Kremlowski plan zbudowania w Moskwie centrum finansowego Wschodu przegrał z rynkiem. Giełda w rosyjskiej stolicy nie jest atrakcyjna dla firm z byłego ZSRR. Omijają ją nawet rodzimi przedsiębiorcy. Aż połowa tegorocznych rosyjskich debiutów odbyła się w Londynie. Na rosyjskie giełdy – RTS i MMVB (zostaną połączone w 2012r.) – zdecydowały się zaledwie trzy firmy.
Za granicą emitenci z Rosji mają zasobniejszą niż w kraju bazę inwestorów, większe obroty kapitałowe oraz prestiż. Perłą wśród tegorocznych rosyjskich IPO stał się debiut firmy Yandex. Spółka sprzedała akcje na sumę 1,3 mld dol. Lepsze rezultaty ma tylko Google, który po wejściu na giełdę w 2004 roku pozyskał od inwestorów 1,67 mld dol.
Niechętne rosyjskim giełdom są także firmy z byłych republik radzieckich. To właśnie Kazachowie i Ukraińcy mieli jako pierwsi zagraniczni emitenci pojawić się w Rosji. Tymczasem spółki znad Dniepru wolą Warszawę, która wyrasta na regionalne centrum finansowe. Pod względem wartości IPO po III kwartale 2011 roku Polska zajęła trzecią pozycję wśród giełd europejskich (wg IPO WatchQ3/2011), wyprzedzając m.in. Deutsche Boerse i Oslo Stock Exchange oraz grupę Nasdaq OMX.
Moskwa przynajmniej symbolicznie próbuje eksponować swoje centrum finansowe. Od sześciu lat budowanych jest jedenaście szklanych wieżowców, które mają pełnić rolę podobną do londyńskiego City i paryskiego La Defense. Do dzielnicy biznesowej i giełdy poprowadzono nawet linię metra i szybką kolej z najważniejszych moskiewskich lotnisk – Domodiedowo i Szeremietiewo. W sumie projekt do tej pory pochłonął 12 mld dolarów. Mimo to świeci pustkami. Jedna czwarta biur wciąż nie została wynajęta. Nawet za obwodnicą Moskwy, na obrzeżach miasta, zaledwie 16 proc. przestrzeni biurowej pozostaje niezagospodarowane.
Reklama
Przyczyna braku zainteresowania Moskwą jest prozaiczna. Przedsiębiorcy nie czują się pewnie w kraju oczekującym spowolnienia gospodarczego, a do tego zalewanym przez biurokrację i korupcję.