Historię działalności Rychlewicza w latach sprawowania przez niego misji dyplomatycznej w Turcji podczas II wojny światowej przedstawiły w piątek "Dziennik Gazeta Prawna", a także izraelski dziennik "Israel Hayom". Obie gazety podały, że konsul generalny RP w Stambule Wojciech Rychlewicz wydawał polskie dokumenty tysiącom żydowskich uchodźców, dzięki którym uzyskiwali oni możliwość przedostania się do obu Ameryk i Palestyny.
Jestem przekonany, że Rychlewicz jest częścią większej historii - ewakuacji wielu tysięcy Żydów przez Bałkany i Turcję do Palestyny - powiedział PAP Kumoch, zwracając uwagę, że sprawa ta "pokazuje jak działania polskiej dyplomacji na rzecz ratowania Żydów zamieciono pod dywan".
Nie znam państwa, którego MSZ był w takim stopniu zaangażowany na rzecz ratowania ludzi. Ładoś, Rychlewicz, to nie są żadni indywidualni ratownicy. To trybiki w machinie Państwa Polskiego - podkreślił ambasador.
"Ładoś nie był wyjątkowy"
Ambasador Kumoch już wcześniej przypominał, że takich dyplomatów jak ambasador RP w Szwajcarii Aleksander Ładoś, który wraz ze współpracownikami w czasie Holokaustu bezinteresownie niósł pomoc Żydom, było więcej. W jego ocenie, pomoc Żydom była wpisana w działania całej polskiej dyplomacji, nie tylko Grupy Ładosia (określanej także jako Grupa Berneńska), w której działał np. konsul Konstanty Rokicki, uhonorowany w ubiegłym roku przez Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego.
Praktycznie nie było (polskiej) placówki, która w okresie drugiej wojny światowej byłaby obojętna na los Żydów - podkreślił Kumoch na spotkaniu, które we wrześniu br. odbyło się w Warszawie w związku z promocją publikacji "Poselstwo RP w Bernie. Przemilczana historia" Danuty Drywy.
Ładoś nie był wyjątkowy. To po prostu była postawa polskiej dyplomacji w tamtych czasach, postawa, którą wielu próbuje przemilczeć - zaznaczył Kumoch, który w latach 2016-20 był ambasadorem RP w Szwajcarii, gdzie przyczynił się do upowszechnienia wiedzy o zasługach polskich dyplomatów z Szwajcarii.
Dodał też wtedy, że każdy ambasador, który wyjeżdża do państwa, gdzie w okresie Zagłady działała polska placówka dyplomatyczna, powinien zacząć od złożenia wizyty w Archiwum Akt Nowych - to tam może znajdować się wiele dokumentów dotyczących prób ratowania Żydów przez polskich dyplomatów (tak też było w przypadku Rychlewicza). Według niego, niesienie pomocy Żydom przez polskich dyplomatów było systemowe. Każda polska placówka dyplomatyczna, która w latach wojny działała zwłaszcza w neutralnym kraju - jak zwrócił uwagę - będzie miała dokumenty potwierdzające niesienie pomocy Żydom, zagrożonym niemiecką eksterminacją.
Będzie miała mnóstwo dokumentów i będzie miała swojego Ładosia. Tych Ładosiów jest więcej, znacznie więcej niż sam Aleksander Ładoś - mówił Kumoch.
Do piątkowych informacji o Rychlewiczu ambasador odniósł się również na Twitterze. Podał m.in., że "szef polskiego Konsulatu Generalnego w Stambule, Wojciech Rychlewicz, przeprowadził w latach 1940-41 masową akcję ratowania Żydów, zbliżoną zakresem do operacji Aleksandra Ładosia". Poinformował też, że Rychlewicz jako konsul w Stambule "wkrótce po rozpoczęciu wojny masowo wydawał Żydom zaświadczenia, że są Polakami-katolikami".
W ten sposób oszukał systemy migracyjne wielu państw i umożliwił dalszą ucieczkę setkom, może tysiącom, ludzi - podkreślił.
Dodał też, że operacja ta była wymierzona głównie w państwa obu Ameryk, które w latach 30. wprowadziły kwoty migracyjne i nie przyjmowały Żydów, a także w brytyjską Białą Księgę, która - jak napisał - de facto zabraniała imigracji do Palestyny. Żydzi wjeżdżali udając polskich katolickich uchodźców - wyjaśnił.
Według Kumocha, operacja konsula nie odbyłaby się, gdyby Turcja w 1939 r. uległa niemieckiej presji na zamknięcie polskich placówek. Turcja odmówiła III Rzeszy, a w latach 1940-41 ewidentnie nie przeciwdziałała nielegalnej operacji Rychlewicza. Nie wydała też Niemcom polskich Żydów - dodał Kumoch.
W piątek w Polskim Radiu 24 ambasador zaznaczył też, że nie jest dla niego zrozumiałe to, dlaczego działalność ratunkowa polskiej dyplomacji jest "tak słabo opisana, a ci, którzy ją opisują, spotykają się potem z zarzutem, że przepisują historię czy ją fałszują".
To są dokumenty, które są dostępne w Warszawie, w Londynie. Nie ma do nich żadnego limitu dostępu - zwrócił uwagę.
Ambasador RP w Turcji przypomniał, że dużą rolę w nagłośnieniu działań Rychlewicza odegrał działacz żydowski Bob Meth, który próbował znaleźć polskiego dyplomatę, by zainteresować go tą historią. Udało mu się nawiązać bardzo dobry kontakt z naszym konsulem generalnym w Los Angeles. To on był pierwszym, który wysłuchał relacji pana Metha i przekazał napisaną na prywatny użytek biografię jego mamy, w której dokładnie cała historia jest z detalami opisana – jak kto doprowadził do konsula, o tym, że konsul doskonale wiedział, że to nie są żadni katolicy, o tym, że nie oczekiwał żadnego wynagrodzenia za swoją działalność - powiedział.
Dodał też, że "dopiero wtedy, jeśli się wysłuchało dobrze tej relacji i porównało podpis na dokumencie, który należy do konsula Rychlewicza, można było czytać w zupełnie innym świetle setki poświadczeń dla osób o nazwiskach typowo żydowskich".
Kumoch, pytany o dalsze losy Rychlewicza, przypomniał, że konsul opuścił Stambuł w 1941 r. Prawdopodobnie zostanie odwołany do innej misji. Jakiej? Nie wiemy, bo też nie wiemy całości o karierze Rychlewicza, czy pracował wyłącznie dla MSZ czy np. był również oficerem wywiadu. Natomiast Rychlewicz wyjeżdża do Palestyny w 1941 r. tam później wstępuje do Armii Andersa i po wojnie w randze kapitana jest oficerem odpowiedzialnym za pomoc polskim uchodźcom w Austrii. Stamtąd przenosi się do Wielkiej Brytanii, gdzie do końca życia mieszka w Londynie - poinformował.
Ambasador RP w Turcji zwrócił uwagę, że upamiętnienie Rychlewicza "jest zadaniem dla władz lokalnych i krajowych". Przypomnę, że tydzień temu grupa ocalonych przez ambasadora Polski w Szwajcarii Aleksandra Ładosia zgłosiła się do władz m.st. Warszawy z prośbą o nadanie jednej z ulic im. Ambasadora Ładosia i jego konsula Konstantego Rokickiego. Kibicuję im z całego serca, bo są to ludzie w podeszłym wieku i dla nich byłoby to wielką rzeczą" - stwierdził.
Zdaniem Kumocha w tej kwestii potrzeba empatii. Oczekiwałbym też, że zaczniemy zwracać uwagę na to, że państwo polskie w okresie II wojny światowej wciąż było mimo wszystko – nawet bez terytorium – szanowanym członkiem wspólnoty międzynarodowej i miało bardzo dobrą dyplomację - podkreślił.