Problem z uchodźcami nie zaczął się teraz, ani też w ciągu ostatnich miesięcy. Problem z uchodźcami wojennymi narodził się podczas Arabskiej Wiosny. Od początku sceptycznie oceniałam tę kolejną wiosnę ludów i dziwiłam się naiwności europejskiego entuzjazmu dla niej. Bo owszem zarówno Kadafi, Assad, Mubarak czy wcześniej Husajn byli dyktatorami, mieli ręce unurzane we krwi. Tego nikt nie neguje. Ale ich obalanie, sposób w jaki do tego dochodziło budziło wiele wątpliwości.
Każdy, kto interesuje się polityką czytał pewnie więcej niż tylko wikipedyczne informacje na temat obalenia Ceausescu i tak zwanej rumuńskiej rewolucji. Coś, co jako dziecko śledziłam za pomocą telewizji i uważałam za rewolucję społeczną, okazało się sprawnie przeprowadzonym puczem. Ci, którzy zastąpili słońce Karpat, ludzie z jego najbliższego otoczenia byli w równym jak on stopniu odpowiedzialni za reżim w Rumunii. Na szczęście mieli europejskie aspiracje i wpisali się w trend ogólny jesieni ludów.
W Rumunii skończyło się zatem szczęśliwie tylko na krwawym grudniu 1989 r. W przypadku Iraku, Egiptu, Libii i Syrii obalenie dyktatora zaowocowało podgrzewaną przez kraje ościenne wojną domową. Tyranów zastąpili zbrodniarze i fundamentaliści. To było do przewidzenia. Skoro ja, będąc tylko dziennikarką, potrafiłam wówczas przewidzieć, w jakim kierunku zmierza sytuacja, czemu nie zrobili tego politycy europejscy? Rozumiem, że interesy partykularne polityczne okazały się ważniejsze. Walka o strefę wpływów i dostęp do ropy była czynnikiem determinującym wsparcie zewnętrzne. Po obaleniu Kadafiego w Libii zapanował chaos. Wojna domowa w Syrii doprowadziła do rzezi i dała grunt do ofensywy tzw. Państwa Islamskiego. To z kolei wywołało potężną falę uchodźców szturmujących Europę.
Ale razem z nimi do Europy chcą się przedostać także mieszkańcy innych bliskowschodnich i afrykańskich krajów. To także było do przewidzenia: w Afryce trwa niemal bez przerwy wyż demograficzny, dla młodych ludzi pozbawionych większych perspektyw Europa jest rajem wymarzonym. Wartym tego, by z narażeniem życia poświęcać cały majątek na przedostanie się do tegoż raju. I ci uchodźcy mieszają się z uciekinierami wojennymi.
To, co teraz proponuje Unia Europejska, czyli rozdzielanie uchodźców między wszystkie kraje unijne jest niesprawiedliwym i bardzo krótkowzrocznym rozwiązaniem. Po pierwsze, uchodźcy wojenni powinni trafiać głównie do krajów, dzięki którym ta wojna była możliwa. A co ma z tym wspólnego Polska, Słowacja, Węgry, Litwa czy Chorwacja? Czy one były aktorami i beneficjentami wojen bliskowschodnich?
Po drugie, to rozwiązanie krótkowzroczne. Bo zastosowanie systemu kwot zachęci dodatkowo do szturmowania na Europę. A biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną w Afryce i na Bliskim Wschodzie oraz wskaźniki demograficzne (potężny przyrost naturalny) za jedną falą będą kolejne. I Europa będzie znów rozdzielać uchodźców?
Przy okazji, warto przeanalizować zachowania uchodźców. Ich chęć opuszczenia Węgier, wędrówki, szturm na Niemcy. Gdyby ci ludzie naprawdę uciekali przed wojną i terrorem, cieszyliby się, że po prostu dotarli do Europy i nieważne, czy są to Węgry, Bułgaria czy Rumunia cieszyli się, że mają bezpieczny dach nad głową. Bo przecież osiągnęli cel: uciekli przed bombami. Skoro zatem większość z nich chce uciekać dalej, to po prostu nie jest uciekinierami wojennymi, lecz uchodźcami ekonomicznymi zwabionymi hojnymi przywilejami socjalnymi w Niemczech, Szwecji i Austrii.
Nikt nikomu nie ma prawa bronić przemieszczania się, ale w takim przypadku niech to będzie na normalnych zasadach: czyli z dopełnieniem formalności i poszanowaniem sytuacji kraju przyjmującego, także jego potrzeb i norm bezpieczeństwa. Bo absolutnie, powtarzam absolutnie nie można stawiać znaku równości między uchodźcami a terrorystami, ale trzeba przyjąć, że wśród uchodźców mogą się znaleźć terroryści. Oczywiście, nie brak ich już w samej Europie, czego dowodzą choćby zamachy w Londynie, Madrycie czy Francji, których sprawcy posiadali paszporty europejskie. Ale to nie znaczy, że ugrupowania terrorystyczne nie będą próbowały wykorzystać sytuacji.
Europa musi przyjąć wieloletnią strategię. Taką, która zapobiegnie wybuchowi powszechnego chaosu. Czyli z jednej strony prowadzenie mądrej i hojnej (za spokój trzeba płacić) polityki rozwojowej w krajach afrykańskich i bliskowschodnich. Po drugie zabezpieczanie granic zewnętrznych Unii. Przykład Hiszpanii pokazuje, że można zabezpieczyć nawet granice morskie. Po trzecie plan dla tych uchodźców, którzy już przedostaną się do Europy: czyli szeroko zakrojony program integracyjny (obowiązkowa nauka języków, obowiązkowe szkoły dla dzieci, próba znalezienia pracy dla dorosłych).
Na marginesie, to zazdrościć można Stanom Zjednoczonym, które doprowadziły przez inwazję na Irak do zniszczenia tego kraju, a teraz oddzielone oceanem mogą się pławić we względnym spokoju i nie muszą szukać rozwiązania problemu uchodźców.