"Od miesięcy ostrzega się przed zacieśniającą się współpracą (członków) wrogiej osi, składającej się z Rosji, Korei Północnej, Iranu i Chin. (…) Jednak spośród tej grupy Korea Północna przyciągnęła najmniej uwagi na Zachodzie" – pisze Rachman. Tymczasem – jak podkreśla - wsparcie Pjongjangu dla Moskwy jest jak dotąd najbardziej "dramatycznym" dowodem żywotności tej "wrogiej osi" - pisze w poniedziałek główny komentator "Financial Times" Gideon Rachman.

Reklama

"Kim Dzong Un podjął decyzję, by iść na wojnę"

Według ekspertów ds. Półwyspu Koreańskiego cytowanych przez "FT", północnokoreański przywódca Kim Dzong Un parę lat temu porzucił starania na rzecz poprawy relacji z USA i wybrał politykę konfrontacji z Koreą Południową i Stanami Zjednoczonymi. W styczniu znakomici znawcy spraw Półwyspu Koreańskiego Robert Carlin i Siegfried Hecker ostrzegli, że "Kim Dzong Un podjął strategiczną decyzję, by iść na wojnę" - relacjonuje publicysta.

Jak przypomina, oznaki radykalizacji podejścia Pjongjandu do spraw międzynarodowych mnożą się od miesięcy. W styczniu Kim ogłosił porzucenie wieloletniego celu zjednoczenia z Południem, w czerwcu Pjongjang podpisał Moskwą traktat o wzajemnej pomocy wojskowej, a w ostatnich dniach wysadził drogi łączące obie Koree.

Reklama

Zachód nie widzi niebezpieczeństwa

Komentator "FT" ocenia, że Zachód niesłusznie traktuje Koreę Północną w kategoriach żartu – jako "kraj źle dopasowanych garniturów i złych fryzur, który prędzej stanie się bohaterem kolejnego memu niż wystrzeli głowice jądrowe". "Bieda w Korei Północnej nie oznacza, że reżim jest zacofany pod każdym względem. Raczej świadczy o tym, że Kim stawia rozwój militarny ponad dobrobyt zwykłych ludzi" - pisze autor. Mimo międzynarodowej izolacji reżimowi Kima udało się bowiem zbudować broń jądrową, rozwinąć program rakiet balistycznych i osiągnął zdolność przeprowadzania ataków cybernetycznych – zauważa komentator "FT".

Odnosząc się do doniesień o udziale północnokoreańskich żołnierzy w wojnie Rosji przeciw Ukrainie, Rachman pisze, że „w wojnie, na której zginęło lub zostało rannych ponad 600 tys. rosyjskich żołnierzy, 10 tys. żołnierzy północnokoreańskich sił specjalnych nie przeważy szali zwycięstwa". Jednak – jak zauważa – armia Korei Północnej liczy w sumie 1,3 mln żołnierzy w czynnej służbie, którzy mogą być użyci przez Rosję jako "mięso armatnie".

Dwa kolejne konflikty zbrojne?

"Co ma z tego Kim?" – pyta się Rachman. "Obecnie mówi się głównie o transferze technologii i pomocy finansowej z Rosji. Jednak północnokoreański przywódca może również (…) myśleć o potencjalnym konflikcie na Półwyspie Koreańskim. Jeśli poprze Rosję w wojnie europejskiej, czy Rosja pewnego dnia odwdzięczy się w konflikcie azjatyckim?" – zastanawia się komentator.

"FT" zauważa też, że rosnące napięcia na Półwyspie Koreańskim mogą być na rękę Pekinowi, bo utrudnią USA obronę Tajwanu w razie ewentualnego ataku Chin na wyspę. "Wszystko to stawia bardzo trudne pytania przed USA, UE i Koreą Południową, które starały się uniknąć eskalacji, zarówno na Ukrainie, jak i na Półwyspie Koreańskim. Jednak wkrótce mogą stanąć przed wyborem: pozwolić Rosji pokonać Ukrainę z pomocą Korei Północnej, czy znacząco zwiększyć wsparcie dla Ukrainy" – podsumowuje Rachman.