Kochalski, jak już pisaliśmy, przez dwa lata pracy jako prezes w Ciechu zarobił ponad 5 mln zł, a dodatkowy milion odszkodowania z tytułu zakazu konkurencji ma dostać jeszcze w tym roku. Wcześniej do krezusów nie należał. Jak napisał w oświadczeniu majątkowym, trzy lata temu miał ok. 50 tys. zł oszczędności, 85-metrowe mieszkanie, działkę budowlaną oraz dwie kilkuletnie hondy accord.

Reklama

Kochalski nie był wyjątkiem. DZIENNIK ustalił, że za nim do Ciechu przyszli jego współpracownicy. Czteroosobowy zarząd, który do niedawna rządził tą giełdowym spółką, składał się wyłącznie z byłych urzędników warszawskiego ratusza oraz działaczy PiS. Rafał Pasieka oraz Marek Trosiński, zanim zajęli fotele w zarządzie Ciechu, pracowali jak Kochalski w stołecznym magistracie. Pierwszy z nich odpowiadał za przetargi w ratuszu kierowanym przez Lecha Kaczyńskiego, a drugi był koordynatorem odpowiadającym za sprawy bezpieczeństwa.

>>>Zarobił sześć milionów dzięki PiS

Trosiński, któremu w Ciechu przypadł nadzór nad fabrykami produkującymi sodę i sól, w ratuszu odpowiadał m.in. za bezpieczeństwo podczas parady równości organizowanej przez homoseksualistów. Ostatni z członków zarządu to Wojciech Wardacki, który w 2004 r. bezskutecznie kandydował do parlamentu europejskiego z list PiS. Zanim trafił do zarządu Ciechu, kierował zakładami chemicznymi Zachem w Bydgoszczy.

Reklama

Współpracownicy Kochalskiego zostali odwołani ze stanowisk w kwietniu 2008 r. To kilka miesięcy wcześniej, niż odszedł Kochalski, ale z raportów rocznych Ciechu wynika, że cała trójka, podobnie jak ich szef, zdążyła zarobić tam miliony. Na wypłaty dla nich złożyły się pensje, nagrody, premie oraz wynagrodzenia za pracę w radach nadzorczych spółek z grupy Ciech. Najwięcej zarobił w 2007 r. Wojciech Wardacki, bo ponad 1,6 mln zł. Byli urzędnicy samorządu Rafał Pasieka i Marek Trosiński otrzymali z kolei odpowiednio: 1,46 mln zł. oraz 1,039 mln zł. Po kilkaset tysięcy złotych zainkasowali również w 2008 r. Wcześniej w stołecznym magistracie zarabiali dziesięć razy mniej.

Czy taka sytuacja nie razi posłów PiS? "Ciech nie jest spółką, gdzie obowiązuje ustawa kominowa. Poza tym każdy gdzieś kiedyś pracował, nikt nie rodzi się prezesem firmy. Ludzie, którzy kierowali firmami za czasów PiS, często robili to znacznie lepiej od samozwańczych fachowców z rekomendacji koalicji PO - PSL. Nawet jeśli wcześniej rozdzielali demonstracje gejów i wszechpolaków" - ocenia Marek Suski, poseł PiS z sejmowej komisji skarbu.

Ciech, mimo że jest spółką notowaną na giełdzie, od dawna pozostaje pod silnym wpływem polityków. Zanim prezesurę w tej firmie objął Mirosław Kochalski kierował nią Ludwik Klinkosz związany blisko z politykami SLD. On po utracie władzy przez lewicę również pobrał gigantyczną odprawę. Z kolei po ostatnich wyborach w miejsce ludzi Kochalskiego pojawili się menedżerowie wskazani przez polityków koalicji PO - PSL.