"Nagrody mnie nie rażą, ale wolałbym, by ich przyznawanie było bardziej przejrzyste" – powiedział szef Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich Jerzy Budnik, która nadzoruje Kancelarię Sejmu. Jego zdaniem przy rozdziale premii należy jednak zachowywać większy umiar i rozsądek.
"Premiowanie pracowników generalnie nie jest grzechem. Ale trzeba piętnować przekraczanie pewnych granic. W czasach kryzysu wszyscy powinni oszczędzać" - powiedział Adam Hofman z PiS, który kilka dni temu mocno krytykował nagrody dla szefów państwowych spółek odpowiedzialnych za przygotowanie Euro 2012.
>>>Kaczyński wydał 3 mln złotych na premie
Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, osiem osób z kierownictwa Sejmu otrzymało w zeszłym roku premie w wysokości 456 tys. zł. Nagrody dostali marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, czterech jego zastępców, a także trzy osoby z szefostwa Kancelarii Sejmu. Może nie było by w tym nic kontrowersyjnego gdyby nie fakt, że premie przyznali sobie sami.
>>>Znów premie dla chłopców Drzewieckiego
"Wszystko to jest średnio uczciwe i niestety świadczy o hipokryzji kolegów" - skomentował jeden z posłów PO. "Wszyscy w kółko gadają o oszczędności, posłowie odbierają sobie trzynastki, waloryzacje i ograniczają pieniądze na biura, a ci z prezydium wypłacają sobie premie" - podkreślił.
Pytani przez "Rzeczpospolitą" wicemarszałkowie Stefan Niesiołowski z PO i Krzysztof Putra z PiS stwierdzili, że nie pamiętają, jakiej wysokości nagrody odebrali. Jednocześnie zaznaczyli, że w tym roku będzie inaczej. "W zeszłym roku nagrody były, ale w tym roku z nich zrezygnowaliśmy" - stwierdził Niesiołowski. "Sytuacja jest kryzysowa, więc w tym roku ich nie będzie" - zapewnił Putra.