Prawie 1,5 mln zł kary spółka TVN ma zapłacić za sposób, w jaki w stacji TVN24 relacjonowano w grudniu zeszłego roku sejmową awanturę. Wielu komentatorów mówi o wprowadzeniu przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji cenzury. Niektórzy wskazują, że przepis uprawniający przewodniczącego rady do karania nadawców istnieje od dawna. I sam fakt, że w końcu zaczęto z niego korzystać, nie świadczy o cenzurze.
Rada zapewnia, że wykonała "obszerny monitoring" programów nadawanych przez TVN, Polsat, TVP, TVN24, Polsat News i TVP Info w dniach 16–18 grudnia 2016 r. Wtedy właśnie w Sejmie i pod nim doszło do ogromnego zamieszania, włącznie z blokowaniem mównicy, okupacją sali posiedzeń plenarnych, przeniesieniem obrad do Sali Kolumnowej i bójkami posłów.

Czy przewodniczący KRRiT zgodnie z prawem może nakładać kary?

Reklama
TAK. Pozwala na to art. 53 ustawy o radiofonii i telewizji z 1993 r. Kontrowersje budzi jednak to, w jakich przypadkach ten przepis jest stosowany. Przepisy stwarzają urzędnikom duże pole do interpretacji. Zgodnie z nimi sankcja może zostać wymierzona wówczas, gdy audycje emitowane przez nadawcę propagują działania sprzeczne z prawem, z polską racją stanu lub postawy i poglądy sprzeczne z moralnością i dobrem społecznym. Kara może być nałożona także wówczas, gdy audycje sprzyjają zachowaniom zagrażającym zdrowiu, bezpieczeństwu lub środowisku naturalnemu.

Czy od kary nałożonej przez przewodniczącego KRRiT ukarany może się odwołać?

TAK. Art. 56 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji określa, że od decyzji można się odwołać do Sądu Okręgowego w Warszawie – sądu gospodarczego. Może on sprawdzić tak podstawy prawne nałożenia kary (np. czy dochowana została ustawowa procedura), stan faktyczny (czy materiał, za który wymierzona została kara, rzeczywiście naruszał prawo), jak i ocenić, czy wysokość sankcji była odpowiednia.
Doświadczenie pokazuje, że sprawy nakładanych na nadawców kar najczęściej kończą się dopiero na etapie postępowania przed Sądem Najwyższym.
W wypadku sankcji nałożonej na TVN procedura może być jednak jeszcze dłuższa. Właścicielami stacji są Amerykanie: obecnie koncern Scripps Networks, a wkrótce Discovery. Mogą więc oni, powołując się na bilateralną umowę o ochronie inwestycji (tzw. BIT), skierować sprawę do międzynarodowego arbitrażu. Aby wygrać i uzyskać od Polski odszkodowanie, musieliby wykazać, że zostali niesprawiedliwie potraktowani, a szykany spotkały ich przede wszystkim w związku z pochodzeniem kapitału właścicielskiego.

Czy kara nałożona na TVN jest sankcją maksymalną?

NIE. 1,5 mln zł przez wielu komentatorów jest uznawana za drakońską. Przepisy ustawy – a konkretnie przede wszystkim art. 53 ust. 1 – określają górną granicę sankcji. Jest ona ustalana w oparciu o roczny przychód nadawcy osiągnięty w roku poprzedzającym nałożenie kary. W wypadku TVN maksymalna kara mogłaby wynieść 148 mln zł. Krajowa Rada wymierzyła więc sankcję w wymiarze ok. 1 proc. maksimum.
Z drugiej strony przepisy nie określają dolnego progu i dotychczas kary były umiarkowane, nawet za ewidentne przewinienia wynosiły w granicach kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ta nałożona na TVN jest najwyższą w historii KRRiT, i to przy dyskusyjnej podstawie do stwierdzenia naruszenia. – Taka kwota to rodzaj groźby, sygnał, że organ państwa może doprowadzić media do bankructwa – komentuje Jan Dworak, były przewodniczący KRRiT.

Za co nałożono karę na TVN?

Jest to wyjaśnione w uzasadnieniu sporządzonym przez KRRiT. W TVN24 "propagowano działania sprzeczne z prawem oraz sprzyjające zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu", co "polegało na zachęcaniu widzów do udziału w zgromadzeniu przed budynkiem Sejmu RP, nieinformowaniu widzów o rozwiązaniu przez Policję zgromadzenia przed Sejmem RP, jednostronnym prezentowaniu wydarzeń poprzez dobór zapraszanych do studia komentatorów i gości, fałszywym przedstawianiu wydarzeń przed gmachem Sejmu RP poprzez manipulowanie obrazem i brak niezwłocznego sprostowania informacji nieprawdziwych. Ponadto propagowano blokowanie sali plenarnej Sejmu RP przez grupę posłów, co uniemożliwiało prowadzenie obrad, jako legalny i dopuszczalny środek politycznego sprzeciwu" – czytamy w dokumencie. KRRiT podkreśla także, że "dziennikarze TVN24 rezygnowali z przedstawienia widzom informacji o prawnej ocenie blokowania sali plenarnej Sejmu".
Na uwagę zasługuje fakt, że kara wynika nie tylko z tego, co w TVN 24 zaprezentowano, lecz także z tego, czego nie zaprezentowano, a zdaniem KRRiT należało. I że ważnym argumentem przeciwko stacji była nielegalność relacjonowanej blokady mównicy sejmowej oraz protestów na Wiejskiej.

Na jakiej podstawie KRRiT wydała decyzję o TVN24?

Rada oparła się na ekspertyzie wykonanej przez Hannę Karp, wykładowcę Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, oraz "dokonywała również analizy samodzielnej. (...) Prace analityczne były prowadzone przez wiele miesięcy".
Autorka ekspertyzy, konserwatywna katoliczka Hanna Karp, jest tak silnie związana z mediami ojca Tadeusza Rydzyka, że można mówić o konflikcie interesów – zauważa Jan Dworak.

Za co KRRiT dotychczas karała nadawców?

Były szef KRRiT pamięta przypadek ukarania z art. 18.1 Telewizji Trwam. W 2014 r. regulator ukarał stację za "propagowanie działań sprzecznych z prawem". Relacjonując Marsz Niepodległości w 2013 r., podczas którego spłonęła tęcza na placu Zbawiciela w Warszawie, prowadzący program i jego gość komentowali, że "można było odnieść wrażenie, iż zniszczenie instalacji artystycznej uznają za postępowanie właściwe i społecznie usprawiedliwione, a niszczenie cudzej własności jest właściwą formą wyrażenia dezaprobaty wobec opinii i zachowań odmiennych od własnych". Kara dla TV Trwam wyniosła 50 tys. zł i nie została zapłacona, bo stacja wygrała przed sądem.
Szczegółową analizę kar przeprowadził portal Wirtualnemedia.pl. Większość kar wynikała z przekroczenia dozwolonych limitów reklam. Ale Polsatowi Rada wymierzyła karę 1,2 mln zł w 2004 r. i do dziś był to rekord. Polsat na zbyt częstym przerywaniu programów reklamami w miesiąc zarobił ponad 15 mln zł, wysoka kara miała być więc formą retrybucji. I tu decyzja KRRiT i tak nie znalazła poparcia sądu.
Wśród kar nałożonych za naruszenia w treści audycji głośno było o sankcjach dla TVN za program Kuby Wojewódzkiego w l. 2006 i 2008. Chodziło o sparodiowanie niepełnosprawnej Magdaleny Buczek z Radia Maryja i bezczeszczenie symboli narodowych poprzez włożenie w psie kupy biało-czerwonych chorągiewek. Łącznie stacja musiała zapłacić niemal 1 mln zł, a decyzję KRRiT podtrzymał Sąd Najwyższy.
1,48 mln zł, 350 tys. euro, 410 tys. dol.

Media przeliczają nałożoną przez KRRiT na TVN karę na różne waluty, a za nadawcą ujmują się rządy i politycy.

"Stany Zjednoczone są zaniepokojone wydaną przez Polskę decyzją o nałożeniu kary finansowej na prywatną stację TVN za rzekomo stronnicze relacjonowanie demonstracji przed parlamentem. Decyzja ta zdaje się podważać wolność mediów w Polsce, która jest naszym bliskim sojusznikiem i bratnią demokracją" – czytamy w oświadczeniu Departamentu Stanu USA. – Polska jest naszym bliskim sojusznikiem, członkiem NATO i demokratycznym partnerem. Mamy z nią dobre relacje, ale uważnie obserwujemy rozwój niektórych wydarzeń w ciągu ostatniego roku – powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heather Nauert.

O karze dla TVN mówiono też na konferencji prasowej w Parlamencie Europejskim. Stojący na czele grupy liberalnej Guy Verhofstadt stwierdził, że może się to przyczynić do przyspieszenia prac nad uruchomieniem wobec Polski art 7. traktatu Unii Europejskiej, na mocy którego na kraj członkowski można nałożyć sankcje.

Przeciwko decyzji KRRiT wystąpili politycy z PO i Nowoczesnej, a Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaapelowała o „respektowanie standardów wolności słowa", obawiając się, że drakońska kara "ma na celu nie tylko represję wobec konkretnej telewizji, ale wywołanie skutku mrożącego wobec pozostałych nadawców, którzy chcieliby rzetelnie wypełniać zadania”. Przeciwko karze wystąpili też przedstawiciele środowiska dziennikarskiego, m.in. Reporterzy bez Granic, Towarzystwo Dziennikarskie i jurorzy konkursu Grand Press, którzy wezwali KRRiT do odstąpienia od tej decyzji "i poszanowania dla niezależności mediów w Polsce".

Krajowa Rada wczoraj wieczorem wydała komunikat broniący decyzji. Stoi w nim m.in., że "TVN ma prawo sympatyzować z opozycją”, ale relacje stacji "mogły podsycać agresję prowadzącą do tragicznych w skutkach wydarzeń". Podkreślono, że kara 1,48 mln zł "nie może w żaden sposób wpłynąć na sytuację finansową nadawcy, ma być jednak czytelnym sygnałem, by działał w poczuciu odpowiedzialności za słowo, raczej obniżał temperaturę sporu w społeczeństwie niż ją podsycał".