Leszek Miller, były premier


Pamiętamy o problemach świata pracy

1 maja to dobra okazja, aby ludzie zamanifestowali problemy związane z pracą, a związki zawodowe upomniały się o rzeczywisty dialog z władzami. Problem miejsc pracy, dostępu do pracy, warunków pracy to nie jest problem XVIII- czy XIX-wieczny. To są problemy, którymi ludzie żyją obecnie.

Reklama

Ci, dla których 1 maja ma pejoratywny charakter, nie muszą przecież tego święta obchodzić. Mogą sobie jechać na majówkę albo oglądać telewizję. Tym, którzy mają poczucie, że to komunistyczne święto, chciałbym jednak przypomnieć, że tradycji 1 maja nie wymyślono ani w Związku Radzieckim, ani w innych krajach socjalistycznych. Idea święta pracy narodziła się w Stanach Zjednoczonych. Obchodzone jest od 1890 r. corocznie w dniu 1 maja. Święto wprowadzono na pamiątkę wybuchu 1 maja 1886 r. strajku robotników rzeźni miejskich w Chicago, domagających się wprowadzenia ośmiogodzinnego dnia pracy. Ruch socjalistyczny i socjaldemokratyczny wpisał te hasła na swoje sztandary i tak od ponad stu lat upomina się o prawa pracownicze.

Dziś na główny plan wysuwa się relacja pracodawca-pracobiorca, dużą rolę odgrywają związki zawodowe. To zresztą one powinny być organizatorami majowego święta. We współczesnej Polsce, kraju dużego oficjalnego bezrobocia, związki zawodowe mają co robić. Jednym z ich zadań jest upominanie się o dialog społeczny, o liczenie się z prawami pracowników. Odnoszę wrażenie, że obecny rząd rozmawia jedynie z jedną centralą związkową: "Solidarnością". Właśnie 1 maja warto przypomnieć władzom, że tych central jest znacznie więcej.



Marian Piłka, poseł Prawa i Sprawiedliwości


Święto pracy 31 sierpnia


Święto pracy powinno zostać przeniesione z 1 maja na 31 sierpnia, kiedy podpisano Porozumienia Gdańskie. Strajk w Stoczni Gdańskiej był wielkim zrywem polskich pracowników, robotników, stoczniowców, górników. Ten dzień jest krokiem milowym w historii XX wieku. A przecież takie daty jak święto pracy powinny wiązać się nierozerwalnie z epokowymi wydarzeniami.

Tymczasem 1 maja w polskiej tradycji kojarzy się z systemem komunistycznym. W pamięci mamy pochody pierwszomajowe, które były niczym innym, jak formą hołdu składanego przez wszystkich pracowników, całe społeczeństwo ówczesnej władzy komunistycznej, która stała na trybunach. Uczestnicy pochodów, głównie z zakładów pracy, paradowali przed władzą, która patrzyła z wysokości. Święto pracy powinno być świętem wolności świata pracy, a nie zniewolenia i hołdowania systemowi totalitarnemu.

Reklama

Sposobem na zerwanie z tą niechlubną tradycją jest przeniesienie święta pracy na inny dzień. Najlepszym kandydatem jest właśnie 31 sierpnia, który był dniem zwrotnym we współczesnej historii Polski i Europy. Ten dzień byłby również dniem wolnym od pracy i Polacy nie straciliby jednego dodatkowego dnia odpoczynku.

31 sierpnia był dniem tryumfu świata pracy, to był prawdziwy dzień wolności pracowników. Dlatego warto na poważnie rozważyć zmianę daty święta pracy. Mam nadzieję, że sprawa ta w końcu pojawi się w Sejmie, kiedy uporamy się z bieżącymi ustawami. Zmiana daty święta pracy jest bowiem kwestią ustawową, wymaga więc decyzji Sejmu.



Julia Pitera, posłanka Platformy Obywatelskiej


Święto zawłaszczyli politycy


PO jest partią, która za swoje wartości uważa wolny rynek oraz wolności obywatelskie. Dlatego nie mogę zabronić nikomu manifestowania swoich poglądów. Nie mogę być więc przeciwko świętu 1 maja rozumianym jako sposób wyrażania swoich opinii.

Święto 1 maja wywołuje we mnie wspomnienia z poprzedniej epoki: jedne komiczne, drugie w ogóle nieśmieszne, i chcąc nie chcąc, patrzę na to święto przez ten pryzmat. Nie kojarzy mi się ono w ogóle ze świętem ludzi pracy, tylko z manifestacjami o charakterze politycznym - i to obojętnie o jakim charakterze. Uczestniczy w nich zarówno lewica, jak i niejednokrotnie prawica i obydwie strony zajmują się głównie demonstrowaniem swojego stosunku do strony przeciwnej. I dlatego ma to więcej wspólnego z czystą polityką niż ze świętem ludzi pracy.

Lewica lubi powtarzać, że 1 maja jest okazją, żeby dotrzeć do opinii publicznej z hasłami np. obrony praw pracowniczych. Myślę, że w sytuacji, gdy prawo kładzie taki nacisk na konsultacje społeczne ze związkami zawodowymi, takie spektakularne akcje nie mają większego sensu.

Można zapytać, czy 1 maja nie powinien być także świętem upamiętniającym wkład robotników w historię Polski, np. w okresie "Solidarności". Uważam, że "Solidarność" była w tym czasie raczej namiastką partii politycznej niż emanacją związku zawodowego. W warunkach reżimu komunistycznego nie była możliwa inna forma skutecznej działalności politycznej. Sama także byłam członkiem tego ruchu i w tym czasie traktowałam to jako akt politycznej demonstracji. Dlatego uważam, że tradycja "Solidarności" ma się nijak do tego, co demonstruje się 1 maja.

Dostrzegam również, że dzisiejsze związki zawodowe zajmują się głównie działalnością polityczną. OPZZ wspierało rządy SLD, "Solidarność" rządy postsolidarnościowe. A obronę praw pracowniczych stawiają jakby na drugim miejscu. Często przedstawiciele związków zawodowych trafiają do mojego biura z prośbą o interwencję. Zawsze wtedy obiecuję pomoc w rozwiązaniu konkretych problemów, ale na pewno nie zajmuję się rozwiązywaniem problemów związkowych jako takich.

Ten, kto chce, niech więc obchodzi święto 1 maja, ale dla mnie i dla kolegów z PO nie jest to święto pracownicze, a tylko jedna z wielu politycznych manifestacji.



Ryszard Bugaj, polityk lewicy, ekonomista


To dzień ludzi pracy


Jeden z francuskich socjalistów powiedział, nieco może przesadzając: "Czy mam zaprzestać śpiewania Miedzynarodówki, jeżeli śpiewa ją Breżniew?" Tak jest ze świętem 1 Maja.

Nie ulega wątpliwości, że w PRL-u splugawiono to święto na wszystkie sposoby, ale jego geneza nie jest przecież komunistyczna. Należy pamiętać, że 1 Maja nie został wymyślony przez PZPR, ale ma długą przedwojenną PPS-owską tradycję sięgającą okresu rewolucji 1905 roku. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości mamy wreszcie szansę, żeby odzyskać ten dzień dla Polaków.

Po drugie - co nie mniej istotne - nie brakuje nam przecież powodów, żeby obchodzić to święto. W Polsce dzieje się wiele dobrego, jednak nadal fatalnie wygląda sprawa rosnących nierówności społecznych i rozmontowywania instytucji państwa opiekuńczego. Trzeba uczciwie przyznać, że obecny rząd stara się nieco zmienić tę złą i niepokojącą tendencję. Istnieje zatem szereg powodów, aby w dniu 1 maja brać udział w manifestacjach w obronie łamanych praw pracowniczych.

Osobną sprawą jest sposób obchodzenia święta 1 maja. Będąc w Unii Pracy, odwiedzaliśmy tego dnia Bramę Straceń na warszawskiej cytadeli. Niestety, nawet tu, na jednej z pamiątkowych tablic widniało nazwisko Bieruta, który zresztą z tym miejscem nie miał nic wspólnego. A my przecież chcieliśmy oddać hołd ludziom pracy, a nie komunistom.

Paradoksem dzisiejszych czasów jest to, że święto pracy jest organizowane w Polsce przez znany ze swoich liberalnych skłonności Sojusz Lewicy Demokratycznej. Nie deprecjonuję pojęcia liberalizmu, ale powinien on być ideologią obcą lewicy. I dlatego prawdziwym lewicowcom radziłbym, żeby organizowali niezależne obchody.

Święto 1 maja powinno być świętem przede wszystkim pracowniczym, a trochę mniej świętem lewicy. Kontekst polityczny należałoby zatem odsunąć na dalszy plan. Obecnie lewica w krajach zachodnich traktuje to święto raczej jako okazję do kontrkulturowych wystąpień i zadym. Zapomina się wtedy, co dla lewicy jest najważniejsze.