Powstanie centrum ma związek z warunkowym dopuszczeniem mediów do strefy przygranicznej wciąż objętej restrykcjami mimo wygaśnięcia stanu wyjątkowego. Reporterzy muszą złożyć wniosek o taki dostęp, a uzyskawszy zgodę mogą poruszać się po dawnej strefie stanu wyjątkowego wyłącznie w asyście straży granicznej. Centrum prasowe ma zaś służyć rządowi i służbom do informowania o sytuacji na granicy w związku z dezinformacyjnymi działaniami białoruskiego reżimu - wyjaśnił rzecznik rządu Piotr Mueller.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Na zadane przez jednego z reporterów pytanie, dlaczego dziennikarze mają być zdani na informacje płynące z centrum i nie mogą swobodnie operować przy granicy, komendant podlaskiego oddziału SG gen. brygady Andrzej Jakubaszek odpowiedział, że ma to związek z "nieprzewidywalnością" sytuacji przy granicy. Nie wyjaśnił jednak, pod jakim względem ta nieprzewidywalność i domniemane zagrożenie działaniami hybrydowymi strony białoruskiej miałyby zagrażać dziennikarzom bardziej niż pobyt w strefach autentycznych działań wojennych na całym świecie, który wielu reporterów ma za sobą.

Generał podkreślał za to, że obecność dziennikarzy przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego utrudniała działania jego formacji m. in. w Usnarzu Górnym, gdzie jeszcze latem powstało pierwsze, jak się wyraził - sztucznie wykreowane - koczowisko migrantów, do którego funkcjonariusze nie chcieli dopuścić dziennikarzy, posłów ani organizacji pomocowych.