Polityka Stalina w końcówce lat 30. była nadzwyczaj prosta: w Hiszpanii nie udało się spowodować konfliktu Niemiec z Wielką Brytanią i Francją, ale nic straconego - może uda się w Czechosłowacji. A jak nie, to w Polsce. I oto pod koniec 1938 roku Stalin gwałtownie zmienił swoje nastawienie propagandowe. Antyhitlerowska propaganda w Związku Radzieckim nagle umilkła. Teraz dla Stalina najważniejsze jest uspokojenie Hitlera: Chwytaj w Europie wszystko, co ci się podoba. Nie będę ci przeszkadzał.

Reklama

Hitler żądał ponownego rozpatrzenia umowy wersalskiej. Zgodnie z tą umową Prusy Wschodnie były oddzielone od głównej części Niemiec, a Gdańsk został ogłoszony wolnym miastem. Hitler żądał, aby udostpniono mu korytarz na polskim terytorium w celu budowy autostrady i linii kolejowej pomiędzy Prusami Wschodnimi a głównym terytorium Niemiec. Oprócz tego Gdańsk powinien był stać się częścią Niemiec. Polski rząd odmówił wykonania żądań Hitlera.

Wielka Brytania zagwarantowała Polsce bezpieczeństwo. Pomiędzy Polską, Wielką Brytanią i Francją zostały podpisane porozumienia o wzajemnej pomocy. Rządy Wielkiej Brytanii i Francji zdecydowały o pozyskaniu na swoją stronę również Związku Radzieckiego. Był to potworny i niewybaczalny błąd.

Kiedy tylko Wielka Brytania i Francja zgodziły się na negocjacje o "zespołowym bezpieczeństwie", wojna w Europie stała się nieuchronna. Chodziło o to, że negocjacje pomiędzy Wielką Brytanią i Związkiem Radzieckim bardzo niepokoiły Hitlera. Uważał on, że "zespołowe bezpieczeństwo" to polityka okrążenia Niemiec. To zagrożenie blokadą surowcową. Hitler uważał, że Niemcy są zapędzane do kąta i rozpaczliwie poszukiwał drogi wyjścia z bardzo nieprzyjemnej sytuacji.

Reklama

Tymczasem stalinowscy dyplomaci zażądali niezwłocznego przybycia misji wojskowych Wielkiej Brytanii i Francji do Moskwy. Do tej pory nie wyjaśniono, komu potrzebny był ten pośpiech. Potem nawet oficjalni historycy radzieccy byli zmuszeni przyznać, że podstaw do pośpiechu nie było. Wątpliwe, czy teraz, po zbadaniu głównych państwowych i wojskowych dokumentów Japonii i Niemiec można zgodzić się, że w sierpniu 1939 roku Związkowi Radzieckiemu groziło realne niebezpieczeństwo wojny na dwa fronty.

Teraz już wiemy, że Japonia nie zdecydowała się zaatakować ZSRR nawet w najbardziej krytycznych momentach 1941 i 1942 roku, gdy nasz kraj znajdował się w rozpaczliwej sytuacji. Również w hitlerowskich Niemczech w 1939 roku nie było konkretnego planu prowadzenia wojny przeciwko ZSRR.

Jednak Stalin się spieszył: Nie ma czasu! Szybciej! Przybywajcie do Moskwy! Delegacje Wielkiej Brytanii i Francji przybyły do Moskwy. Spotkania odbywały się na najwyższym szczeblu. I zaczęła się komedia.

Teatrzyk Stalina
Stalinowska pułapka działała niezawodnie. Jedno z dwóch: albo Stalin zmusi Wielką Brytanię i Francję do zaatakowania Niemiec, albo zarzuci im zerwanie negocjacji, tolerowanie agresji oraz zrzuci na nich winę za rozpoczęcie wojny w Europie. Taktyka Stalina była bardzo prosta - wysuwanie żądań niemożliwych do przyjęcia: panowie, zacznijcie poskramiać Niemcy zarówno w przypadku agresji bezpośredniej, jak i pośredniej. Po takiej propozycji delegacje Wielkiej Brytanii i Francji znalazły się w idiotycznej sytuacji.


Reklama

Jeśli spróbują podpisać porozumienie o tym, że Wielka Brytania i Francja są gotowe zaatakować w przypadku "pośredniej agresji" ze strony Niemiec, to wówczas Stalin wobec całego świata zażąda wypełnienia tego zobowiązania. Pod terminem "pośrednia agresja" można rozumieć wszystko, co się chce. I Stalin będzie miał rację, żądając, żeby Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom w odpowiedzi na jakiekolwiek ich działania.
Jeżeli porozumienie nie zostanie podpisane, wówczas Stalin ogłosi, że Wielka Brytania i Francja są wspólnikami agresora i nie chcą poskromić Hitlera.

Tak więc 12 sierpnia 1939 roku w Moskwie rozpoczęły się rozmowy misji wojskowych ZSRR, Wielkiej Brytanii i Francji. Na oczach wszystkich szef radzieckiej delegacji, komisarz ludowy, marszałek ZSRR Woroszyłow rozprawiał o tym, jakby tu "poskromić Hitlera". W kuluarach zaś odbywało się zupełnie coś innego.

Stalin demonstrował całemu światu, że jest zdecydowany powstrzymać agresję hitlerowską, jednocześnie (a nawet wcześniej) w tajemnicy wyciągając do Hitlera rękę przyjazną i pomocną.

Takimi manewrami Stalin zapewniał sobie bezpieczeństwo w razie niepowodzenia jakiegokolwiek wariantu rozwoju wydarzeń. Dojrzewał konflikt pomiędzy Wielką Brytanią i Francją z jednej strony, a Niemcami - z drugiej. Stalin utrzymywał (otwarcie lub skrycie) przyjazne stosunki ze wszystkimi uczestnikami przyszłego konfliktu i wszystkich podjudzał do bardziej aktywnych działań.

14 sierpnia 1939 roku w toku negocjacji marszałek Woroszyłow zadał pytanie, czy polski rząd gotów jest udostępnić korytarze w celu przepuszczenia Armii Czerwonej przez polskie terytorium w razie zaistnienia konfliktu z Niemcami.
Na to pytanie otrzymał odpowiedź negatywną.

"Ach tak!" - powiedzieli kremlowscy towarzysze. W takim razie my podpisujemy pakt z Hitlerem i wspólnie z nim dzielimy Polskę na części.

Podpisali i podzielili. Odmowa Polski dotycząca przepuszczenia wojsk Armii Czerwonej przez swoje terytorium stała się dla kremlowskiej propagandy uniwersalnym argumentem miażdżącej potęgi. Na pytanie, po co był podpisywany pakt z Hitlerem, następuje natychmiastowa odpowiedź - przecież to Polska odmówiła udostępnienia korytarzy! Byliśmy gotowi bronić Polski, a ona nie chciała.

W dosłownym sensie zabójcza logika - wpuść mnie do swego domu, będę ciebie bronił. Jeżeli nie wpuścisz - rozerwę na strzępy.

Towarzysz Woroszyłow, zza pleców którego sterczały stalinowskie wąsy, przedstawił sprawę w taki sposób: albo Polska przepuści Armię Czerwoną przez swoje terytorium, albo Armia Czerwona razem z Hitlerem zniszczy państwo polskie.

Jest to typowo mafijny układ - my bierzemy twoją restaurację pod ochronę, pod swoje cieplutkie skrzydełka. Nie zgadzasz się? Weźmiemy siłą. Albo spalimy.

Polska rozpacz
Patrząc na tamte wydarzenia z perspektywy nowego stulecia, należy przyznać, że decyzja polskiego rządu o niewpuszczeniu czerwonych na własne terytorium z całą pewnością była słuszna. Zacznijmy od strony moralnej.


Jeżeli Związek Radziecki zamierzał bronić Polski przed napaścią hitlerowską, to rozmawiać należało nie z Wielką Brytanią i Francją, lecz z Polską. Jeżeli sprawa dotyczyła bezpieczeństwa Polski i Związku Radzieckiego, to co tu mają do rzeczy Wielka Brytania i Francja? Wielka Brytania i Francja miały własne interesy, mogły one być zbieżne z interesami Związku Radzieckiego lub nie. Ale interesy Polski w tej sprawie na sto procent były zbieżne z interesami Związku Radzieckiego - nie wpuścić Niemców na Wschód!

Więc, jeżeli chodziło o powstrzymanie Niemców przed ruszeniem na Wschód, to przede wszystkim Polskę należało zaprosić do rozmów. Ale towarzysz Woroszyłow nie domyślił się tego. Za niego myślał towarzysz Stalin i rozstrzygnął po stalinowsku - Polski nie zapraszać, rozstrzygać sprawy bezpieczeństwa Polski za jej plecami, żądać odpowiedzi na życiowo ważne dla Polaków pytania nie od polskiego rządu, ale od Anglików i Francuzów. Żądać odpowiedzi natychmiastowej!

Mówiąc wprost, o sprawach bezpieczeństwa Polski decydowano bez jej udziału, tak jak gdyby Polska nie była państwem suwerennym, jakby była już skreślona z mapy, jak gdyby nie w Warszawie, a w Paryżu i Londynie powinna była rozstrzygnąć się sprawa zgody lub odmowy przepuszczenia Armii Czerwonej przez polskie ziemie.
Należy z ubolewaniem przyznać, że w delegacjach Wielkiej Brytanii i Francji znalazły się osoby nie najmądrzejsze. Gdy tylko Woroszyłow zadał pytanie o korytarze przez Polskę, przedstawiciele Wielkiej Brytanii i Francji powinni byli natychmiast, jednym głosem i twardo odpowiedzieć: Nie jesteśmy uprawnieni do rozstrzygnięcia tej sprawy, nie jesteśmy upoważnieni do omawiania tej sprawy. Ale angielscy i francuscy mędrcy trafili na stalinowską pułapkę - dali się wciągnąć w dyskusję.

Obliczenia Stalina były precyzyjne. Poddanie pod dyskusję problemu, który dotyczył suwerenności Polski, bez zaproszenia polskiej delegacji do rozmów oznaczało umyślną, otwartą i zuchwałą dyplomatyczną zniewagę. Gdyby rząd polski dał pozytywną odpowiedź na zadane pytanie, byłoby to hańbą dla kraju i upokorzeniem narodu.
Proszę sobie wyobrazić, że jacyś ludzie za zamkniętymi drzwiami decydują o wpuszczeniu lub niewpuszczeniu do twego domu osób postronnych. Ciebie do towarzystwa nie zapraszają. Porozumiawszy się między sobą, wysuwają głowy zza drzwi i pytają: hej, chłopie, zgadzasz się?

Ja takich mędrców posłałbym do diabła. Rząd polski postąpił dokładnie tak samo. Inaczej nie mógł postąpić, a nawet nie miał takiego prawa! W każdym przypadku pryncypialna polityka jest jedynie słuszną. Rząd Polski w tym przypadku wykazał wierność zasadom. Cześć mu i chwała!

Następne wydarzenia w pełni potwierdziły prawidłowość decyzji polskiego rządu. Po kilku miesiącach Estonia, Litwa i Łotwa pozwoliły rozlokować na swoim terytorium garnizony Armii Czerwonej. Oczywiście, rozlokowywano te jednostki w imię "zapewnienia bezpieczeństwa przed hitlerowską agresją". Żadnego bezpieczeństwa krajom nadbałtyckim Armia Czerwona nie mogła zapewnić. Latem 1941 roku Hitler wyrzucił radzieckich obrońców z krajów nadbałtyckich w ciągu kilku tygodni.

Natomiast takie "zapewnienie bezpieczeństwa" już latem 1940 roku przekształciło się w "powstanie mas ludowych", obalenie rządów, dobrowolne wejście "do braterskiej rodziny narodów", kolektywizację, masowe likwidowanie ludzi i okupację, która pomyślana była po wieczne czasy.

Gdyby w 1939 roku rząd polski wyraził zgodę na wpuszczenie Armii Czerwonej na swoje terytorium, to w bardzo krótkim czasie w Warszawie zdarzyłaby się "rewolucja socjalistyczna".

Szampan dla Hitlera
Polska na taki krok zgodzić się nie mogła. I słusznie. Finlandia, większa część Polski, Estonia, Litwa, Besarabia w swoim czasie należały do Imperium Rosyjskiego. Po rozpadzie imperium nie podlegały one Moskwie. W początkowym okresie drugiej wojny światowej Związek Radziecki próbował wszystkie te ziemie przywrócić pod swoją kontrolę. Polska i Finlandia sprzeciwiały się, dzięki czemu po wojnie utrzymały swoją państwowość, chociaż ograniczoną. A wszyscy, którzy w 1940 roku przyjęli wojska radzieckie bez sprzeciwu, po wojnie w Europie zostali włączeni w skład Związku Radzieckiego.


Polski rząd odmówił przepuszczenia wojsk radzieckich przez swoje terytorium, ponieważ wiedział, czym to się skończy. Polski rząd odmówił wpuszczenia wojsk radzieckich i był to wielki wyczyn. Tym krokiem zapewnił narodowi polskiemu możliwość odrodzenia kraju w dalekiej przyszłości. Na początku nowego tysiąclecia tempo rozwoju gospodarki Polski jest najwyższe w Europie. Jedną z głównych przyczyn jest to, że Polacy zawsze sprzeciwiali się komunizmowi, w tym również latem 1939 roku.

Ideolodzy komunistyczni upierają się: nie mieliśmy wyboru - albo my bronimy Polski jak siostry rodzonej, albo wspólnie z Hitlerem ją zabijamy i rozrywamy na strzępy. Inaczej nie można.

A my zwróćmy uwagę na bliskość dat. Sprawę korytarzy dla przepuszczenia części Armii Czerwonej przez terytorium Polski po raz pierwszy Woroszyłow poruszył 14 sierpnia 1939 roku, a już 19 sierpnia Mołotow wydał ostateczną zgodę na wizytę Ribbentropa w Moskwie w celu ustalenia rozbioru Polski.

Mówiąc wprost, kremlowscy bojownicy o "zespołowe bezpieczeństwo" sprawę korytarzy stawiali tak, że mogła być tylko jedna odpowiedź - negatywna. Oprócz tego w ogóle nie dali czasu do namysłu. Jeżeli polski rząd wbrew zdrowemu rozsądkowi i interesowi narodowemu jednak zmieniłby swoją decyzję i zezwolił na przejście części Armii Czerwonej przez terytorium Polski, to sytuacja i tak by się nie zmieniła: na Kremlu strzelały już pod sufit korki od szampana za braterską przyjaźń Stalina i Hitlera.

A towarzysz Woroszyłow ogłosił: "ZSRR zawarł pakt o nieagresji z Niemcami między innymi dlatego, że negocjacje z Francją i Anglią zakończyły się impasem z powodu różnicy zdań nie do przezwyciężenia." ("Izwiestia" 27 sierpnia 1939).

Wstrząsająca logika. Wielka Brytania i Francja nie chcą zaatakować Niemiec w przypadku "pośredniej agresji" z ich strony, dlatego my stajemy się nie pośrednimi a bezpośrednimi i prawdziwymi agresorami, zabójcami i ludojadami, stajemy się sojusznikami Hitlera, będziemy zaopatrywać go we wszystko, co niezbędne do zniszczenia Europy i razem z nim będziemy Europę rozszarpywać.

Najbardziej rozpowszechnione komunistyczne wyjaśnienie przyczyn zawarcia paktu Mołotow - Ribbentrop polega na tym, że Armia Czerwona zupełnie nie była przygotowana do wojny. Podobno Stalin próbował grać na czas i odwlekać rozpoczęcie wojny. Stalin odwlekał wojnę również w 1939 i 1940 roku. Jednak nawet później nadal nie był przygotowany i czynił wszystko, co możliwe, aby wojna rozpoczęła się nie w 1941 roku, a przynajmniej w 1942 lub 1943 roku.

Bardzo roztropne wytłumaczenie. Jednak jak połączyć je z żądaniem udostępnienia korytarzy?
Woroszyłow żądał korytarzy od 14 sierpnia 1939 roku do 18 sierpnia włącznie. W tych dniach Armia Czerwona gotowa była do walki od razu. Lecz 19 sierpnia i Stalin, i Woroszyłow nagle uświadomili sobie, że kraj i armia do wojny nie są przygotowane i zaczęli wojnę odwlekać.

A po tygodniu Woroszyłow pełen żalu mówił: Ach, gdyby mi dali korytarze! Stoczyłbym walkę z Hitlerem, ale możliwości takiej nie dali mi wredni Polacy. Oto słowa Woroszyłowa: "Radziecka misja wojskowa uważała, że ZSRR, nie posiadając wspólnej granicy z najeźdźcą, może pomóc Francji, Anglii i Polsce tylko pod warunkiem przepuszczenia jego wojsk przez terytorium Polski, ponieważ nie istnieją inne drogi, aby spotkać się z wojskami najeźdźcy." ("Izwiestia" 27 sierpnia 1939)

Z tego jednoznacznie wynika, że ani Woroszyłow, ani Stalin, który stał za jego plecami, pod koniec 1939 roku nie sądzili, że Armia Czerwona jest bezradna, gotowi byli natychmiast rzucić radzieckie dywizje i korpusy do walki. Brakowało im tylko korytarzy. Więc dlaczego zdecydowali się na odwlekanie? Po co dla odwlekania podpisywali przestępcze porozumienie z Hitlerem?
Kremlowska wyrocznia już dawno powinna była określić swoje stanowisko: albo uznać, że korytarze Woroszyłowowi i Stalinowi potrzebne były po to, żeby zerwać negocjacje z Wielką Brytanią i Francją oraz usprawiedliwić przestępcze porozumienie z Hitlerem, albo uznać za fałszywą tezę o tym, że pakt z Hitlerem został podpisany po to, aby odwlec wojnę.
A tak wygląda to nie za dobrze: Armia Czerwona jest zupełnie nieprzygotowana do wojny, najbliższe lata nie wystarczą jej w żaden sposób na przygotowanie się, dlatego też natychmiast dajcie korytarze przez Polskę - jesteśmy gotowi już teraz, od razu, poskromić Hitlera!

Nie drażnić niedźwiedzia

Nic nie zapowiadało niespodzianek przed rozpoczęciem moskiewskich rozmów w 1939 roku. Niemcy byli okrążeni przeciwnikami. Z jednej strony Wielka Brytania i Francja, z drugiej zaś Polska, Rumunia i Turcja, które w tym momencie były sojusznikami Wielkiej Brytanii i Francji.




Tak czy inaczej, czy Hitler wybrałby wschód czy zachód, Wielka Brytania, Francja i Polska byłyby zmuszone z nim walczyć. W każdym przypadku, przy dowolnym rozkładzie sił, Związek Radziecki pozostawałby poza działaniami wojennymi, ponieważ nie posiadał wspólnej granicy z Niemcami.

Delegacje Wielkiej Brytanii i Francji w toku nadchodzącego ostrego dyplomatycznego starcia miały spowodować, żeby rząd ZSRR podjął następujące zobowiązania:
- w przypadku hitlerowskiej napaści Związek Radziecki nie może podejmować jakichkolwiek kroków przeciwko Polsce, Rumunii i Turcji,
- w trakcie działań wojennych Związek Radziecki zapewnia tranzyt ładunków dla tych krajów przez terytorium radzieckie,
- jeżeli w trakcie działań wojennych Polska, Rumunia lub Turcja zwrócą się o pomoc w kwestii dostaw broni do walki przeciwko Niemcom, Związek Radziecki udzieli im takiej pomocy.


Francuska delegacja zaopatrzona była w instrukcję: "Niczego więcej od Rosjan nie żądać". Wymagania Wielkiej Brytanii były jeszcze skromniejsze. Delegacje Wielkiej Brytanii i Francji przygotowywały się do wyczerpującego boju, ale szef radzieckiej wojskowej delegacji marszałek ZSRR K.J. Woroszyłow jednym zdaniem przyjął wszystkie warunki: propozycje Wielkiej Brytanii i Francji nie wzbudzają wątpliwości.

Delegacje Wielkiej Brytanii i Francji w ciągu 7 minut osiągnęły wszystko, co chciały osiągnąć. Sześć minut na przedstawienie swojego stanowiska i jedna minuta na odpowiedź proletariackiego marszałka. Żadnych nerwów, żadnej walki o sformułowania i ich interpretację. Żaden z szefów delegacji nie został sparaliżowany, nie dostał zawału. Proste i jasne: Wszystkie wasze żądania, panowie, zostały przyjęte. Czego zażąda radziecka delegacja od potencjalnych sojuszników jako zapłatę za tak nieprawdopodobne ustępstwa? Towarzysz Woroszyłow od Wielkiej Brytanii i Francji niczego nie zażądał!

Liczebność: około dwóch milionów
15 sierpnia 1939 roku w toku rozmów w Moskwie delegacja radziecka wyłożyła karty na stół: jeżeli Niemcy zaatakują Wielką Brytanię i Francję, wówczas Związek Radziecki wystawi 63 dywizje piechoty, 6 dywizji kawalerii z odpowiednią ilością artylerii, czołgów i samolotów, o liczebności około 2 milionów.


Nikt nie zwracał się z prośbą do Związku Radzieckiego o takie zaangażowanie. Związek Radziecki mógł spokojnie żyć w pokoju i z bezpiecznej odległości obserwować mordobicie w całej Europie. Lecz towarzysz Stalin z jakiegoś powodu gotów był rzucić oszałamiającą liczbę czołgów, artylerii i lotnictwa do walki o wolność i niezależność francuskich i angielskich kapitalistów, wyzyskiwaczy, krwiopijców i ciemiężycieli ludzi pracy, już od pierwszych chwil wojny.

W przypadku, gdyby Hitler zaatakował Polskę, Związek Radziecki zamierzał wystawić 120 dywizji piechoty, 16 dywizji kawalerii, 5 tysięcy ciężkich dział, 5 - 10 tysięcy czołgów, od 5 do 5,5 tysiąca samolotów bojowych (bez lotnictwa pomocniczego), tj. bombowców i myśliwców.

Liczebność każdej dywizji radzieckiej powinna była wynosić po 19 tysięcy żołnierzy i oficerów. W drugim wariancie Związek Radziecki wystawiłby podwójną liczbę żołnierzy.

Do tego dodano jeszcze: "ZSRR będzie uczestniczył w wojnie tylko wówczas, jeżeli Anglia i Francja uzgodnią z Polską, a w miarę możliwości z Litwą i Rumunią, sprawę przepuszczenia naszych wojsk."

Oszołomione delegacje Francji i Wielkiej Brytanii radośnie poinformowały Paryż i Londyn, że Rosjanie oferują absolutnie nieprawdopodobną pomoc, nie żądając niczego w zamian. Jedyny warunek to udostępnienie korytarzy przez Polskę. Nie będzie korytarzy - nie będzie udziału Związku Radzieckiego w wojnie.

Dokumenty z tej narady były ogłoszone jeszcze za czasów Stalina, jako realny dowód gotowości Związku Radzieckiego do poskromienia Hitlera i zapobieżenia drugiej wojnie światowej. Kremlowska propaganda wiele razy przedrukowywała protokoły z tej narady w opasłych pseudonaukowych foliałach z tytułami typu "Walka Związku Radzieckiego o pokój w przededniu drugiej wojny światowej".

Wojskowym delegacjom Wielkiej Brytanii i Francji w tamtym czasie, a piewcom pokojowej stalinowskiej zagranicznej polityki obecnie, należałoby zwrócić uwagę na pewien niedostrzegalny na pierwszy rzut oka szczegół, na radzieckie uzasadnienie żądania udostępnienia korytarzy: "ZSRR będzie uczestniczył w wojnie tylko wówczas, jeżeli Anglia i Francja uzgodnią z Polską…"

Z tego zdania jednoznacznie wynika, że kremlowscy przywódcy nie uważali udziału Związku Radzieckiego w przyszłej wojnie za konieczny. Jeżeli Wielkiej Brytanii i Francji uda się złamać Polskę, wówczas weźmiemy udział w wojnie. Nie uda się - nie weźmiemy udziału. Okazuje się, że nie od Hitlera i Stalina zależał udział Związku Radzieckiego w wojnie, lecz od stanowiska Polski. A ta "wredna Polska" sprzeciwiała się jak mogła udziałowi Związku Radzieckiego w wojnie. Jak Polska nie zechce, to nieszczęsny Związek Radziecki nie będzie mógł przystąpić do wojny…

Za takie stanowisko należał się panom poczęstunek! A więc wzdłuż całej radziecko-polskiej granicy należało nakryć do stołu: jedzcie, pijcie, radujcie się i sami walczcie z Hitlerem, a nas do walki nie wołajcie. Nie mamy możliwości walczyć z Hitlerem. Bardzo prosimy, nie dajcie nam takiej możliwości! Przeżyjemy jakoś bez wojny.

Pytanie, które dotychczas nie doczekało się odpowiedzi: jeżeli kremlowscy przywódcy uważali, że mogą nie brać udziału w wojnie, to po co tak rwali się do walki? Po co proponowali swoje wielomilionowe armie, jeżeli udział w wojnie wcale nie był konieczny? I po co zainicjowali naradę w Moskwie, jeżeli Związek Radziecki mógł pozostawać na uboczu przyszłej wojny?

Jeżeli udział Związku Radzieckiego w wojnie był uwarunkowany wyłącznie stanowiskiem Polski, która takiego udziału sobie nie życzyła, to należało wszelkimi sposobami do takiego stanowiska zachęcać i popierać je.

"Poważni historycy" opowiadają nam, że Stalin starał się ze wszystkich sił uchylać się od udziału w wojnie. A przynajmniej starał się wygrać na czasie i odwlec przystąpienie Związku Radzieckiego do wojny. I ci sami "poważni historycy" opowiadają nam, że Stalin bardzo chciał otrzymać korytarze przez Polskę i zapewnić bezpośredni udział Związku Radzieckiego w wojnie od pierwszego jej dnia. I tylko ci "wredni polscy panowie" swoim uporem mu przeszkodzili.

Swastyka nad Kremlem
Mnie się wydaje, że nikt na Kremlu do tego poważnie nie podchodził i podjętych zobowiązań nie zamierzał wypełniać. Należało tylko zademonstrować zdecydowany opór wobec najeźdźcy przy dowolnym rozkładzie sił… I zażądać korytarzy przez Polskę… I otrzymać odpowiedź odmowną…


Po tym można było położyć czystą rękę na gorące serce i ze smutkiem ogłosić: rwaliśmy się, aby was bronić, ale wy się nie zgodziliście…

Po odmowie Polski można było wywiesić czerwoną flagę ze swastyką na moskiewskim lotnisku i już wyjmować z lodówek butelki na spotkanie z Ribbentropem.

Polska w 1939 roku stanowiła jakby jeden korytarz ze wschodu na zachód. W przypadku wykorzystania tego korytarza do ruchu na Zachód, należało bronić swoich wojsk zarówno przed uderzeniem z północy, jak i z południa. Inaczej mówiąc, Stalin nawet gdyby nie był ludojadem i tak byłby zmuszony rozwinąć w Polsce nie jeden front, a trzy: na zachód, na północ i na południe. Całe terytorium Polski stałoby się jednym wielkim terenem działań wojennych. A w okolicy Warszawy Stalin byłby zmuszony stworzyć potężny rejon umocniony, aby ochronić główny węzeł komunikacyjny, od którego zależało zaopatrzenie jego armii.

Korytarze przez Polskę oznaczałyby natychmiastowe i nieuchronne przejęcie kontroli nad krajem przez obrońców europejskiego bezpieczeństwa, nawet w przypadku, gdyby ci obrońcy kierowali się najbardziej czystymi pobudkami. Hitler zażądał jednego korytarza przez Polskę. Nie dla wojska, lecz by zbudować autostradę i linię kolejową do Prus Wschodnich. W zależności od wyboru trasy długość tego korytarza mogła wynosić od 46 do 93 kilometrów.
Stalin zażądał mnóstwa korytarzy od granicy Związku Radzieckiego do granicy Niemiec. Długość tych korytarzy miała wynosić od 600 do 800 kilometrów. Jednak, jak widać, korytarze te nieuchronnie miały połączyć się w jeden korytarz o długości i szerokości całej Polski.

Hitler to ludojad. Czy ktoś się z tym nie zgadza? A oto towarzysz Stalin - obrońca Europy. Gdyby tylko ci "wredni panowie" dali towarzyszowi Stalinowi możliwość, to on już by całą Europę od wojny ustrzegł. I wówczas los całej Europy byłby zupełnie inny.

Rozdział z nowej książki Wiktora Suworowa "Ostatnia republika. Księga druga", która zostanie opublikowana w Polsce przez wydawnictwo Rebis w 2008 roku. Copyright Wiktor Suworow