Chyba nie usłyszeliśmy dzisiaj niczego, czego nie moglibyśmy się spodziewać od tych polityków w tym momencie kampanii politycznej; zatem żyjemy w tym samym standardzie, który od 2005 roku w naszej polityce dominuje. Platforma - co przyznaje jej przewodniczący - jakby w cudzysłowie pogodziła się ze swoimi wysokimi wynikami w sondażach. Jak pokazały wybory prezydenckie, głównym niebezpieczeństwem dla Platformy jest nie tyle sam w sobie PiS czy SLD, co właśnie groźba demobilizacji części wyborców Platformy. A wielu tych wyborców - inaczej niż w przypadku wyborców PiS - to nie są wyborcy, którzy by bardzo silnie utożsamiali się z tą partią. Motywacje glosowania są różne, w wielu przypadkach negatywne, stąd między innymi ten fragment wypowiedzi Tuska, który wyraźnie przypomina o skali zagrożenia ze strony Prawa i Sprawiedliwości. To też nic nowego. W istocie Platforma stała się czymś więcej niż kilkunastoprocentową partią liberalną właśnie przez umiejętność zdefiniowania samej siebie jako głównego przeciwnika Prawa i Sprawiedliwości.
Powrót Polski Plus do PiS to fragment większej całości racjonalizowania się naszego systemu partyjnego, powstania trzech, może czterech dużych, znaczących formacji politycznych, co po raz kolejny pokazuje, że próba stworzenia ugrupowania politycznego w formule sprowadzającej się do znalezienia swoistej próżni między dwiema wielkimi partiami nie ma w tej chwili większych szans.
Po drugie zaś, pogrąża to chyba wszelkie prognozy mówiące o tym że Prawo i Sprawiedliwość będzie przeżywało strukturalny kryzys, że zamknęło się w wąskim kręgu mitycznego zakonu PC. Jeśli chodzi o konserwatywną prawicę, to partia Kaczyńskiego, mimo wszystkich doraźnych kryzysów, pozostanie główną formacją. Ma to większe znaczenie dla Kaczyńskiego niż dla całego systemu partyjnego, dlatego, iż niejako owi byli dysydenci z PiS przyznają z perspektywy czasu, że się mylili, wracają na łono formacji, z którą niegdyś postanowili się rozstać.
Dla wszystkich jest to o tyle dobra wiadomość, że jest to kolejny element racjonalizacji naszego systemu partyjnego, czynienia go bardziej przejrzystym, a zarazem stopniowej ewolucji dwóch-trzech głównych partii w formacje - tak jak na zachodzie - wielonurtowe. Jeśli partie te dostają po 20, 30, 40 procent głosów, to znaczy, że muszą kumulować polityków i środowiska o różnych poglądach".