Parlamentarzyści mówili też w Strasburgu o tym, że Europa musi pamiętać o milionach ofiar totalitarnych reżimów – nazistowskich Niemiec i komunistycznej Rosji, podkreślali, że te zbrodnie nie mogą być relatywizowane. Debata była wstępem do rezolucji, która ma być przegłosowana w czwartek.
Europosłanka PiS Anna Fotyga powiedziała, że jej pomysł na ten dokument powstał w 80. rocznicę "szalonego, straszliwego paktu Ribbentrop-Mołotow zawartego pomiędzy hitlerowskimi Niemcami a sowiecką Rosją". Jak relacjonowała, po dwóch godzinach niełatwych negocjacji przedstawiciele grup politycznych byli w stanie uzgodnić w środę wspólny projekt rezolucji.
- To jest światełko nadziei, że Europa jest zdolna do wspólnej pamięci, do opisania wydarzeń historycznych, wyciągania wniosków, oddawania czci wszystkim ofiarom totalitaryzmów, ale również uhonorowania tych bohaterów, którzy stawali przeciwko straszliwym reżimom. Chcielibyśmy postulować ustanowienie święta w rocznicę egzekucji jednego z takich bohaterów - rotmistrza Witolda Pileckiego – powiedziała Fotyga.
Litwinka Rasa Juknevicziene (EPL) mówiła, że 80 lat po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow nadal odczuwane są jego szkodliwe konsekwencje. - Kreml działa na Ukrainie, w Mołdawii, Gruzji. Zachęca do kultu stalinizmu i rozpowszechnia kłamstwa – mówiła. Jej rodaczka, europosłanka Vilija Blinkevicziute podkreśliła, że pochodzi z kraju, który zaznał masowych deportacji do gułagów. - Musimy przeciwstawić się próbom gloryfikacji reżimów komunistycznego i faszystowskiego i próbom minimalizacji przestępstw popełnionych przez te reżimy – wskazała.
Wielu posłów, którzy wzięli udział w debacie, wypowiadało się w podobnym duchu. Były jednak głosy krytyczne wobec projektu rezolucji. Gilles Lebreton, Francuz ze skrajnie prawicowej frakcji Tożsamość i Demokracja, przekonywał, że choć nie można zapominać o zbrodniach komunizmu i nazizmu, to jednak nie można utożsamiać współczesnej Rosji ze zbrodniami czasów stalinowskich, bo odcięła się ona od nich. Skrajnie lewicowi posłowie GUE wskazywali natomiast, że w rezolucji brakuje odniesień do tego, że to Armia Czerwona wyzwoliła Europę w czasie II wojny światowej i pokonała faszyzm.
Do tych odpowiedzi odniósł się europoseł PO Radosław Sikorski. - Ta debata udowadnia, dlaczego potrzebujemy tej rezolucji. Koledzy ze skrajnej lewicy mówią, że Armia Czerwona pokonała Hitlera i to prawda, ale nie chcą pamiętać, że ZSRR był przez dwa lata sojusznikiem faszystowskich Niemiec i nie chcą pamiętać, że reżimy komunistyczne są odpowiedzialne za śmierć ok. 100 mln swoich własnych obywateli – powiedział.
- Z kolei kolega z francuskiej skrajnej prawicy mówił, że współczesna Rosja odcięła się od spuścizny Związku Radzieckiego. Niestety, to nieprawda. W ostatnich dniach mieliśmy oficjalne stwierdzenia władz rosyjskich, ministerstw, ambasad, zaprzeczające faktom paktu z Hitlerem i inwazji na Polskę. Potrzebujemy więc tego dnia pamięci. Zgadzam się z moją poprzedniczką Anną Fotygą, że bardzo dobrym patronem dnia byłby Witold Pilecki, polski oficer, który zgłosił się na ochotnika do Oświęcimia. Zamiast nagrody za swoje bohaterstwo został zamordowany przez władze komunistyczne w sfingowanym procesie – wskazał Sikorski.
Europoseł Joachim Brudziński (PiS) mówił z kolei, że 10 lat temu, w 70. rocznicę wybuchu wojny na Westerplatte premier Rosji relatywizował powody wybuchu tej wojny, odwołując się do niesprawiedliwości Traktatu Wersalskiego. Przypomniał, że minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow po agresji sowieckiej Rosji na Polskę nazwał ją "pokracznym bękartem".
- Wczoraj, przedwczoraj mogliśmy usłyszeć z ust rosyjskich polityków kolejne próby relatywizowania historii. Mówimy o przyszłości Europy, (...) ale ta przyszłość musi być oparta na prawdzie. Prawda wygląda następująco – nie byłoby współczesnej Europy, gdyby nie filozofia grecka, prawo rzymskie i wartości wywiedzione ze Starego i Nowe Testamentu, czyli chrześcijaństwo – wskazał.
W debacie wypowiadał się też europoseł Andrzej Halicki (PO). Podkreślił, że pakt Ribbentrop-Mołotow, który był sojuszem dwóch totalitaryzmów, nie może być zapomniany. - Musi stanowić naukę na przyszłości, bowiem wszyscy, którzy ignorują radykalizmy, nacjonalizmy pozawalają na to, żeby to, co wydarzyło się w Europie w XX wieku, mogło powtórzyć się w przyszłości. Nie można na to pozwolić - zaznaczył.
Kosma Złotowski (PiS) mówił z kolei, że ZSRR atakując Polskę we wrześniu 1939 r. tłumaczył, że chroni ludność białoruską, ukraińską. - Ta ochrona polegała na milionowych wywózkach do obozów koncentracyjnych na Syberii. Ta ochrona polegała na terrorze. Szanowni państwo, nazizm się skończył, Związek Radziecki się skończył, ale te praktyki pozostały. Popatrzycie państwo na Gruzję, na Krym, na wschód Ukrainy. Tam dzisiaj wciąż świszczą kule. Z tych wydarzeń musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość Europy - wskazał.
W debacie wzięła udział minister ds. europejskich sprawującej przewodnictwo w UE Finlandii Tytti Tuppurainen. Wykorzystała ją, żeby mówić o konieczności poszanowania praworządności. Jak przekonywała, przez ochronę wspólnych wartości, UE chroni podstawy społeczeństw i integrację europejską. - Europa musi pamiętać swoją historię, by uczyć się z przeszłości i nie powtarzać błędów kształtując przyszłość – mówiła Finka.
Przestrzegała przeciwko podziałom społeczeństwa, jakiego chcieliby dokonywać populistyczni politycy. - Doświadczenia dwóch wojen światowych pokazują nam, że nie powinniśmy się skupiać na różnicach, ale tworzeniu wspólnej przestrzeni do życia, nauki i pracy - zaznaczyła.