Chiński programista przeprowadził się do Odessy trzy miesiące temu, krótko przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Po rozmowie z krewnymi w Chinach zdał sobie sprawę, że mają zupełnie inne wyobrażenie o tym, co dzieje się na Ukrainie, gdyż państwowe chińskie media przekazują narrację Rosji. Wang zaczął zamieszczać w chińskich sieciach społecznościowych nagrania opisujące życie w zaatakowanym kraju. Jego materiały są jednak usuwane z internetu przez cenzurę, a internauci o poglądach nacjonalistycznych nazywają go „zdrajcą”. Dostał m.in. wiadomość, w której ktoś życzy mu, żeby "pojmali go Czeczeńcy".
Wang na razie nie chce wracać do Chin
W marcu Wang udzielił kilku wywiadów zachodnim mediom. Wkrótce jego konto na najpopularniejszym chińskim komunikatorze Wechat zostało zablokowane, w wyniku czego na pewien czas stracił kontakt z bliskimi. Rodzice Wanga obawiają się, co może się stać, jeśli wróci on do Chin. On sam mówi, że chciałby w przyszłości wrócić do swojego kraju, ale na razie chce zostać na Ukrainie, by kontynuować swoje relacje i pomóc jej się odbudować.
Chińskie władze sprzeciwiły się określaniu rosyjskiej agresji na Ukrainę inwazją i opowiedziały się przeciwko międzynarodowym sankcjom nakładanym na Moskwę. Szef chińskiego MSZ Wang Yi podkreślał, że przyjaźń chińsko-rosyjska jest "solidna jak skała", a oba kraje mają szerokie perspektywy współpracy.