Właśnie dlatego negocjując z Amerykanami warunki budowy tarczy, nie możemy po raz kolejny popełnić błędów podobnych do tych, jakie zrobiliśmy w Iraku. Wtedy nie ustaliliśmy jednoznacznie, jakie właściwie mielibyśmy osiągnąć strategiczne korzyści. Tym razem musimy twardo negocjować wszystkie szczegóły związane z tarczą.

Musimy domagać się przede wszystkim - jako minimum niepodlegającego negocjacji – zneutralizowania wszelkich negatywnych następstw instalacji bazy. Ponadto powinniśmy uzyskać korzyści w postaci zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju. Nie ulega bowiem wątpliwości, że obecność bazy w Polsce stwarza dodatkowe ryzyko.

Owszem będziemy zabezpieczeni przed bezpośrednią agresją, co zresztą jest bardzo mało prawdopodobne. Ale z drugiej strony stajemy się celem dla wszystkich tych, którzy chcieliby tarczę zneutralizować lub po prostu zaszkodzić USA przez jej zaatakowanie. Baza mogłaby zostać zaatakowana na kilka sposobów. Ktoś mógłby na przykład próbować ją zniszczyć za pomocą rakiet krótkiego lub średniego zasięgu, wobec których system tarczy nastawiony na zwalczanie pocisków transkontynentalnych jest zupełnie bezbronny.

Powinniśmy więc domagać się umieszczenia w Polsce co najmniej kilku baterii pocisków Patriot służących do zwalczania rakiet o mniejszym zasięgu. Patrioty mają zasięg około 70 km, dlatego warto pamiętać, że ich pojedyncza bateria może zapewnić bezpieczeństwo tylko bezpośredniej okolicy amerykańskiej bazy.

Atak rakietowy to jednak niejedyne zagrożenie; baza mogłaby także zostać zniszczona przez precyzyjne uderzenie lotnicze. Właśnie dlatego musimy oczekiwać wzmocnienia naszej obrony powietrznej. Z tego samego powodu, a także ze względu na zagrożenie atakiem terrorystycznym, warto byłoby wzmocnić polski dostęp do amerykańskich systemów wywiadowczych, w tym satelitarnych. Musimy także wzmocnić nasz potencjał kontrwywiadowczy; bo przecież baza będzie celem inwigilacji ze strony obcych wywiadów.

Warto przy tym pamiętać, że nie chodzi tu o ochronę samej bazy - o to z pewnością skutecznie zadbają sami Amerykanie. Chodzi o zwiększenie bezpieczeństwa naszego kraju, bo jej obecność wystawia na zagrożenie cały polski system obrony. Szczegółowego ustalenia wymagałyby też procedury podejmowania decyzji o uruchomieniu systemu. Czy "guzik" mieliby naciskać sami Amerykanie? Czy może jednak warto byłoby uzyskać dla Polski możliwość częściowego choćby wpływu na tę decyzję? Idzie tu zwłaszcza o wspólne ustalenie doktryny użycia tego elementu systemu.

Rozwój amerykańskiego systemu tarczy umieszcza Polskę w nowej pozycji geopolitycznej. Budowa bazy antyrakietowej w naszym kraju budzi ostre sprzeciwy Rosji, wyraźna jest też chińska niechęć do tego projektu. I Rosji, i Chinom trudno się dziwić. Tarcza ma obecnie służyć zapobieganiu pojedynczym atakom, nie byłaby w stanie przeciwdziałać zmasowanemu uderzeniu jądrowemu, dlatego teraz nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla mocarstw atomowych. Wiadomo jednak, że system będzie rozbudowywany. Baz będzie coraz więcej, zwiększą się ich możliwości. Już za kilkanaście lat tarcza może być wystarczająco skuteczna, by zauważalnie osłabić także zmasowane uderzenie atomowe. Z jednej strony oznaczałoby to redukowanie zagrożenia nuklearnego na świecie. Z drugiej jednak dałoby Stanom Zjednoczonym pozycję absolutnego hegemona. Dlatego rosyjskie czy chińskie sprzeciwy są całkiem zrozumiałe. Moskwa i Pekin będą spokojne dopiero wtedy, gdy dostaną wyraźny komunikat, że system tarczy antyrakietowej ma mieć charakter globalny.

Jeśli bowiem przyjmiemy założenie, iż antyrakiety mają chronić cywilizowany świat przed zagrożeniem ze strony państw zbójeckich i terroryzmu, to wówczas Rosja czy Chiny również - jako silne, stabilne państwa - powinny znaleźć się w jego obrębie. Rosja już kilka lat temu deklarowała chęć włączenia się w budowę globalnej tarczy antyrakietowej. Podobne wysiłki podejmują kraje NATO.

Jak rozumiem, Polsce zależy bardziej na zwiększeniu globalnego, w tym zwłaszcza europejskiego, bezpieczeństwa, niż na kształtowaniu pozycji USA jako światowego hegemona. Warto, żeby strona polska tym się kierowała podczas negocjacji.















Reklama