Nie byłoby wolnej Polski, gdyby nie wizjonerzy, którzy wyobrazili sobie suwerenne państwo. Do realizacji tej wizji potrzebna była strategia, a ta wykuwała się w ogniu debat, przede wszystkim Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego...
CO SIĘ WYDARZYŁO
W lipcu 1892 r., zaraz po powrocie do Wilna z zesłania na Syberii, Józef Piłsudski wstąpił do wileńskiej komórki Polskiej Partii Socjalistycznej, która powierzyła mu redagowanie podziemnego pisma „Robotnik”. W krótkim czasie młody człowiek, imponujący otoczeniu intelektem i silną wolą, zaczął robić błyskotliwą karierę w ruchu socjalistycznym. Już w 1894 r. wybrano go do Centralnego Komitetu Robotniczego PPS, został też redaktorem naczelnym gazety. Szybko narzucił jej linię: promowanie patriotyzmu i walki o niepodległość.
Reklama
Fragment tekstu Józefa Piłsudskiego
„Nazwałem siebie socjalistą w roku 1884-ym. Mówię – nazwałem, bo nie oznaczało to wcale nabycia niezłomnych i utrwalonych przekonań o słuszności idei socjalistycznej. Byłem wówczas w gimnazjum wileńskiem, należałem do kółka «Spójnia», zawiązanego kilka lat przedtem, i razem ze swymi kolegami uległem modzie socjalistycznej, którą nam przywieźli starsi koledzy, studenci uniwersytetu petersburskiego. Otwarcie wyznaję, że była to moda, bo inaczej trudno mi nazwać epidemię socjalizmu, która ogarnęła umysły młodzieży rewolucyjnie, czy tylko opozycyjnie usposobionej. Ogarnęła zaś do tego stopnia, że nikt z inteligentniejszych i energiczniejszych mych kolegów nie uniknął w swym rozwoju przejścia przez etap socjalistyczny. Jedni zostali już socjalistami, drudzy przeszli do innych obozów, trzeci wreszcie wyrzekli się wszelkich aspiracji społecznych, lecz każdy z nich przez czas dłuższy lub krótszy był socjalistą”.
Źródło: Józef Piłsudski, „Jak stałem się socjalistą?”, Lwów 1903 (broszura)
Fragment artykułu Józefa Piłsudskiego z pisma „Robotnik”
„Największym wrogiem polskiej klasy robotniczej jest carat rosyjski. Barbarzyńskie prawa, które każdego człowieka krępują i oddają go na łaskę i niełaskę pierwszego urzędnika, ucisk narodowościowy, który wstrzymuje naturalny rozwój naszego kraju, brutalne dławienie każdego, chociażby najdrobniejszego, przejawu świadomości robotniczej – to są cechy rządów cara u nas. Staje on nam w poprzek drogi zawsze i teraz, gdy prowadzimy walkę tylko o codzienne interesy nasze.
(…) Lecz na szczęście w skład państwa rosyjskiego oprócz Rosji właściwej wchodzą i inne, przemocą ujarzmione i łańcuchem niewoli przykute do caratu, kraje. Ludność tych krajów – Polacy, Litwini, Łotysze, Rusini (Ukraińcy – red.) – zalega obszary, dawniej do Rzeczypospolitej Polskiej należące. Mają więc one całkiem inną przeszłość historyczną, inne tradycje; wszystkie zaś cierpią pod caratem srogie prześladowania narodowościowe i religijne, które wśród nich wzbudzają nienawiść ku obecnym stosunkom politycznym. Nie mają one żadnej wiary w cara, która przeszkadza Rosjanom zrozumieć położenie rzeczy, rozbudzenie więc politycznej świadomości znacznie jest tutaj łatwiejszym niż w Rosji. Rozwój ekonomiczny tych krajów, nie wstrzymywany niewolą tatarską, wyodrębnił wyraźniej różne klasy; walka pomiędzy nimi wytworzyła już w niektórych, jak w Polsce, silny ruch robotniczy.
Wszystkie te warunki każą przypuszczać, że stąd właśnie wyjdzie ta siła, która w proch zetrze potęgę caratu. Rosyjski zaś ruch rewolucyjny może odegrać w tej walce tylko rolę pomocniczą. Carat, który, jak widzieliśmy, dość dokładne ma o swym położeniu wyobrażenie, rozumie dobrze to niebezpieczeństwo. Prześladowania narodowościowe, skierowane przeciwko podbitym ludom, mają na celu zlanie prześladowanych w jedną masę z Rosjanami, którzy mniej są niebezpieczni. Car jest rzeczywistym dziedzicem tatarskiego chana. Niewola tatarska, wstrzymując rozwój Rosji, ugruntowała w niej carat, który tam się czuje spokojnym i bezpiecznym. Nauczony więc doświadczeniem, chce carat niewolą rosyjską wstrzymać w biegu postępowym podbite kraje, by i tam urządzić sobie spokojne legowisko. Czeka go tam jednak niechybna zguba. Polska klasa robotnicza, która teraz już niemało caratowi kłopotów sprawia, pociągnie za sobą do walki masy pracujące innych ujarzmionych ludów i, wsparta przez ruch rewolucyjny w Rosji samej, poprowadzi je do zwycięstwa, które nie tylko jej, lecz i wszystkim, w niewoli carskiej jęczącym, swobodę i wyzwolenie zapewni”.
Źródło: jednodniówka „Robotnik”, 1895
Dziennik Gazeta Prawna
CO SIĘ WYDARZYŁO
W lipcu 1895 r. zaczął się ukazywać we Lwowie z inicjatywy Romana Dmowskiego „Przegląd Wszechpolski”. Według koncepcji ideowego przywódcy endecji miał być pismem skierowanym do środowisk inteligenckich o elitarnym charakterze. Gdy w 1902 r. „Przegląd Wszechpolski” został przeniesiony do Krakowa, na jego łamach Dmowski opublikował cykl artykułów pt. „Myśli nowoczesnego Polaka”. Rok później ukazały się w wydaniu książkowym, stając się biblią ruchu narodowego.
Fragment „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego
„Jestem Polakiem – to znaczy, że należę do narodu polskiego na całym jego obszarze i przez cały czas jego istnienia zarówno dziś, jak w wiekach ubiegłych i w przyszłości; to znaczy, że czuję swą ścisłą łączność z całą Polską: z dzisiejszą, która bądź cierpi prześladowanie, bądź cieszy się strzępami swobód narodowych, bądź pracuje i walczy, bądź gnuśnieje w bezczynności, bądź w ciemności swej nie ma nawet poczucia narodowego istnienia; z przeszłą – z tą, która przed tysiącleciem dźwigała się dopiero, skupiając koło siebie pierwotne pozbawione indywidualności politycznej szczepy, i z tą, która w połowie przebytej drogi dziejowej rozpościerała się szeroko, groziła sąsiadom swą potęgą i kroczyła szybko po drodze cywilizacyjnego postępu, i z tą, która później staczała się ku upadkowi, grzęzła w cywilizacyjnym zastoju, gotując sobie rozkład sił narodowych i zagładę państwa, i z tą, która później walczyła bezskutecznie o wolność i niezawisły byt państwowy; z przyszłą wreszcie, bez względu na to, czy zmarnuje ona pracę poprzednich pokoleń, czy wywalczy sobie własne państwo, czy zdobędzie stanowisko w pierwszym szeregu narodów. Wszystko, co polskie, jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne”.
Źródło: Roman Dmowski, „Myśli nowoczesnego Polaka”, Warszawa 1934
Media
Fragment tekstu Romana Dmowskiego
„Od samego początku Prusy postawiły sobie za cel zniemczenie zagarniętych ziem polskich i od początku prowadziły odpowiednią politykę, jak Rosja już za Katarzyny II rozpoczęła rusyfikację Krajów Zabranych. Niemczyzna z jednej strony miała nad Polakami przewagę kultury i – jak to już zauważono wyżej – rozporządzała potężnym środkiem rozszerzania się w postaci osadnictwa na nie dość gęsto zaludnionych obszarach polskich. Zrobiła też ona olbrzymie postępy w zaborze pruskim przed powstaniem zjednoczonego Cesarstwa. Na skutek wszakże rozwoju sił narodowych polskich, w szczególności zaś na skutek podniesienia kultury masy ludowej, rozszerzanie się niemczyzny zostało powstrzymane – przeciwnie – zaczęła się ona cofać. Wtedy państwo zmuszone zostało oprzeć całą germanizację na środkach przymusu i kolonizacji sztucznej, prowadzonej ogromnym nakładem ze skarbu państwowego. Gdy to nie posuwało naprzód dzieła, zaczęto wzmacniać nacisk w szybkim tempie, uciekając się do środków coraz gwałtowniejszych, stających w coraz większej sprzeczności z zasadami ustroju prawnego samego państwa.
Można już dziś powiedzieć, że chcąc za wszelką cenę zniszczyć polskość, państwo pruskie zmuszone zostało do podrywania podstaw własnego ustroju, obniżania poczucia prawnego u ogółu swych obywateli, do burzenia w nich wiary w trwałość instytucji, na których ich byt społeczny i polityczny się opiera. Tego rodzaju polityka w państwie cywilizowanym, leżącym w środku Europy, będącym organizacją społeczeństwa, którego główna siła leży w trwałości jego instynktów prawnych i jego instytucji, nosi w zarodku poważne niebezpieczeństwo dla przyszłości samego państwa. Jedno z dwojga w takim razie: albo państwo jest na drodze cofania się pod pewnymi względami w rozwoju cywilizacyjnym, pewnego nawet, że się tak wyrazimy, świadomego samorozstroju, i w takim razie grożą mu w przyszłości poważne wstrząsy wewnętrzne, albo instynkt samozachowawczy społeczeństwa, którego Niemcy posiadają więcej może od innych narodów, weźmie górę i położy kres tego rodzaju zgubnym praktykom. Jakkolwiek wtedy polskość w państwie pruskim przy tego rodzaju polityce rządu jest poważnie zagrożona, to wcale nie można powiedzieć, żeby historia już swój wyrok na nią wygłosiła. Państwo pruskie wcale jeszcze nie dowiodło, że znalazło sposób na wytępienie polskości i nawet na zdobycie przewagi kulturalnej i społecznej dla Niemców na ziemiach polskich. Metody dzisiejsze jego polityki polskiej budzić raczej powinny obawę, że kwestia polska może się stać punktem wyjścia do poważniejszych komplikacji wewnętrznych na szerszym o wiele gruncie niż prowincje polskie”.
Źródło: Roman Dmowski, „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, Lwów 1908
CO SIĘ WYDARZYŁO
Książkę „Niemcy, Rosja i kwestia polska” Dmowski pisał początkowo z myślą o czytelniku zagranicznym, aby zaprezentować mu podstawowe problemy związane z polskimi aspiracjami niepodległościowymi. Jednak przy tej okazji sformułował myśl, że głównym wrogiem polskości są Niemcy. Ostrzegał, że po podporządkowaniu sobie Austro-Węgier i Turcji będą kontynuowały swoją ekspansję, co przyniesie ich konflikt z Wielką Brytanią, Francją i Rosją. Proponował więc, żeby Polacy stanęli po stronie sojuszu rosyjsko-francuskiego. Jego sukces miał przynieść zjednoczenie wszystkich ziem polskich. Deklarował też Rosjanom, że w zamian za większy zakres swobód dla Królestwa w zbliżającym się konflikcie Polacy mogą stanąć po ich stronie.
List Józefa Piłsudskiego do Feliksa Perla, przyjaciela i towarzysza walki, napisany w przeddzień napaści na wagon pocztowy na stacji kolejowej pod Bezdanami nieopodal Wilna, 26 września 1908 r.
„Do Felka lub tego, co mój nekrolog pisać będzie.
Mój Drogi,
Niegdyś obiecywałeś, że napiszesz nekrolog, gdy diabli mnie wezmą. Teraz, gdy idę na wyprawę, z której może nie wrócę, posyłam Ci kartkę jako nekrologiście z małą prośbą. Nie idzie mi naturalnie o to, abym Ci miał dyktować ocenę mojej pracy i życia. Nie. Masz pod tym względem zupełną swobodę.
Proszę tylko, byś nie robił ze mnie «dobrego oficera» lub «mazgaja» i «sentymentalistę», to jest człowieka poświęcenia, rozpinającego się na krzyżu ludzkości, czy czego tam. Byłem do pewnego stopnia taki, lecz było to za czasów młodości górnej i chmurnej. Teraz nie. To minęło i minęło bezpowrotnie. Te mazgajstwa i krzyżowanie się dokuczyło mi, gdym na to u naszych inteligentów patrzył. Takie to słabe i beznadziejne.
Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz! – ubliża mi, jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą. Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę! To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej, czy tam co, to zwyczajne człowieczeństwo. Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Rozumiesz chyba mnie.
Nie rozpacz, nie poświęcenie mną kierują, a chęć zwyciężenia i przygotowania zwycięstwa. (…) Wiesz, że jedynym wahaniem moim jest, że oto ja zginę przy ekspropriacji i ten fakt chcę wyjaśnić. Pierwsze – to sentymentalizm. Tylem ludzi na to posyłał, tylem przez to posłał na szubienicę, że w razie, jeśli zginę, to będzie naturalną dla nich, dla tych cichych bohaterów, satysfakcją moralną, że ich wódz nie gardził ich robotą, nie posyłał ich jedynie jako narzędzia na brudną robotę, zostawiając sobie czystą. To raz.
Drugie – to surowa konieczność. Moneta! Niech ją diabli wezmą, jak nią gardzę, ale wolę ją brać tak jak zdobycz w walce, niż żebrać o nią u zdziecinniałego z tchórzostwa społeczeństwa polskiego, bo przecież jej nie mam, a mieć muszę dla celów zakreślonych. Chcę właśnie sobą, którego nazywano i szlachetnym socjalistą, i człowiekiem, o którym nawet wrogowie paskudztwa głośno nie powiedzą, człowiekiem zresztą, który ma trochę zasługi w kulturze ogólnonarodowej, podkreślić tę gorzką bardzo prawdę, że w społeczeństwie, które walczyć o siebie nie umie, które cofa się przed każdym batem spadającym na twarz, ludzie ginąć muszą nawet w tym, co nie jest szczytnym, pięknym i wielkim. No to tyle. A teraz buzi, chłopcze. Tobie i wszystkim Wam, starzy druhowie, z którymi się przemarzyło tyle, przeżyło jeszcze więcej i kochało się dobrze.
Twój i ich Ziuk”
Źródło: Andrzej Garlicki, „Józef Piłsudski 1867–1935”, Warszawa 2017
W czerwcu 1908 r. Piłsudski powołał do życia złożony z byłych bojowców Organizacji Bojowej PPS Związek Walki Czynnej (ZWC). Celem zakonspirowanej organizacji było szkolenie kadry oficerskiej mającej stanąć na czele armii podczas przyszłej wojny z Rosją. Bieżącą działalnością ZWC kierował wchodzący w skład Rady Głównej Kazimierz Sosnkowski.
Kazimierz Sosnkowski o Związku Walki Czynnej
„Celem ZWC jest prowadzenie poza granicami caratu robót przygotowawczych oraz wytworzenie organizatorów i kierowników technicznych dla przyszłego powstania zbrojnego w zaborze rosyjskim. Dążąc do rewolucyjnego powstania Polski przeciw najazdowi moskiewskiemu, ZWC stwierdza, że celem zgodnych usiłowań ogółu jego członków jest Niepodległa Republika Demokratyczna”.
Źródło: Kazimierz Sosnkowski, Regulamin Związku Walki Czynnej z 1908 r.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Pod koniec sierpnia 1909 r. na XI Zjeździe Polskiej Partii Socjalistycznej w Wiedniu Piłsudski odzyskał pozycję przywódcy. PPS obok ZWC stawała się dla niego użytecznym instrumentem przy realizacji dalekosiężnego planu. Jednym z jego elementów było powołanie Związku Strzeleckiego we Lwowie oraz krakowskiego Towarzystwa „Strzelec”. Austriackie prawo zezwalało na rejestrowanie lokalnych organizacji, których członkowie doskonalili się w posługiwaniu bronią palną. Jednak administracja państwowa mogła je łatwo delegalizować. Aby temu zapobiec, Piłsudski podjął współpracę z austriackim wywiadem wojskowym oraz Sztabem Generalnym armii Austro-Węgier. Rosyjscy dyplomaci w Wiedniu wielokrotnie żądali od cesarza Franciszka Józefa likwidacji organizacji polskich wywrotowców. Za każdym razem skutecznie zapobiegał temu Sztab Generalny. W tym czasie Piłsudski wykreował się na zwolennika przyłączenia w przyszłości ziem Królestwa Polskiego do Monarchii Habsburgów. W Wiedniu zaczęto na serio rozważać stworzenie po zwycięskiej wojnie państwa rządzonego przez trzy równo prawne narody: Niemców, Węgrów i Polaków.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Gdy w połowie lata 1914 r. mocarstwa zaczęły sobie wypowiadać wojny, członkowie drużyn strzeleckich rozkoszowali się wakacyjnymi wyjazdami. Piłsudski zareagował natychmiast – ogłosił mobilizację w Krakowie. Ale stawiło się wówczas pod bronią zaledwie ok. 160 osób. Dla zachowania fasonu nazwali się Pierwszą Kompanią Kadrową. Na rozkaz dowódcy wymaszerowali z krakowskich Oleandrów o świcie 6 sierpnia w stronę granicy z Rosją. Piłsudski działał w wielkim pośpiechu. Bojąc się stracenia szansy wywołania w Królestwie Polskim powstania, które otwierałoby drogę do szybkiego utworzenia zalążka niepodległej Rzeczpospolitej.
Mieszkańcy Królestwa nie poderwali się do walki z Rosjanami. Żołnierze Piłsudskiego weszli do Kielc 12 sierpnia, a dzień później się z nich wycofali, gdy zbliżyły się większe siły rosyjskie. „Taki przebieg miało nasze pierwsze starcie z Moskalami, pozbawione jakichkolwiek epizodów bohaterskich – najzupełniej nieciekawe taktycznie – ot, kilka strzałów obustronnie wymienionych i koniec” – wspominał adiutant Komendanta Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
CO SIĘ WYDARZYŁO
W sierpniu 1914 r. Piłsudski nakazał utworzyć konspiracyjną Polską Organizację Wojskową (POW). Kierowanie nią przekazał jednemu ze swoich adiutantów, por. Tadeuszowi Żulińskiemu. Członkowie POW zajmowali się wywiadem i przygotowywaniem akcji sabotażowych skierowanych przeciw Rosjanom. Jednak w razie potrzeby takie same działania mieli podejmować wobec II Rzeszy i Austro-Węgier.
Naczelny Komitet Narodowy (NKN) został utworzony 16 sierpnia 1914 r. w Krakowie z inicjatywy polityków galicyjskich o orientacji proaustriackiej. Na jego czele stanął prezydent Krakowa Juliusz Leo, a w skład weszli m.in. minister skarbu Austro-Węgier Leon Biliński, Ignacy Daszyński, Wincenty Witos, Władysław Sikorski i Stanisław Grabski. Komitetowi podporządkowały się polskie organizacje polityczne działające w Galicji, w tym ludowcy i narodowcy. NKN był też najwyższą instancją w zakresie nadzoru nad sprawami wojskowymi i skarbowymi. Z inicjatywy NKN władze Austro-Węgier zgodziły się na utworzenie podporządkowanych Komitetowi Legionów Polskich. Początkowo celem politycznym Naczelnego Komitetu Narodowego było stworzenie monarchii trialistycznej: Cesarstwa Austro-Węgiersko-Polskiego.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Złożona z dwóch pułków piechoty I Brygada Legionów Polskich formalnie powstała na mocy rozkazu organizacyjnego wydanego 19 grudnia 1914 r. Z jego powodu Piłsudski udał się do Wiednia na rozmowy z kierownictwem Naczelnego Komitetu Narodowego o dokooptowaniu członków POW do jego składu. W tym czasie od 22 do 25 grudnia brygada pod komendą ppłk. Kazimierza Sosnkowskiego stoczyła pod Łowczówkiem swą pierwszą bitwę nazwaną „krwawą wigilią”. Oddziały legionowe wykonały powierzone im przez dowództwo armii austro-węgierskiej zadanie zdobycia i utrzymania pozycji na dwóch wzgórzach w okolicach Łowczowa i Łowczówka nad rzeką Białą. Legioniści odparli 16 ataków nieprzyjaciela. Boje toczono w gęstej mgle i często dochodziło do walki wręcz. Polacy wzięli do niewoli kilkuset żołnierzy rosyjskich, ale z powodu wycofania się sąsiednich jednostek C.K. armii, zagrożeni okrążeniem, sami wycofali się we wzorowym porządku. Rannych zostało ponad 300 legionistów, a ponad 100 poległo.
Fragment wspomnień płk. Leopolda Lisa-Kuli
„Pierwsza wojenna wigilia odbyła się wśród huku dział, ostrego jazgotania karabinów maszynowych i broni ręcznej, wśród czego Lis-Kula w towarzystwie młodziutkiego kapelana Żytkiewicza łamał się z każdym żołnierzem skromnym opłatkiem (…).
W ziemiance przy ustrojonym choinkami stole zebrała się kompania, jeden pluton został w okopach przy karabinach groźnie leżących na przedpiersiu strzelnic. Ksiądz kapelan Żytkiewicz poświęcił, pluton oddał trzy zgrabne salwy w kierunku okopów rosyjskich, poczem przy niespokojnym świetle reflektorów rosyjskich nastąpił uroczysty podział święconego dla żołnierzy”.
Źródło: Franciszek Demel, Wacław Lipiński, „Pułkownik Lis-Kula”, Warszawa 1932
CO SIĘ WYDARZYŁO
Kiedy państwa centralne ogłosiły 5 listopada 1916 r. akt gwarantujący powstanie samodzielnego Królestwa Polskiego, oficjalnie rządzić miała nim utworzona przez polskich polityków Tymczasowa Rada Stanu. Piłsudski zgodził się objąć w niej stanowisko szefa departamentu wojskowego. Jednak traktował to jako wybieg taktyczny, dzięki któremu mógł zachować kontrolę nad polskimi jednostkami wojskowymi, a jednocześnie przygotować zerwanie z państwami centralnymi, by przejść do obozu zwycięskiej ententy.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Na spotkaniu dla oficerów Legionów zwołanym 2 lipca 1917 r. Piłsudski oznajmi podwładnym: „W interesie Niemców leży przede wszystkim pobicie aliantów, naszym – by alianci pobili Niemców. Niemcy ogłosili jakąś «niepodległość», by zjednać sobie naród polski: chcą, by dał żołnierza do armii, dowodzonej przez pana Beselera”. Po czym przyznawał: „Dawno już wydałem rozkaz POW by nie robili rekrutacji do Legionów”. Na koniec podsumowywał: „Niemcy będą chcieli kosztem naszym robić jakieś umowy z Rosją. Im prędzej przegrają wojnę, tym lepiej. Właściwie Niemcy tę wojnę już przegrały”. Tydzień później, kiedy na polecenie Berlina zaczęto tworzyć Polnische Wehrmacht i zażądano od legionistów ślubowania wierności cesarzowi, Komendant demonstracyjnie zaprotestował. Jednocześnie wezwał podwładnych do odmowy złożenia takiej przysięgi. Kryzys przysięgowy przyniósł bunt legionistów z I i III Brygady, których osadzono w obozach internowania w Szczypiornie oraz Beniaminowie.
Protokół posiedzenia plenarnego Tymczasowej Rady Stanu dotyczący ustąpienia Józefa Piłsudskiego z Rady (fragmenty), Warszawa, 2 lipca 1917 r.
„Piłsudski prosi, by w budżecie członków Tymczasowej Rady Stanu skreślić jego pensję za czerwiec w sumie marek 1200, ponieważ idzie w tej mierze zgodnie ze swą decyzją, zapowiedzianą już w początku czerwca, co do podania się do dymisji; uważa więc za niemożliwe pobieranie pensji za czerwiec. Przy tej sposobności pozwala sobie zaznaczyć motywy ustąpienia. Do Rady Stanu wstąpił nie dla służby politycznej; uważał, że od samego początku formowania Rady Stanu były zrobione kroki błędne i Tymczasowa Rada Stanu nie reprezentowała całego społeczeństwa. Wtedy robił on próby, by Rada Stanu była wiernym odbiciem społeczeństwa. Próby mu się te nie udały, wobec tego postanowił do Rady Stanu wstąpić nie jako polityk, ale jako wojskowy”.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Niemieckie władze nad ranem 22 lipca 1917 r. aresztowały Piłsudskiego, by w pośpiechu wywieźć go do Gdańska. Stamtąd przeniesiono go do twierdzy w Magdeburgu.
Odezwa PNN, PPS, PSL i ZSD w sprawie kryzysu przysięgowego, wysłania legionistów na front i aresztowania Józefa Piłsudskiego, Warszawa, 31 sierpnia 1917 r.
„Obywatele!
Nie dla korzyści obcych, nie w służbie niczyjej, nie z cudzego podszeptu i dla cudzej sprawy powstały i walczyły Legiony Polskie. Ale to właśnie sprawiło, że od samego początku musiały one toczyć walkę nie tylko orężną: musiały prowadzić walkę o wiele jeszcze cięższą, o swoją godność narodową, o swoją samodzielność, o to, aby nie stać się bezwolnym narzędziem w rękach Austrii i Niemiec. Piłsudski, twórca polskiej siły zbrojnej, tą drogą Legiony prowadził i nie pozwalał, aby sprawa polskiego żołnierza, walczącego o wolność i niepodległość, uległa poniżeniu i spaczeniu.
Uwięzienie Piłsudskiego stwierdzało w sposób ostateczny i niejako symboliczny, że państwa centralne nie chcą samodzielnego wojska polskiego, ale tylko narzędzia w swoich rękach dla swoich celów. Lecz ugodowcy z Rady Stanu, ugodowcy z Komendy Legionów i z aparatu werbunkowego widzieli w tym co innego: łudzili się, że po uwięzieniu Piłsudskiego nastaną dla nich spokojne czasy tworzenia kadrów wojska polskiego bez «warchołów», «anarchistów» itd., itd.”.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Rada Regencyjna została utworzona 12 września 1917 r. na mocy patentu niemieckich i austro-węgierskich władz okupacyjnych. Miała ona tymczasowo pełnić najwyższą władzę w Królestwie Polskim, aż do czasu jej przekazania królowi lub regentowi. W skład Rady weszli arcybiskup Aleksander Kakowski, Zdzisław Lubomirski i Józef Ostrowski. Sprawowała ona ograniczoną władzę administracyjną, głównie w zakresie szkolnictwa i wymiaru sprawiedliwości. W listopadzie 1917 r. powołała rząd Jana Kucharzewskiego.
Fragment Patentu mocarstw okupacyjnych w sprawie utworzenia Rady Regencyjnej, 12 września 1917 r.
„Art. I.
1) Najwyższą władzę państwową w Królestwie Polskim, aż do jej objęcia przez króla lub regenta oddaje się Radzie Regencyjnej z zastrzeżeniem stanowiska mocarstw okupacyjnych według prawa międzynarodowego (...).
2) Rada Regencyjna składa się z trzech członków, których w urzędowanie wprowadzą monarchowie mocarstw okupacyjnych.
3) Akty rządowe Rady Regencyjnej wymagają kontrasygnatury odpowiedzialnego Prezydenta Ministrów.
Art. II.
1) Władzę ustawodawczą w ramach tego patentu i według ustaw, które na jego podstawie będą wydane, wykonywa Rada Regencyjna przy współdziałaniu Rady Stanu Królestwa Polskiego.
2) We wszystkich sprawach, których zarząd nie jest jeszcze oddany polskiej władzy państwowej, wnioski ustawodawcze mogą być traktowane w Radzie Stanu tylko za zgodą mocarstw okupacyjnych. W sprawach tych, aż do dalszego zarządzenia, może obok organów Królestwa Polskiego, powołanych według liczby 1, także generał-gubernator wydawać rozporządzenia z mocą ustawową, jednak tylko po wysłuchaniu Rady Stanu. (…)”.
Źródło: „Wiek XX w źródłach”, Warszawa 2002
Fragment tekstu Ignacego Daszyńskiego z 18 lutego 1918 r.
„Strajk generalny (…), nakazany w Galicji, udał się znakomicie i zespolił cały naród. W poniedziałek zamknięte były nawet szkoły i urzędy. Najznakomiciej spisali się kolejarze. Przez cały dzień stała kolej – pociągi zatrzymywały się na stacjach prowincjonalnych i chociaż Prusacy grozili nieraz maszynistom rewolwerami, kolejarze nie ustąpili! Wśród ogólnego wzburzenia ulica wchodziła w swoje prawa; chłopaki przywiązywali psom do ogonów ordery austriackie i portrety cesarza Karola, a orły austriackie strącali do rynsztoków. Masa polska ocknęła się i wystąpiła przeciw Austrii”.
Źródło: Ignacy Daszyński, „Pamiętniki”, t. 2, Warszawa 1957
Fragment tekstu Romana Dmowskiego z lipca 1918 r.
„Traktat brzesko-litewski wywołał manifestacje energicznego protestu na całym obszarze Polski zarówno w kraju okupowanym, jak w Polsce austriackiej i niemieckiej. (…) Z traktatem brzesko-litewskim skończyły się wpływy tych polityków w Polsce, którzy dążyli do rozstrzygnięcia kwestii polskiej w porozumieniu z państwami centralnymi”.
Źródło: Roman Dmowski, „Archiwum Polityczne Ignacego Paderewskiego, 1890–1918”, t. 1
CO SIĘ WYDARZYŁO
Postanowienia traktatu brzeskiego, podpisanego 9 lutego 1918 r., Polacy odebrali jako czwarty rozbiór. W zamian za obietnicę Ukraińskiej Republiki Ludowej dostaw miliona ton zboża, 50 tys. ton mięsa oraz węgla niemiecki rząd uznał niepodległość Ukrainy, oddając temu państwu całą Chełmszczyznę i część Podlasia. Niemiecko-ukraińskie ustalenia w Brześciu mocno zaszokowały Polaków. Oburzeni byli członkowie rezydującej w Warszawie Rady Regencyjnej, których wysłanników nie dopuszczono w Brześciu do udziału w rokowaniach. „Pokój chlebowy” sprawiał, iż Ukraińska Republika Ludowa terytorialnie ponad czterokrotnie przewyższała utworzone w 1916 r. Królestwo Polskie. Czarę goryczy przelewała utrata Podlasia i Chełmszczyzny. Spontaniczne protesty ogarnęły wszystkie ziemie zamieszkane przez Polaków. „Stanęło zupełnie wszelkie życie na całym obszarze Galicji. Stanęły wszystkie koleje, stanęła też praca w urzędach, fabrykach, zakładach” – zapisał w pamiętniku Wincenty Witos. „W każdym mieście, miasteczku, wsi – odbywały się masowe wiece i demonstracje” – relacjonował. W Berlinie i Wiedniu z zaskoczeniem odnotowano gremialne podawanie się do dymisji dotąd lojalnych Polaków zajmujących wysokie stanowiska urzędnicze. Na podobnie masową skalę odsyłano ordery przyznane przez zaborców.
CO SIĘ WYDARZYŁO
Od samego początku I wojny światowej środowiska emigracyjne we Francji, odwołując się do tradycji legionów gen. Dąbrowskiego, zabiegały o sformowanie tam polskich jednostek wojskowych. Jednak rząd III Republiki blokował te inicjatywy, bojąc się reakcji sojuszniczej Rosji. Ta przeszkoda znikła po rewolucji lutowej, gdy rosyjski Rząd Tymczasowy zadeklarował poparcie dla polskiej niepodległości. 4 czerwca 1917 r. prezydent Raymond Poincaré podpisał w końcu dekret o utworzeniu Armii Polskiej we Francji. Zajęła się tym specjalna Misja Wojskowa Francusko-Polska. Formowanie pierwszych jednostek zmotywowało Romana Dmowskiego i jego współpracowników do utworzenia w Lozannie 15 sierpnia 1917 r. Komitetu Narodowego Polskiego (KNP). Tydzień później przeniósł on swą siedzibę do Paryża. KNP pod przewodnictwem Romana Dmowskiego sprawował zwierzchnictwo polityczne nad organizowanymi siłami zbrojnymi. Otrzymał też od władz francuskich prawo wyznaczenia wodza naczelnego Armii Polskiej. Został nim 4 października 1918 r. przybyły z Rosji do Francji gen. Józef Haller. Po zakończeniu formowania Błękitna Armia – zwana tak za sprawą koloru swych mundurów – była najlepiej wyposażoną z wielkich jednostek wojskowych odradzającej się Rzeczpospolitej. Poza nowoczesną bronią strzelecką i maszynową 70 tys. jej żołnierzy dysponowało 120 czołgami Renault FT-17 oraz 98 samolotami bojowymi. Hallerczycy późną wiosną 1919 r. zostali przerzuceni do ojczyzny i po włączeniu do struktur Wojska Polskiego stali się bezcennym wsparciem podczas wojny z bolszewicką Rosją.
Monitor Polski – dodatek nadzwyczajny, Warszawa, 7 października 1918 r.
„Rada Regencyjna do Narodu Polskiego.
Wielka godzina, na którą cały naród polski czekał z upragnieniem, już wybija.
Zbliża się pokój a wraz z nim ziszczenie nigdy nieprzedawnionych dążeń narodu polskiego do zupełnej niepodległości.
W tej godzinie wola narodu polskiego jest jasna, stanowcza i jednomyślna.
Odczuwając tę wolę i na niej opierając to wezwanie, stajemy na podstawie ogólnych zasad pokojowych, głoszonych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, a obecnie przyjętych przez świat cały jako podstawa do urządzenia nowego współżycia narodów. W stosunku do Polski zasady te prowadzą do utworzenia niepodległego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie, z dostępem do morza, z polityczną i gospodarczą niezawisłością, jako też terytorjalną nienaruszalnością, co przez traktaty międzynarodowe zagwarantowanem będzie. Aby ten program ziścić, musi naród polski stanąć jako mąż jeden i wytężyć wszystkie siły, by jego wola została zrozumiana i uznana przez świat cały.
W tym celu stanowimy:
1. Radę Stanu rozwiązać.
2. Powołać zaraz rząd, złożony z przedstawicieli najszerszych warstw narodu i kierunków politycznych.
3. Włożyć na ten rząd obowiązek wypracowania wspólnie z przedstawicielami grup politycznych ustawy wyborczej do sejmu polskiego, opartej na szerokich zasadach demokratycznych i ustawę tę najpóźniej w ciągu miesiąca do zatwierdzenia i ogłoszenia Radzie Regencyjnej przedstawić.
4. Sejm niezwłocznie potem zwołać i poddać jego postanowieniu dalsze urządzenie Władzy zwierzchniej państwowej, w której ręce Rada Regencyjna zgodnie ze złożoną przysięgą władzę swoją ma złożyć.
POLACY! Obecnie już losy nasze w znacznej mierze w naszych spoczywają rękach. Okażmy się godnymi tych potężnych nadziei, które z górą przez wiek żywili wśród ucisku i niedoli ojcowie nasi. Niech zamilknie wszystko, co nas wzajemnie dzielić może a niech zabrzmi jeden wielki głos: Polska zjednoczona niepodległa.
Informacja o powołaniu Polskiej Komisji Likwidacyjnej oraz o politycznej płaszczyźnie porozumienia posłów polskich w Galicji, 28 października 1918 r., Kraków–Lwów
„Wczoraj o 11 przed południem w sali obrad magistratu krakowskiego zebrali się posłowie parlamentarni na zaproszenie grupy ludowej, narodowych demokratów i socjalistów. Zebranie zagaił p. Daszyński. Wybrano przewodniczącego zebrania p. Witosa, zastępcami hr. Skarbka, Tertila, Daszyńskiego, Londzina. Przew[odniczący] Witos powitał obecnych oraz przybyłych z Warszawy delegatów rządu polskiego, m.in. spraw zewnętrznych Głąbińskiego i min. rolnictwa Grabskiego. (…)
P. Daszyński odczytał następnie telegram, jaki otrzymał z Warszawy. Wedle niego Rada Regencyjna otrzymała za pośrednictwem austr[iackiego] reprezentanta w Warszawie, bar. Ugrona, pismo hr. Gołuchowskiego nadesłane przez polskich członków Izby Panów. W piśmie tem proszą oni, ażeby Rada Regencyjna wpłynęła na dzisiejsze zebranie poselskiej w Krakowie, aby zachowało w swych uchwałach umiarkowanie, ostrzegając w przeciwnym razie przed następstwami: namiestnik ruski (ukraiński – red.), podział kraju i rządy wojskowe.
Po dłuższym wywodzie p. Daszyński odczytał znane już punkty porozumienia między stronnictwami polskimi, co do zakresu działania proponowanej Komisji Likwidacyjnej, dodając do nich nowe:
Zniesienia cenzury,
wolności zebrań,
odwołanie wojsk polskich,
wycofanie obcych wojsk z kraju,
uwolnienie żołnierzy aresztowanych za dezercję,
objęcie służby żywnościowej w kraju”.
CO SIĘ WYDARZYŁO
28 października 1918 r. powstała w Krakowie Polska Komisja Likwidacyjna, będąca niezależną od rezydującej w Warszawie Rady Regencyjnej. Zrzeszała przedstawicieli stronnictw politycznych, których celem stało się przejęcie władzy z rąk austriackich w Galicji do czasu utworzenia niepodległego państwa polskiego. W skład Komisji wchodzili przedstawiciele PSL Piast, PPSD i Narodowej Demokracji. Władzę w Krakowie przejęli 31 października 1918 r.
CO SIĘ WYDARZYŁO
W nocy z 6 na 7 listopada w Lublinie utworzony został Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej. Na czele zdominowanego przez socjalistów gabinetu stał współzałożyciel Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej (PSSD) Ignacy Daszyński. Jego rząd zadeklarował, iż Polska odradza się jako republika (co dla konserwatystów wcale nie było takie oczywiste), zaś wybory do parlamentu będą powszechne, równe i proporcjonalne. Zapowiadano wprowadzenie wolności sumienia i słowa, a także zrzeszania się. Najwięcej emocji budziło „przymusowe wywłaszczenie i zniesienie wielkiej i średniej własności ziemskiej i oddanie jej w ręce ludu pracującego pod kontrolą państwową”. Obiecywano też „upaństwowienie kopalń soli, przemysłu naftowego, dróg komunikacyjnych oraz innych działów przemysłu, gdzie się to da od razu uczynić”.
Takie deklaracje musiały wzbudzić opór konserwatywnej prawicy. Zaproszony do Rządu Ludowego Wincenty Witos przyjechał nawet do Lublina, ale szybko zmienił zdanie. „Po bliższym rozpatrzeniu sprawy i zorientowaniu się przyszedłem do przekonania, że utworzenie tego rządu jest niesłychaną lekkomyślnością i błędem politycznym, graniczącym wprost z bardzo niepoważną awanturą” – zapisał we wspomnieniach. (…) Przywódca galicyjskich chłopów wrócił do Krakowa, żeby o sformowaniu „poważnego” rządu rozmawiać z konserwatystami i narodowcami. Gdyby takowy powstał, to Polska, nim odzyskała niepodległość, wcześniej znalazłaby się na krawędzi wojny domowej. Socjaliści nie zamierzali się podporządkować endekom, którzy z kolei za jeden ze swych głównych celów politycznych uznawali zwalczanie wszelkich ruchów rewolucyjnych, nawet przy użyciu siły. Obie strony już strzelały do siebie w 1904–1905 r., gdy w Królestwie Polskim PPS próbował wzniecić rewolucję. Liderzy obozów politycznych dobrze o tym pamiętali i nie ufali sobie za grosz. Na szczęście z więzienia w Magdeburgu 10 listopada 1918 r. wrócił do kraju Józef Piłsudski.
„Kurier Warszawski”, 10 listopada 1918 r. (dodatek nadzwyczajny) – niedziela
„Dziś o godz. 7 m. 30 zrana pociągiem pośpiesznym z Berlina przybył do Warszawy komendant Józef Piłsudski.
Przed dworcem od wczesnej godziny na przyjazd komendanta oczekiwali: komenda naczelna P.O.W. i Zarząd Zrzeszenia b. Wojskowych Polskich. Na pół godziny przed przybyciem pociągu zajechał automobilem członek Rady regencyjnej Zdzisław ks. Lubomirski z adjutantem swym rotmistrzem Rostworowskim. Na dworcu powitali kom. Piłsudskiego i pułkownika Sosenkowskiego naczelny komendant P.O.W. Witold Koc krótkim żołnierskim raportem i kapitan Krzaczyński imieniem Zrzeszenia b. wojskowych Polskich. Po odebraniu raportów przywitał się kom. Piłsudski z regentem ks. Lubomirskim, z którym odjechał na krotką konferencję”.
Dekret Rady Regencyjnej do narodu polskiego o przekazaniu władzy wojskowej Józefowi Piłsudskiemu, Warszawa, 11 listopada 1918 r.
„Wobec grożącego niebezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego dla ujednostajnienia zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku w kraju, Rada Regencyjna przekazuje władzę wojskową i naczelne dowództwo wojsk polskich, jej podległych, Brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu.
Po utworzeniu Rządu Narodowego, w którego ręce Rada Regencyjna, zgodnie ze swoimi wcześniejszymi oświadczeniami, zwierzchnią władzę państwową złoży, Brygadier Józef Piłsudski władzę wojskową, będącą częścią zwierzchniej władzy państwowej, temuż Rządowi Narodowemu zobowiązuje się złożyć, co stwierdza podpisaniem tej odezwy.
Dan w Warszawie, dnia 11 listopada 1918 r.
Aleksander Krakowski, Józef Ostrowski, Zdzisław Lubomirski, Józef Piłsudski”.
Źródło: „Dziennik Praw Państwa Polskiego” 1918 r., nr 17, poz. 38
„Dziś przyjechał Piłsudski. Teraz doprawdy cała w nim nadzieja. Dziś to dla niego czas próby. Gdy dawniej działał, zawsze mógł być jednak tylko igraszką wypadków, teraz może je w istocie ująć w swe ręce”.
Źródło: Maria Dąbrowska, Warszawa, 10 listopada 1918 r., „Dzienniki. Tom I. 1914–1925”, Warszawa 2009
Fragmenty artykułów prasowych z 11 listopada 1918 r.
„Z dworca wiedeńskiego komendant Piłsudski wraz z księciem Lubomirskim udał się samochodem do jego siedziby we Frascati, gdzie odbył z księciem półgodzinną konferencję. Następnie komendant odjechał na ul. Moniuszki, gdzie zatrzymał się chwilowo w pensjonacie, aby wypocząć po trudach podroży, która wyczerpała i tak nadwyrężone długim więzieniem jego siły. Zaraz zaczęły przybywać do komendanta rożne delegacje, a więc pierwsi odwiedzili Piłsudskiego przebywający w Warszawie dawni jego podkomendni oficerowie, następnie przedstawiciele ugrupowań politycznych jak koła międzypartyjnego, polskiej partii socjalistycznej (frakcji), polskiego stronnictwa ludowego, stronnictwa niezawisłości narodowej, młodzieży wyższych uczelni, oraz szereg osób z szerokich kół społecznych, śpieszących na powitanie komendanta, powracającego w mury stolicy. W tym czasie, kiedy komendant przyjmował delegacje, przed domem gromadziły się tłumy, oczekując ukazania się postaci ukochanego wodza. Coraz to ktoś wznosił okrzyk na cześć komendanta Piłsudskiego, entuzjastycznie przez tłum podchwytywany.
Wreszcie na balkonie pierwszego piętra przystrojonym w barwy narodowe i sztandary z wizerunkiem Orła Białego i napisem «Ojczyzna, Wolność, Lud», ukazał się komendant Piłsudski i z trudem opanowując widoczne wzruszenie, przemówił w te słowa. «Obywatele! Bardzo gorąco dziękuję Wam za to przyjęcie tak serdeczne, któreście mi zgotowali. Po raz już trzeci wita mnie Warszawa, a wita mnie jako tego, który krew i życie swoje każdej chwili Ojczyźnie i Ludowi polskiemu oddać gotów». Odpowiedzią na przemowę komendanta były długo niemilknące okrzyki tłumów, na cześć jego wznoszone”.
Źródło: „Kurier Warszawski”, 11 XI 1918 r., nr 312
„Powrót Józefa Piłsudskiego do Warszawy powita ogół polski z szczerą radością. W ciężkim momencie wewnętrznych swarów i tarć przybywa człowiek, posiadający niewątpliwe zaufanie szerokich mas, cieszący się rozległą popularnością, mogący na szerokie masy potężny wpływ wywrzeć.
I właśnie z powodu tych potężnych wpływów na barkach Piłsudskiego spoczęła wielka, historyczna odpowiedzialność. Powraca do kraju nie jako przywódca wyczekiwany tylko przez pewne ugrupowania polityczne; cały naród wita go z nadzieją, że swoim autorytetem położy kres gorszącym waśniom partyjnym, że w decydującym momencie dziejowym skupi wszystkich pod jedną chorągwią dla jednego wielkiego wysiłku: aby odzyskać ojczyznę we właściwych granicach, nieuszczuploną, z najpomyślniejszymi warunkami dalszego rozwoju. Komendant Piłsudski, aczkolwiek był stale zdecydowanym w swych przekonaniach należy jednak do tych ludzi, którzy sprawę ojczyzny zawsze ponad interesy partyjne stawiają. Stąd płynie zaufanie do niego nawet w tych kołach, które na program społeczny lewicy godzić się nie mogły i nie chciały. Komendant Piłsudski wszakże i pod tym względem znajdzie w stolicy głębokie zmiany. Dziś wszystkie chyba warstwy zdają sobie sprawę z nieodzownej konieczności nader daleko idących reform społecznych. Program, który niedawno jeszcze mógł się wydawać bardzo radykalnym, nieomal utopijnym, obecnie staje się realnym. Dziś wszyscy rozumieją, że wojna, która się kończy, musi wywołać przewrót w dotychczasowych stosunkach, że lud i w ogóle klasy pracujące muszą prawa, odpowiednie swemu znaczeniu otrzymać. Więc i na tem polu kom. Piłsudski poważniejszych szkopułów nie spotka. Witamy pański powrót panie Komendancie, ze szczerą radością, przekonani, że potężnych swych wpływów na dobro Ojczyzny użyjesz i z niewoli potępieńczych swarów i niesnasek naród polski do Ziemi Obiecanej harmonji i zgody poprowadzisz!”.
Źródło: „Kurier Polski”, 11 XI 1918 r., nr 278
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję