W piątek w Centrum Prasowym Foksal w Warszawie odbędzie się promocja książki, którą wydało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w koedycji z Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. W spotkaniu poza autorką wezmą udział m.in. wiceszefowa MKiDN Magdalena Gawin oraz ambasador RP w Turcji Jakub Kumoch, który w latach 2016-20 był ambasadorem RP w Szwajcarii i przyczynił się do upowszechnienia wiedzy o roli polskich dyplomatów w ratowaniu Żydów.
Polska polityka dyplomatyczna w czasie drugiej wojny światowej poprzez Poselstwo RP w Bernie była nastawiona nie tylko na bezpośrednie ratowanie zagrożonych niemiecką eksterminacją Żydów, ale także, co polscy dyplomaci czynili już pośrednio, na informowanie świata o dokonującej się w okupowanej Polsce Zagładzie. Temat ten ma ogromne znaczenie dla polskiej pamięci narodowej, ale także dla badań skali pomocy udzielanej Żydom podczas drugiej wojny światowej - powiedziała PAP dr Drywa, która na co dzień kieruje pracami działu dokumentacyjnego w Muzeum Stutthof w Sztutowie na Pomorzu.
W swojej publikacji dr Drywa opisała Grupę Berneńską (określaną także jako Grupa Ładosia) jako świadomie wybrane przez polski rząd na uchodźstwie narzędzie w działaniach ratunkowych oraz informacyjnych. Była to nielegalna polsko-żydowska struktura, która w latach 1942-43 zajmowała się masowym fałszowaniem paszportów państw Ameryki Południowej. Dokumenty te trafiały do Żydów, którzy dzięki nim unikali wywózek do niemieckich obozów zagłady i trafiali do obozów dla internowanych w Niemczech oraz do okupowanej Francji w Vittel, dzięki czemu część z nich doczekała końca wojny.
Bohaterską grupę tworzyli dyplomaci żydowskiego i polskiego pochodzenia: ambasador Aleksander Ładoś, jego zastępca Stefan Ryniewicz, konsul Konstanty Rokicki i dyplomata Juliusz Kuehl. Należeli do niej także poseł na Sejm II RP Abraham Silberschein oraz przedstawiciel organizacji żydowskich Chaim Eiss. Do początku 2020 r. udało się ustalić imienny spis ponad 3,2 tysięcy Żydów, których dyplomaci próbowali ratować; ocalono co najmniej kilkuset z nich.
Sprawę jako pierwszy nagłośnił "Dziennik Gazeta Prawna".
Mimo że władze Polski wspierały działania na rzecz ratowania polskich uchodźców, w tym polskich Żydów, dr Drywa podkreśla, że Grupa Berneńska wykazała się wyjątkową odwagą. Ładoś i jego ludzie bardzo mocno wyszli poza instrukcje rządu polskiego w Londynie, biorąc na siebie ryzyko nielegalnego fałszowania dokumentów. Państwo polskie żądało od nich opieki nad uchodźcami, ale nie domagało się - bo nie mogło - fałszowania paszportów Paragwaju, nie ono też podejmowało decyzję o udostępnieniu żydowskiej organizacji szyfrów. Zrobił to Aleksander Ładoś na własną rękę - oceniła ekspertka.
W książce przypomina też, że w akcję ratowania Żydów zaangażowani byli ponadto przedstawiciele innych polskich placówek dyplomatycznych lub komitetów obywatelskich ds. opieki nad polskimi uchodźcami. Szczególne zasłużył się tu Tadeusz Romer w Japonii i Szanghaju oraz Henryk Sławik, którego działalność na Węgrzech przyczyniła się do uratowania ok. 5000 polskich Żydów.
Wśród nich były osoby zupełnie obecnie zapomniane, jak Juliusz Rummel, od 1938 r. konsul generalny Grecji w Gdyni, udzielający pomocy uchodźcom przebywającym w Grecji i ks. Stanisław Radziwiłł, delegat PCK przy Międzynarodowym Czerwonym Krzyżu w Genewie. Skala pomocy była duża - stwierdziła dr Drywa.
W swojej książce autorka opisała też otoczoną tajemnicą sprawę wsparcia przez ambasadora Ładosia i jego ludzi dla tajnych negocjacji, których celem było wykupienie pod koniec 1944 r. pozostających przy życiu Żydów z rąk dowódcy SS Heinricha Himmlera.
Dotychczasowe wiedza o Grupie Berneńskiej (określanej także jako Grupa Ładosia) pojawiała się głównie w publikacjach prasowych, a zatem wymagała - jak zaznaczyła autorka książki - usystematyzowania w pracy o całościowym i naukowym charakterze. Przypomniała przy tym, że pierwsze informacje o działaniach polskich placówek dyplomatycznych na rzecz ratowania Żydów pojawiły się pod koniec lat 70. XX w., m.in. w artykule Izaaka Lewina, który ukazał się w "Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego". W ostatnich latach dzieje Grupy Berneńskiej spopularyzowali dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej", a także ambasador Jakub Kumoch wraz z zespołem oraz instytucje państwowe, w tym m.in. MKiDN, Instytut Pileckiego oraz IPN i Muzeum Auschwitz.
Publikacja "Poselstwo RP w Bernie. Przemilczana historia" przedstawia działalność Grupy Berneńskiej od września 1939 r. do kwietnia 1940 r., a następnie od maja 1940 r. do 1944 r., czyli do momentu zaprzestania jej działalności. Czytelnicy znajdą tam też informacje o działalności międzynarodowej polskiego poselstwa w Szwajcarii, m.in. informacje o niesieniu przez dyplomatów pomocy polskim uchodźcom na Węgrzech, w Rumunii, Jugosławii i Francji, a nawet w dalekiej Japonii i Chinach. Autorka przedstawia również Poselstwo RP w Bernie jako istotne centrum informacji o Zagładzie Żydów.
Książka dr Drywy - wraz z tłumaczeniami kilku dokumentów - liczy prawie 300 stron. Wśród ludzi ratujących najbardziej zagrożonych — europejskich Żydów — szczególne miejsce przypada dyplomatom. Oni to mogli wydawać paszporty, wizy, dokumenty, które niejednokroć pozwalały uniknąć deportacji do obozów śmierci lub umożliwiały przedostanie się do stref o mniejszym zagrożeniu. Powszechnie znane są nazwiska Henryka Sławika, Chiune Sugihary czy Raoula Wallenberga. Do niedawna natomiast tylko nieliczni badacze dziejów dyplomacji wspominali o działaniach podjętych przez polskich dyplomatów w Szwajcarii — głównie Aleksandra Ładosia, Konstantego Rokickiego, Juliusza Kühla i Stefana Ryniewicza - zaznaczył w przedmowie książki dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński.
W świetle upublicznionych niedawno dokumentów polskie poselstwo (w dzisiejszej terminologii: ambasada) w Bernie jawi się jako swoista placówka misyjna, której polski rząd na uchodźstwie powierzył wyraźnie zadanie wspierania obywateli polskich zagrożonych w różnych krajach okupowanej Europy — w ogromnej większości Żydów. W dalszej perspektywie także próbowania ratowania Żydów pozostających w ukryciu lub w gettach na terenie zajętej przez Niemcy Polski - dodał.