We wtorek sąd miał zająć się apelacją oskarżyciela subsydiarnego - pełnomocnika Polsatu. Ostatecznie sprawa nie została rozpoznana, bo sąd uznał za obligatoryjną obecność prokuratora, a ten się nie stawił. Sprawa została odroczona do stycznia.
Zarzut postawiony mieszkańcowi podbiałostockich Łap dotyczy rozpowszechniania w latach 2012-2017 - bez uprawnień i w celu osiągnięcia korzyści majątkowej - utworów, do których majątkowe prawa autorskie przysługują pokrzywdzonym spółkom z grupy Polsat. Chodzi m.in. o takie seriale telewizyjne, jak "Chłopaki do wzięcia", "Pierwsza miłość" czy "Zdrady". Oskarżony miał je udostępniać na swojej stronie internetowej i działać w ten sposób na szkodę tych spółek.
W czerwcu białostocki sąd rejonowy uniewinnił go; w tej sytuacji kosztami procesu obciążył oskarżycieli subsydiarnych.
Apelację od wyrok złożył pełnomocnik tych oskarżycieli, który przed sądem pierwszej instancji domagał się obowiązku naprawienia szkody, przedstawiając stosowne wyliczenia strat finansowych.
W 2017 roku sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Białymstoku; ostatecznie postępowanie umorzyła oceniając, że nie ma znamion przestępstwa. Wtedy pełnomocnik Polsatu skierował do sądu subsydiarny akt oskarżenia (prawo do jego złożenia ma w określonych przypadkach pokrzywdzony lub jego pełnomocnik).
Prokuratura złożyła wówczas wniosek o umorzeniu tego postępowania, bo - w jej ocenie - nie było podstaw do przypisania działaniom oskarżonego znamion czynu zabronionego. Sąd ten wniosek uwzględnił, ale po odwołaniu sprawa trafiła jednak na rozprawę, a po przeprowadzeniu procesu sąd oskarżonego nieprawomocnie uniewinnił.