Sprawa, jak pisze "Newsweek", dotyczy 2007 roku. Według ówczesnych władz Ciechu był to rok bardzo udany dla firmy. Ich zdaniem chemiczny koncern zarobił aż 242 mln złotych. Dzięki temu Kochalski mógł wypłacić sobie ogromną premię - najprawdopodobniej ok. miliona złotych. Nowe władze firmy uważają jednak, że tego zysku nie było.
>>> Kochalski zarobił sześć milionów dzięki PiS
Różnica w rachunkach wynika z kontrowersyjnej inwestycji Ciechu w niemiecką firmę produkującą sodę. Ciech kupił w 2007 roku Sodawerk Stassfurt za 413 mln złotych. Zdaniem nowych władz Ciechu Kochalski wydał zdecydowanie za dużo. Ich wątpliwości potwierdziły analizy specjalistów oraz raport niezależnego audytora.
W związku z nową wyceną władze Ciechu musiały dokonać korekty wyników firmy. W efekcie z 242 mln złotych zysku zrobiło się teraz 30 mln złotych straty. I nie wykluczają, że Kochalski będzie musiał zwrocić pieniądze. "Analizujemy wszystkie możliwości prawne" - mówi rzecznik Ciechu.
Sam Mirosław Kochalski nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak powiedział "Newsweekowi", jego działania były na bieżąco sprawdzane. Wniosków z nowego audytu nie chce oceniać. "Nowy zarząd może zamówić audyt. Pytanie, jakie przyjmuje założenia" - powiedział tygodnikowi.
Inwestycję w niemieckiego producenta sody bada teraz z doniesienia ABW warszawska prokuratura okręgowa, sprawdzając, czy nie doszło do działania na szkodę spółki Ciech.