Największe domy wydawnicze: Wydawnictwo Naukowe PWN, LexisNexis, C.H. Beck, Scholar, Wolters Kluwers, Universitas, powołały grupę pod nazwą „Grupa Walcząca o Przestrzeganie Prawa na Uczelniach” i szukają przykładów takiego łamania prawa.

– W najbardziej spektakularnych przypadkach chcemy wytoczyć pokazowe pozwy takim piratom. Mamy nadzieję, że to ich odstraszy – zapowiada Andrzej Nowakowski, prezes stowarzyszenia Polska Książka, w ramach którego działa grupa.

Reklama

Z nielegalnym masowym kopiowaniem książek wydawcy walczą od lat i od lat przegrywają batalię. Według szacunków branży rocznie kserowanych jest blisko 5 mln stron publikacji naukowych i specjalistycznych. To według badań przeprowadzanych przez stowarzyszenie autorów Kopipol blisko 90 procent wszystkich kserowanych w Polsce materiałów.

– To powoduje naprawdę ogromne straty na naszym rynku – narzeka Krystyna Wieczorkiewicz z wydawnictwa PWN. Opowiada o akcjach „Ksero to zero” i „Mniej niż ksero”, które polegały na obniżeniu cen podręczników, tak by przekonać studentów, że bardziej opłaca się kupić oryginały niż płacić na za kopie.
– Owszem sprzedaż trochę wzrosła, ale wciąż w punktach ksero zalegają tysiące naukowych, masowo powielanych naszych publikacji – opowiada Wieczorkiewicz.

Reklama



Martwe prawo

Wydawcy próbują też walczyć z tym piractwem z pomocą policji. Po sygnałach od Kopipolu w maju tego roku funkcjonariusze z Rzeszowa skontrolowali pięć punktów ksero. Wszędzie znaleźli skany książek i podręczników, a do tego ponad 400 gotowych do sprzedaży kopii z oryginałów książek i podręczników. Były to głównie kodeksy prawa pracy, karnego, cywilnego, europejskiego, spadkowego i handlowego.

Reklama

Zbindowane, sprzedawane średnio za 15 – 30 zł, gdy za oryginał trzeba zapłacić czasem nawet cztery razy więcej. Właścicielom postawiono zarzuty naruszenia przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, za co grozi do pięciu lat więzienia, dwóm pracownikom do dwóch lat pozbawienia wolności. – Piratów jednak nie odstraszają konsekwencje prawne, bo te są groźne tylko na papierze – uważa Nowakowski. – W praktyce piractwo książkowe sądy uznają za czyn o znikomej szkodliwości społecznej. Nie znam ani jednej sprawy, która skończyłaby się karą więzienia lub wysoką grzywną – zapewnia.



Pozwem w pirata

A straty z masowego kserowania książek według wydawców coraz bardziej rosną. W branży mówi się, że już kilkanaście mniejszych wydawnictw stanęło na progu bankructwa.

– I dlatego postanowiliśmy rozprawić się z tym procederem – zarzeka się Nowakowski. „Grupa Walcząca o Przestrzeganie Prawa na Uczelniach” zaczęła od wysłania listu do wszystkich rektorów, by zainteresowali się nielegalnym masowym kopiowaniem książek na terenie ich uczelni.

– Dostaliśmy odpowiedź tylko z jednego uniwersytetu, więc postanowiliśmy wytoczyć cięższe działa. Wynajęliśmy kancelarię prawną i szykujemy się do pozywania piratów. Przy pozwie cywilnym sąd nie będzie mógł orzec niskiej szkodliwości społecznej. Kiedy właściciele punktów ksero usłyszą o ostrych karach, to może zrozumieją, że łamią prawo – dodaje Nowakowski.

Uczelnie bronią się jednak, że nie mają wpływu na prywatne firmy. – Zarówno właściciele punktów ksero, jak i studenci to dorośli ludzie i sami odpowiadają za to, czy przestrzegają prawa – zarzeka się Anna Korzekwa, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Warszawskiego.
Wydawców nie przekonują też tłumaczenia, że książki są za drogie dla studentów i dlatego kopiują. – Czy jak coś jest drogie, to można to kraść – dziwi się Nowakowski i zapewnia, że gdyby zmniejszyła się skala kopiowania, to ceny książek mogłyby spaść, bo sprzedawałoby się ich więcej.