W ostatniej chwili trzeba było zmienić trasę manifestacji zorganizowanej przez Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Sojusz Lewicy Demokratycznej. Około dwóch tysięcy osób musiało obejść festyn bocznymi ulicami. Ostatecznie przemarsz zakończył się, tak jak planowano, przed Sejmem. Jednak jego uczestnicy nie kryli oburzenia.
"Jest wielkim skandalem, że utrudnia się demonstracje osób przywiązanych do wartości lewicowych i w ostatniej chwili zmienia im się trasę" - mówił przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak.
Andrzej Radzikowski z OPZZ dodał, że organizowanie festynu na trasie pochodu można traktować tylko w jeden sposób - "jako próbę zakłócenia obchodów święta pracy".
Organizatorzy demonstracji zapowiedzieli, że będą żądali wyjaśnień od władz miasta, jak to się stało, że wydano zgody na dwie różne imprezy w tym samym czasie i miejscu.