Odpowiedź na drugą część pytania postawionego przez Krasowskiego jest dla mnie oczywista. Polacy z pewnością nie potrzebują prawicy awanturniczej. A właśnie stronnictwem permanentnej awantury politycznej stał się PiS w okresie sprawowania władzy, szczególnie po przejęciu szefostwa rządu przez Jarosława Kaczyńskiego. Agresywne i fałszywe dzielenie Polski na liberalną i solidarną, a Polaków na tych, którzy są tam, gdzie kiedyś stało ZOMO, i na wiernych dziedzictwu "Solidarności", zawieranie sojuszów z Lepperem i wysyłanie za nim natychmiast agentów CBA, posługiwanie się w pracy państwowej ludźmi ogarniętymi obsesjami, nieumiejętność ustabilizowania władzy uzyskanej w podwójnie wygranych wyborach - wszystko to zmęczyło i upokorzyło większość Polaków. Wielu także przestraszyło. W październiku ubiegłego roku w wyborach parlamentarnych, które miały charakter plebiscytu, odsunęliśmy od władzy ugrupowanie prawicy awanturniczej. Czy nazwanie PiS prawicą awanturniczą nie krzywdzi tego ugrupowania? Czy nie ma w nim zrównoważonych i poważnych polityków? Odpowiadam: owszem, byli i jeszcze są w PiS ludzie o takim politycznym profilu. Nigdy jednak nie nadawali tonu polityce swego ugrupowania. PiS był i jest dziełem Jarosława Kaczyńskiego. Ci politycy PiS, którzy kwestionują jego linię polityczną, muszą partię opuścić lub w najlepszym razie pogodzić się z marginalizacją.

Reklama

Tajemnicza fascynacja

Sformułowana tutaj przez mnie ocena przywódcy PiS jako polityka awanturniczego nie ma w sobie nic oryginalnego. Na łamach „Dziennika” od pewnego czasu czytam podobne oceny prezentowane przez prawicowych publicystów, z których część jeszcze nie tak dawno wiązała z rządami PiS duże nadzieje. Te nadzieje mogłem jeszcze zrozumieć w okresie, w którym premierem rządu był Kazimierz Marcinkiewicz. Próbował on łagodzić linię prezesa partii i bez wątpienia szczerze szukał koalicji z PO.

Ostatnie złudzenia powinny jednak prysnąć po kilku miesiącach kierowania rządem przez Jarosława Kaczyńskiego. Jego praktyka rządzenia potwierdzała przecież to, co wiedzieliśmy o tym polityku już w pierwszej połowie lat 90. Wiedzieliśmy, że jest odważny, potrafi iść pod prąd i że ma twardy charakter. Ale wiedzieliśmy także, że nie potrafi zawierać kompromisów nawet z najbliższymi ideowo i politycznie partnerami. Wiedzieliśmy, że jego żywiołem jest konflikt, a jako polityk widzi dla siebie tylko dwie role: "twórcy królów" manipulującego nominalnym liderem bądź przywódcy, który nie toleruje sprzeciwu. Muszę szczerze wyznać, że nie rozumiem do dzisiaj, dlaczego tak wielu polityków, intelektualistów i dziennikarzy, którzy świadomie przeżyli lata 90. ubiegłego wieku, uznało w ostatnim okresie Jarosława Kaczyńskiego za męża opatrznościowego polskiej prawicy.

Reklama

Nie ma jednego typu prawicowości. Nie kwestionuję więc prawicowości PiS. Za zupełnie błędne uważam natomiast określanie PiS jako partii konserwatywnej. Owszem w PiS są, a zwłaszcza byli, politycy o takich poglądach. Linię i wizerunek tego ugrupowania tworzył jednak "zakon PC" na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Jeśli sięgał on do jakiegoś politycznego wzorca, to była nim ideologia przedwojennej sanacji.

Rafał Matyja ma rację, pisząc, że nie ma jednego konserwatyzmu. W zasadniczym jednak przesłaniu ideowym PiS - zarówno z czasów świetności, jak i obecnie - nie znajduję śladu ani tradycji Edmunda Burke’a, ani Josepha de Maistre’a, ani polskich stańczyków. Z jednym znaczącym wyjątkiem: stanowiska zajmowanego w kwestiach moralno-obyczajowych. Nie była to jednak cecha wyróżniająca PiS na scenie politycznej, gdyż pod tym względem bardzo podobne stanowisko zajmowała wyraźna większość Platformy Obywatelskiej.

Uważam za dość mało prawdopodobne, aby prawica awanturnicza zdobyła znowu władzę w Polsce. Z pewnością nie przydarzy się to PiS. Maksimum możliwości politycznych ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego to pozostanie na scenie politycznej jako licząca się opozycyjna siła. Znacznie bardziej prawdopodobny jest scenariusz erozji partii: odejścia skrzydła wrogiego Unii Europejskiej i orientującego się na ojca Tadeusza Rydzyka oraz ruch w przeciwnym kierunku - w stronę środowiska politycznego Kazimierza Ujazdowskiego, a nawet PO.

Reklama

Pomimo że PiS do władzy nie wróci, zjawisko fascynacji tym ugrupowaniem i jego przywódcą, któremu uległa niemała część polskiej intelektualnej prawicy, wymaga gruntowniejszego przemyślenia.

Idee i idee fixe

Robert Krasowski ma wiele racji, pisząc, że prawica zdobyła w Polsce wszystko, co można było zdobyć, i stwierdzając, że w naszym kraju konserwatywna praktyka społeczna jest osadzona silniej niż w ogromnej większości państw europejskich. Dodałbym jednak jedną znaczącą poprawkę. Taki stan rzeczy tylko w pewnym (moim zadaniem niezbyt wielkim) stopniu jest konsekwencją działań prawicowych ugrupowań w wolnej Polsce. W pierwszym rzędzie wynika z naszego narodowego dziedzictwa, historycznie ukształtowanej obyczajowości, a także z autorytetu, jaki posiadał w społeczeństwie Kościół. Nie ulega jednak wątpliwości, że Polska jest krajem bardziej przywiązanym do religii i tradycyjnych wartości niż ogromna większość krajów europejskich. To usankcjonowała w sferze prawnej i w praktyce życia publicznego III Rzeczpospolita. Dla mnie jest to zresztą jeden z ważnych powodów, by okazywać jej znacznie większy szacunek od wyrażanego przez wielu prawicowych polityków i intelektualistów traktujących ją często z lekceważeniem i niechęcią.

Jednym z bardzo wielu przykładów potwierdzających, jak głęboko w Polsce utrwalone jest przywiązanie do religijnych i tradycyjnych wartości, może być fakt, że to premierowi Leszkowi Millerowi stojącemu na czele rządu SLD przypadła rola jednego z ostatnich i najbardziej konsekwentnych obrońców zapisu o chrześcijańskich fundamentach kultury europejskiej w preambule europejskiego traktatu konstytucyjnego. Oczywiście ówczesny premier musiał się liczyć z nastawieniem opinii publicznej i z prawicową opozycją, ale stwarzał wrażenie, że występuje w sprawie, którą uważa za słuszną. Ta postawa wyróżniała się pozytywnie na tle postawy kilku przywódców prawicowych rządów państw zachodnioeuropejskich, którzy czy to ze względu na europejską poprawność polityczną, czy z powodu wewnętrznych problemów w swych krajach sprzeciwiali się przypomnieniu o chrześcijańskich korzeniach Europy w europejskim traktacie konstytucyjnym.

Elementarnym zadaniem prawicy, gdy sprawuje ona władzę, jest sprawne i zgodne z interesem narodowym kierowanie państwem. Moim zdaniem w obecnych polskich realiach obok koncentrowania uwagi na kwestiach polityki zagranicznej przede wszystkim powinno to oznaczać skupienie się na reformie i usprawnieniu państwa. Pragmatycznego działania nie należy jednak przeciwstawiać polityce ideowej, opartej na wartościach. Nie należy też mylić polityki ideowej, z polityką idee fixe lekceważącą realia i nieuznającą kompromisu.

Idee są potrzebne w działalności politycznej i mają swe konsekwencje.

Przez Polskę, podobnie jak przez całą Europę i szerzej - cywilizację zachodnią, przetacza się wielki spór o wartości, na jakich powinno opierać się społeczeństwo. Kreśląc grubą linią kontury dwóch zasadniczych stron tego sporu, można stwierdzić, że po jednej stronie znajdują się zwolennicy koncepcji kształtowania społeczeństwa opartego na poszanowaniu prawa naturalnego, na tożsamości cywilizacyjnej mającej swe najgłębsze źródła w chrześcijaństwie, na szacunku dla dorobku przeszłości i instytucji, które historia pozytywnie zweryfikowała, a po drugiej zwolennicy społeczeństwa uznającego pełny pluralizm wartości usuwający wszelkie bariery religijne i moralno-kulturowe stojące na drodze do pełnej swobody w samorealizacji człowieka.

Po jednej stronie sporu znajdują się więc zwolennicy prawa do obecności religii i Kościołów w życiu publicznym, obrońcy tradycyjnej rodziny, szacunku do życia ludzkiego od poczęcia, przeciwnicy eutanazji. Po drugiej stronie są ci, którzy traktują religię jako sprawę prywatną, a nawet przeszkodę w wyzwoleniu się jednostki, przeciwnicy rodzinnocentrycznej wizji społeczeństwa, zwolennicy propagowania postaw różnych mniejszości obyczajowych, zwolennicy dopuszczalności aborcji na życzenie i rzecznicy dopuszczalności eutanazji.

Podstawowe znaczenie dla kształtowania postaw ludzkich wobec tego sporu mają i będą miały: rodzina, szkoła, wspólnoty religijne i media, ale prawicowe partie polityczne powinny zajmować w nim stanowisko.

Robert Krasowski ma rację, stwierdzając, że w Polsce generalnie korzystny z punku widzenia postulatów prawicy stan uregulowań prawnych w takich kwestiach jak aborcja, powinien skłaniać ją raczej do obrony status quo niż do podejmowania próby całkowitej rekonkwisty, która zresztą zmobilizuje lewicowych przeciwników status quo. Mam swój udział w uchwaleniu ustawy antyaborcyjnej i pamiętam wściekłość wielu posłów SLD, którzy chcieli kontynuowania sporu w tej kwestii. Pamiętam też postawę twardego skrzydła obozu obrońców życia głosujących przeciwko ustawie, uważając ją za niedopuszczalny kompromis.

Zachowuję jednak szacunek dla takich polityków jak Marek Jurek, którzy z zasadniczych względów moralnych podjęli niedawno batalię o sprawę dla nich świętą.

Wątpliwe wzorce

O ile w Polsce prawica powinna - w moim przekonaniu - zachowywać umiar w inicjowaniu akcji zmierzających do zmiany stanu prawnego w kwestiach moralno-obyczajowych, gdyż stan obecny jest w zasadzie zadowalający, o tyle postawa prawicy w krajach zachodnioeuropejskich jest dla mnie wzorcem wysoce wątpliwym. W tej kwestii różnię się zdecydowanie z Robertem Krasowskim.

Utopijny projekt marksistowski, długo hołubiony nie tylko przez komunistów, ale niemałą część socjalistów, załamał się w kompromitujący sposób. Socjaldemokracja po próbach budowania demokratycznego socjalizmu musiała pogodzić się z gospodarką kapitalistyczną. Mogłoby więc się wydawać, że lewica utraciła tytuł do udzielania lekcji społeczeństwom Zachodu, a prawica powinna cieszyć się uznaniem jako siła, która miała rację w największym sporze ideowymi politycznym drugiej połowy XX wieku. W Europie Zachodniej jest inaczej. To lewica prowadzi ideologiczną ofensywę: nie w sferze koncepcji gospodarczych, ale kultury, moralności, a niekiedy też walki o pamięć historyczną. W tych kwestiach prawica cofa się, przeprasza, a często zajmuje stanowisko zbliżone do lewicy, tylko mniej radykalne. Ośmiela się różnić od lewicy w sferze gospodarki. To za mało.

Dobry przykład tej ideologicznej ofensywy lewicy stanowi Hiszpania pod rządami premiera Zapatero. Socjalistycznemu premierowi udało się podzielić Hiszpanów jak nigdy dotąd od czasów zakończenia ery Franco. Ataki na miejsce Kościoła w życiu publicznym, indoktrynacja polityczna młodzieży w szkole, legalizacja małżeństw homoseksualnych i wmawianie Hiszpanom (także przy pomocy prawa), że w hiszpańskiej wojnie domowej racja leżała po stronie obozu republikańskiego, to tylko niektóre z działań mających tworzyć nową Hiszpanię i zdyskredytować prawicę. W istocie chodzi o sprawę znacznie poważniejszą: o oderwanie Hiszpanii od jej cywilizacyjnego dziedzictwa. Hiszpania jest przykładem bardzo jaskrawym. Jednak kulturowa i moralno-obyczajowa ofensywa lewicy trwa także w innych krajach Europy Zachodniej. Prawica, jeśli nie chce zostać złagodzoną wersją lewicy, musi zdecydowanie przeciwstawiać się jej w sferze wartości i idei. Oczywiście ten spór rozgrywać się będzie w ramach liberalnej demokracji, w której żadnej ze stron nie grozi unicestwienie, a mniejszość dysponuje gwarancjami dla swych praw.

Europejski fundament

Unia Europejska powinna szczególnie interesować polską prawicę. Tym, co zwraca uwagę w postawie polskich prawicowych eurosceptyków, którzy w istocie są przeciwnikami polskiej obecności w Unii Europejskiej, jest całkowita jałowość ich stanowiska. Polscy przeciwnicy Unii po wyliczeniu wad unijnej konstrukcji stwierdzają na ogół, że nie są przeciwnikami integracji europejskiej, ale konkretnej formy, jaka przybrała ona w postaci Unii Europejskiej. Zapominają, że proces integracji europejskiej trwa od blisko 60 lat, a Polska może go współkształtować zaledwie od lat czterech.

Dla człowieka prawicy w Polsce Unia Europejska powinna być bardzo ważnym przedmiotem zainteresowania z co najmniej z trzech powodów:

1. Europa przede wszystkim poprzez tę strukturę może wpływać na bieg spraw światowych w dobie wyłaniania się nowych wielkich światowych graczy: Chin i Indii, konsolidacji Rosji i procesu radykalizacji znacznej części świata islamu.

2. To przede wszystkim na obszarze Unii Europejskiej będzie się formował współczesny kształt europejskiego ośrodka cywilizacji zachodniej.

3. Polska może wpływać na polityczne i cywilizacyjne procesy zachodzące w świecie i w Europie w sposób nieporównanie większy, będąc członkiem Unii Europejskiej, niż pozostając poza nią.

W moim przekonaniu podstawą europejskiego projektu jest wspólnota cywilizacyjna narodów naszego kontynentu. Tę cywilizacyjną wspólnotę określiły przede wszystkim: grecka kultura, rzymska myśl prawna i państwowa, a zwłaszcza chrześcijaństwo. Wiadomo, że przynajmniej od XVIII wieku chrześcijański fundament naszej cywilizacji jest kwestionowany. Przez współczesny Zachód przebiega wielki ideowy spór. Nie ma jednak innego Zachodu i innej Europy. Być stroną tego sporu i uczestniczyć w kształtowaniu oblicza Europy to pasjonujące zadanie dla prawicy, w tym polskiej prawicy.

Jeśli podstawą integracji europejskiej jest wspólnota cywilizacyjna, to muszą zostać określone granice Unii Europejskiej. Polska prawica wykazuje dużą wrażliwość na aspiracje unijne byłych republik Związku Radzieckiego. Jest to słuszne zarówno z przyczyn geopolitycznych, jak i cywilizacyjnych. Ta postawa stanowi także wyraz wierności przesłaniu Jana Pawła II, by Europa "oddychała swymi dwoma płucami". Otwarcie Unii Europejskiej na prawosławne kraje Europy Wschodniej rokuje sukces, gdyż pomimo rozejścia się dróg chrześcijańskiego Zachodu i Wschodu w XI wieku głębokie fundamenty ich cywilizacji są wspólne. Spotkanie Zachodu z prawosławnym Wschodem może przynieść twórczą syntezę. Inaczej rzecz się ma z Turcją.

Dziwi mnie faktycznie bezrefleksyjne popieranie przez polskie prawicowe partie polityczne unijnych aspiracji Turcji i brak w Polsce intelektualnej debaty na ten temat, która tak żywa jest w Europie Zachodniej, a zwłaszcza we Francji. W stanowisku polskich polityków bardzo ważną rolę odgrywają względy geostrategiczne przemawiające za turecką akcesją. Czy jednak rzeczywiście uważają oni, że Turcja należy do Europy, a Unia Europejska powinna graniczyć z Irakiem, Iranem i Syrią?

Turcy są wielkim i dumnym narodem zasługującym na szacunek. Jednak Unia Europejska z ponadosiemdziesięciomilionową Turcją z pewnością nie byłaby już zdolna do tworzenia cywilizacyjnej jedności. Polskiej prawicy wyraźnie brakuje pogłębionej debaty o Europie.

Depozytariusze i antykwariusze

Prawica to określenie potoczne, ogólne i niejednoznaczne, jak napisał w znakomitej "Encyklopedii politycznej" Jacek Bartyzel. W oczywisty sposób nie ma więc jednej prawicowej szkoły politycznego myślenia. Osobiście wierzę w szczególną przydatność tradycji konserwatywnej, której protoplastą był pod koniec XVIII wieku brytyjski myśliciel Edmund Burke. Odrzuca ona wizję człowieka jako bytu doskonałego i nieskażonego grzechem. Uznaje zasadniczą niezmienność ludzkiej natury. Odrzuca utopię i rewolucję jako metodę wprowadzania zmiany. Nie obraża się na demokrację i popiera wolny rynek. Widzi człowieka jako istotę społeczną, która ma zobowiązania wobec wspólnot, w których żyje. Nie sprowadza narodu do wspólnoty obywatelskiej zawiązanej w wyniku umowy społecznej, ale widzi w niej wspólnotę pokoleń. Docenia znaczenie tradycji oraz religijnego i kulturowego dziedzictwa, którego depozytariuszami są pokolenia współczesne.

Rola depozytariusza rożni się jednak wyraźnie od roli antykwariusza. Nie możemy jedynie konserwować. Współczesne i przyszłe pokolenia zapisują i będą zapisywać nowe karty historii. Będą stawać wobec nowych wyzwań. Uczestnicy życia politycznego będą spierać się o idee, wizję społeczeństwa, podejmować pragmatyczne decyzje i zawierać polityczne kompromisy. Polityka nie straci znaczenia.