Sprawę skomentował w mediach społecznościowych Radosław Sikorski szef MSZ. " Pisowscy propagandyści i dyplomaci wyceniają swoje usługi na setki tysięcy złotych. A tacy byli pobożni i patriotyczni. Czy swoją walkę z elitami muszą zawsze uprawiać za publiczne pieniądze?" - napisał.
Szef MSZ dodał, że "w związku ze skandalicznym żądaniem ambasadora Magierowskiego wobec skarbu państwa o nienależną rekompensatę w wysokości prawie miliona złotych ponawiam mój wniosek do prezydenta Andrzeja Dudy o jego odwołanie z placówki w Waszyngtonie".
O sprawie jako pierwsza napisała Wirtualna Polska.
Wcześniej MSZ potwierdziło fakt wpłynięcia oferty od ambasadora Polski w USA Marka Magierowskiego, który został wezwany do kraju. Resort w odpowiedzi na pytania WP podkreślił jednak, że "nie komentuje szczegółów propozycji pana Magierowskiego, ani konkretnej sumy". "W ocenie MSZ propozycja pana M. Magierowskiego nie znajduje żadnego uzasadnienia w obowiązujących przepisach prawa" - przekazał WP resort.
"Nie ma podstaw do rekompensaty"
Rzecznik prasowy ministerstwa powiedział, iż wobec braku podstaw do wypłaty "oczywiste, że MSZ nie rozważa takiego porozumienia". Jednocześnie resort ocenił, że jest otwarty "na wnioski powracających ambasadorów, którzy nie są pracownikami MSZ, o rozwiązanie stosunku pracy za porozumieniem stron lub inne rozwiązania zgodne z przepisami prawa". Według informacji przekazanych WP przez ministerstwo część ambasadorów występuje z takimi propozycjami.
Resort podkreślił, że "nie istnieje żaden tryb rekompensaty" dla ambasadorów wzywanych do kraju, a "zgodnie z istniejącymi uregulowaniami otrzymują wynagrodzenie wynikające z powołania". Ambasador Marek Magierowskinie odpowiedział na pytania przesłane mu przez WP. Zapowiedział, że do czasu zakończenia misji nie będzie odpowiadał na pytania mediów.