Pytana o wczorajsze zachowanie posłów opozycji podczas głosowania nad nowelą ustawy o opłatach abonamentowych posłanka PiS i członek Rady Mediów Narodowych Joanna Lichocka oceniła, że "opozycja opowiada różne, nieprawdziwe rzeczy". To są głównie oceny bardzo emocjonalne. Opozycji przeszkadza to, że media publiczne nie są pod kontrolą PO, SLD i PSL - jak to było przez większość czasu III RP; że wiadomości nie są sterowane ręcznie czy to z zarządu PO czy to SLD - wyjaśniła.
Widać to od lat. Odkąd Jacek Kurski jest prezesem Telewizji Polskiej opozycja wspina się na kolejne szczeble inwektyw niekiedy i zarzutów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - oceniła.
Lichocka zwróciła uwagę, że rekompensaty dla mediów publicznych "są jak najbardziej uzasadnione". Polskie Państwo zwolniło wiele grup polskich obywateli z płacenia abonamentu i te pieniądze, należne z racji ustawy TVP i PR, nie wpływają do budżetów tych mediów. I Sejm co roku taką ustawę uchwala, żeby zrekompensować utratę wpływów z abonamentu mediom publicznym - argumentowała posłanka PiS.
Misja mediów publicznych jest również chyba dla każdego rozsądnego Polaka poza dyskusją. Są media publiczne potrzebne dla naszej kultury, dla pluralizmu debaty publicznej, dla naszej sztuki, dla kwestii związanych z informacją dotycząca kwestii już zupełnie niepolitycznych - kwestii rolniczych czy kwestii dotyczących jakichś specjalistycznych programów. Bo przecież żadne media komercyjne tej misji nie wypełniają - podkreśliła.
Posłanka PiS przyznała, że "specjalnie podziękować trzeba pani poseł Śledzińskiej-Katarasińskiej, wiceprzewodniczącej Komisji Kultury z PO, która wczoraj nie uczestniczyła w tej próbie zerwania kworum". Trzeba to bardzo wyraźnie Polakom powiedzieć: opozycja, która nie ma większości, próbowała znów zablokować możliwość podejmowania decyzji przez parlament, odmawiając uczestniczenia w głosowaniu - oceniła.
Ja przypomnę, że to jest jeden z podstawowych obowiązków pracy poselskiej - branie udziału w głosowaniu. Można głosować za, przeciw, wstrzymać się od głosu, ale obowiązkiem posła jest branie udziału w głosowaniu. Za to również otrzymują diety - podkreśliła Lichocka.
Pytana o główne tematy kampanii w wyborach prezydenckich Joanna Lichocka przyznała, że "trudno przewidzieć to dość precyzyjnie". Ewentualni rywale prezydenta Andrzeja Dudy prowadzą kampanie dosyć chaotycznie. To, co robi pani marszałek (wicemarszałek Sejmu - PAP) Kidawa-Błońska jest, mam wrażenie, taką próba zaistnienia za wszelką cenę przy każdej możliwej okazji, gdzie może być cytowana - podkreśliła.
Nie ma w tym żadnej przemyślanej strategii, ani nie ma w tym żadnej propozycji dla Polaków. Żadnego programu - oceniła.
Lichocka zwróciła uwagę, że opozycja "z cała pewnością chciałaby", by tematem kampanii prezydenckiej była sprawa wyjścia lub pozostania Polski w Unii Europejskiej. To dość zabawne, bo to już jest zgrany motyw. (...) Grożenie, że Polska wyjdzie z UE; opowiadanie głupstw, naprawdę głupstw o tym, że jeżeli uchwalimy ustawy dotyczące sądownictwa - to będzie oznaczało wykluczenie Polski z UE - w to Polacy nie uwierzą - mówiła.
Natomiast, ja mam wrażenie, że w ogóle sprawy sądownictwa i reformy wymiaru sprawiedliwości, wbrew intencjom opozycji, mogą być takim jednym z najważniejszych motywów tej kampanii. Ponieważ to jest zadanie, którego wypełnienia oczekują od nas Polacy - podkreśliła Lichocka.
Zwróciła uwagę, że większość Polaków "nie akceptuje pozycji nadzwyczajnej kasty, która jest wyjęta spoza kontroli". Oczekuje reformy sądownictwa, oczekuje zdyscyplinowania sędziów. I to PO i SLD po prostu nie może się udać, jeżeli na tym chcą budować swoje kampanie - oceniła posłanka PiS.