Poznaliśmy kulisy akcji, która doprowadziła do usunięcia Andrzeja Leppera z rządu. CBA od wielu tygodni prowadziło tzw. operację specjalną. Z naszych informacji wynika, że w sprawę był wprowadzony premier Jarosław Kaczyński.

Reklama

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Dwaj współpracownicy Leppera Piotr Ryba oraz Andrzej K. w kręgach biznesowych przechwalali się, że są w stanie załatwić odrolnienie każdego gruntu w Polsce. Tłumaczyli, że chcą "zrobić kilka strzałów za duże pieniądze". Wiadomość dotarła do CBA. Biuro postanowiło działać niekonwencjonalnie. Podstawiło przybocznym wicepremiera swoich ludzi, którzy wcielili się w role zamożnych biznesmenów.

"Przedsiębiorcy" udawali, że zależy im na odrolnieniu atrakcyjnej działki w Muntowie koło Mrągowa na Mazurach. Snuli plany zasypania części jeziora Juksty i postawienia tam miasteczka dla czterech tysięcy mieszkańców. K. i Ryba połknęli haczyk, za przekwalifikowanie działki zażądali sześciu milionów złotych. Agenci CBA zbili cenę o połowę. Dla uwiarygodnienia operacji ludzie z biura preparowali samorządowe dokumenty na temat gruntu koło Mrągowa. Urzędnicy, również ci najwyżsi rangą z resortu rolnictwa, o niczym nie wiedzieli.

Ryba w czasie negocjacji (nagrywanych po kryjomu) opowiadał, że sprawy nie da się załatwić bez łapówki dla Andrzeja Leppera. Z zebranego w czasie operacji materiału wynika, że były wicepremier zaangażował się osobiście w tę sprawę, wydawał dyspozycje, które miały przyspieszyć wydanie decyzji o odrolnieniu gruntu. Obaj łapówkarze byli na tyle pewni swoich wpływów, że sami zaproponowali, aby wypłata 3 milionów nastąpiła po pozytywnym załatwieniu sprawy w Ministerstwie Rolnictwa.

Reklama

Operacji nie udało się doprowadzić do końca. Lider Samoobrony nie został złapany za rękę. Dlaczego? Wójt gminy Mrągowo przez przypadek odkrył, że ktoś sfałszował jego pieczątkę.

Działka widmo

W historii podawanej mediom od poniedziałku przez władze nic nie trzymało się kupy. Nie można było odnaleźć działki pod Mrągowem, za którą współpracownicy Andrzeja Leppera żądali łapówki, nie wiadomo, do kogo należy ani kto był gotów zapłacić za jej odrolnienie gigantyczną sumę 3 mln zł. "U nas nie ma działki, za którą można wziąć takie pieniądze" - dziwili się urzędnicy ze starostwa powiatowego w Mrągowie.

Reklama

Pytaliśmy lokalnych dziennikarzy, proboszczów, radnych. Wszyscy rozkładali ręce. W końcu postanowiliśmy odtworzyć drogę dokumentów, jakie trafiły w sprawie działki pod Mrągowem do Ministerstwa Rolnictwa.

Zgodnie z procedurą pierwszą decyzję o odrolnieniu gruntu musiała podjąć rada gminy Mrągowo. Następnie należało przekazać ją do Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Kolejnym krokiem było przesłanie papierów do resortu rolnictwa. Zadzwoniliśmy wczoraj do Andrzej Bobera, dyrektora departamentu infrastruktury i geodezji z warmińsko-mazurskiego urzędu marszałkowskiego. "Mógłby pan sprawdzić tę sprawę?"

Urzędnik zgodził się. Po kilku minutach odpowiedział: "Prawdziwa bomba. Znalazłem dokumenty, ale decyzja z moim podpisem została sfałszowana! Zaraz złożę zawiadomienie w tej sprawie na policję" - powiedział nam.

Po kilku godzinach udało nam się stwierdzić, że taka sama sytuacja miała miejsce w gminie Mrągowo. Okazuje się, że o feralnej działce, za której odrolnienie ludzie Leppera mieli dostać gigantyczną łapówkę, nikt nie wiedział. Wójt zorientował się w całej sprawie przypadkiem pod koniec czerwca. Operacja CBA, w toku od niemal kilku miesięcy, była wtedy bliska zdekonspirowania.

Wczoraj późnym wieczorem udało nam się potwierdzić u naszych informatorów, że wójt, urząd marszałkowski ani nawet Ministerstwo Rolnictwa nie mogli o niczym wiedzieć. Sprawa działki od początku do końca była mistyfikacją przygotowaną na potrzeby tajnej operacji CBA. DZIENNIKOWI udało się dotrzeć do szczegółów akcji.

Ryba może dużo

Wszystko zaczęło się jeszcze zimą. Dwaj biznesmeni Piotr Ryba i Andrzej K. powołując się na znajomości w Ministerstwie Rolnictwa, proponowali pomoc w odrolnieniu gruntów. CBA podstawiło im funkcjonariuszy, którzy wcielili się w rolę przedsiębiorców. Ci zaczęli roztaczać fantastyczne wizje - że na kilkudziesięciu hektarach pod Mrągowem wybudują miasteczko na kilka tysięcy mieszkańców.

Teren pod inwestycje miał także zostać pozyskany dzięki zasypaniu części jeziora Juksty. Piotr Ryba oraz Andrzej K. podjęli się załatwić sprawę w resorcie rolnictwa. CBA postanowiło działać. Agenci podrobili decyzję urzędu gminy Mrągowo o odrolnieniu działki. Sfałszowali także pozytywną opinię Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Dokumenty przesłali do Ministerstwa Rolnictwa. Tu zaczęły się problemy.

Okazało się, że papiery nie są kompletne i resort rolnictwa musi je odesłać do gminy. CBA przejęło korespondencję. Dokumenty zostały uzupełnione i znów posłane do Warszawy. Jednak i wtedy się nie udało. Znów brakowało jakiegoś papierka i operację trzeba było powtórzyć.

W tym czasie agenci CBA podający się za biznesmenów negocjowali z łapówkarzami. Ustalano kwotę, targowano się, doszło nawet do przeliczenia pieniędzy w jednym z hoteli. Zabezpieczono banknoty z odciskami palców Ryby i K. W podobny sposób na łapówkarstwie złapano dyrektorów Centralnego Ośrodka Sportu, co skończyło się dymisją ministra Tomasza Lipca.

Wszystkie rozmowy były rejestrowane kamerami. Jeden z naszych informatorów mówi, że CBA do inwigilacji używało swojego najnowszego gadżetu - miniaturowego, bezzałogowego helikoptera z mikrofonami kierunkowymi. Piotr Ryba i Andrzej K. podczas spotkań powoływali się na Andrzeja Leppera. Twierdzili, że bez doli dla wicepremiera się nie obejdzie. Nie chcieli wziąć ani grosza przed załatwieniem sprawy.

Lepper się wymknął

Z Lepperem kontaktował się najczęściej Ryba. Sam wicepremier, według naszych źródeł w CBA, miał wydawać urzędnikom polecenia, by przyspieszali sprawę gruntu pod Mrągowem.

Jednak CBA nie przewidziało wszystkiego. Zgodnie z niedawno wprowadzonymi regulacjami przed odrolnieniem działki Ministerstwo Rolnictwa musi wykonać jeszcze jeden ruch. Sprawdzić, czy grunt nie należał do państwa. W tym celu ministerstwo posłało do gminy część dokumentów.

CBA nic o tym nie wiedziało i nie przejęło korespondencji. Wójt dostał papiery na biurko i zorientował się, że doszło do jakiegoś fałszerstwa. W jego gminie nikt nie zabiegał o odrolnienie działki nad jeziorem Juksty. 28 czerwca złożył zawiadomienie do prokuratury. Fałszywki nie wzbudziły za to podejrzeń wysokich urzędników państwowych. "Przejrzałem te dokumenty. Były w porządku. Wydałem opinię, że działkę można odrolnić" - mówił nam Henryk Kowalczyk, wiceminister rolnictwa.

CBA zaczął się palić grunt pod nogami. Najprawdopodobniej dlatego funkcjonariusze postanowili przerwać grę. W ostatni piątek zatrzymali Rybę i K. Obaj po decyzji sądu trafili na trzy miesiące do aresztu. Postawiono im zarzuty płatnej protekcji. Z naszych informacji wynika, że obaj współpracują z prokuraturą i obciążają inne osoby.

Jednak agenci nie dopadli Andrzeja Leppera. Na piątkowym posiedzeniu kierownictwa resortu rolnictwa nie rozpatrywano kwestii odrolnienia działki pod Mrągowem. Wicepremier wymknął się z sideł zastawionych na niego przez CBA.

Przez ostatnie dni trwał prawdziwy najazd funkcjonariuszy na resort rolnictwa. Drzwi do gabinetu Leppera zostały zaplombowane. Śledczy obawiali się, że będą stamtąd wynoszone dokumenty.

Z naszych informacji wynika, że o akcji wiedział premier Jarosław Kaczyński. Zgodę na nią, co wynika z przepisów ustawy o CBA, musiał wydać prokurator generalny.