje zdanie – powiedziała dziennikarzom Lamprecht po ogłoszeniu wyroku. Orzeczenie uznała za sprawiedliwe.

Bloger podżegał do nienawiści

W jej opinii, Rey publikując jej dane nie tylko oszkalował ją, ale też podżegał do nienawiści inne osoby na szeroką skalę. Jak opowiadała, po informacji blogera spadła na nią fala hejtu, grożono jej śmiercią i bała się wychodzić z domu.

Rey zapowiedział złożenie apelacji, nie zgadza się z orzeczeniem, uważa że powinien zostać uniewinniony. Jak ocenił, został ukarany za "wyrażenie zdziwienia i zastanawianie się", że założony w 2014 r. dotąd mało aktywny profil na Facebooku wrócił do propagandy antyukraińskiej na kilka tygodni przed rosyjską inwazją. - Jest to bardzo zastanawiający zbieg okoliczności – mówił.

Zarzucił Lamprecht, że "gorąco nienawidzi Ukraińców", wcale jednak nie uważa jej za rosyjską agentkę, która "dostała telefon z Moskwy"; wyraził przekonanie, że publikowane przez nią treści były zbieżne z interesami Kremla. Pytany o konsekwencje, jakie spotkały Lamprecht po jego poście, zwrócił uwagę na kontekst jego wpisu sprzed dwóch lat – był to okres ataku na Ukrainę i przyjmowania przez Polskę uchodźców ukraińskich i wiele rzeczy robiło się "na pewnych emocjach, na gorąco".

Nie podważa, że Lamprecht spotkał hejt – jak ocenił wiele komentarzy szło za daleko, na co jednak nie miał wpływu. - Przepraszam, ja nad tym ubolewam, ale tak to już jest po prostu w internecie, że pisze się coś umiarkowanego, a ludzie zaczynają z tzw. grubej rury. To jest oczywiście przykre, ale co w zamian – czy mamy nic nie mówić, ponieważ znajdą się komentujący, którzy będą przeginać? – pytał.

Prowadziła anonimowo profil "Ukrainiec NIE jest moim bratem

Po opublikowaniu przez Reya informacji, że to Lamprecht prowadziła anonimowo profil "Ukrainiec NIE jest moim bratem", nauczycielka została zawieszona w wykonywaniu obowiązków. Sprawa trafiła do kuratorium, które po pewnym czasie umorzyło postępowanie; Lamprecht wróciła do pracy.

Śledztwo w tej sprawie, po przesłanych jej zawiadomieniach prowadziła Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu, która badała tę sprawę pod kątem art. 256 i 257 art. Kodeksu karnego, czyli publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i znieważania Ukraińców. Umorzyła to postępowanie w czerwcu 2023 r. ze względu na brak znamion czynu zabronionego - uznała, że Lamprecht wyrażała swoje poglądy i nie było w nich treści obrażających obywateli Ukrainy. W prowadzonym postępowaniu prokuratura sprawdzała m.in. wpisy publikowane w mediach społecznościowych i zawartość nośników danych.

Autor jednego z zawiadomień o przestępstwie, złożonego w okresie pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, sugerował że Lamprecht może być rosyjskim szpiegiem. - Jedna ze służb w ramach prowadzonego postępowania dokonała sprawdzeń powiązań osobowych i czy ta działalność nie była inspirowana przez obcy wywiad oraz czy nie była przez niego sponsorowana. Wynik tych sprawdzeń był negatywny - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski. Decyzja o umorzeniu sprawy jest prawomocna. Rey nie zgadza się z decyzjami prokuratury i kuratorium, uważa je za "wadliwe".